ROZDZIAŁ 25

567 25 28
                                    

Kolejna noc należała do nich. Kolejna noc sprawiła, że połączyli siły. Pandora Shelton tego wieczoru pokazała Lawrence'owi, dlaczego to właśnie ją wybrał Charles. Dlaczego to właśnie ją uważał za najlepszą, by móc współpracować u boku Farringtona. Przyglądał jej się z boku, podziwiając jak zagadywała kolejnych gości. Jak mógł się spodziewać ofiarami kobiety byli mężczyźni, którzy tracili głowę na widok Shelton. Pandora posiadała ogromny dar, a może to był po prostu urok osobisty? Nawet nie wiedział, jak powinien to nazwać.

Popijał szampana, a drugą rękę wsunął do kieszeni garniturowych spodni. Marynarkę zdjął jakiś czas temu, pozbył się również krawatu. W koszuli i spodniach było mu najwygodniej.

Dostrzegł jak Pandora uśmiechała się nieszczerze do wysokiego szatyna, który opowiadał jej o jakiś samolotach. Był pewien, że w ogóle ją to nie interesowało. Kiedy na niego spojrzała, zdecydował się podejść. Po kilku razach zorientował się, co oznaczał ten wzrok. Lawrence odciągał uwagę od Pandory, która w tym czasie robiła co tylko chciała. Kradła to, co najbardziej rzucało jej się w oczy.

– O czym rozmawiacie?

– Opowiadam Pandorze o samolotach, którymi leciałem. – Uśmiechnął się delikatnie.

Lawrence skinął głową. O samolotach miał z nim gadać?

– Nie boisz się, że kiedyś coś się zepsuje i zaczniecie spadać? Niektóre maszyny są wadliwe. Podczas lotu również może się wiele stać – zaczął temat.

Bryson bo tak miał na imię ich gość, zmarszczył brwi, ale zaraz przybrał neutralny wyraz twarzy.

– Jakbym miał latać z takim podejściem, to nie latałbym – odparł z lekkim lekceważeniem.

– A nie boisz się, że jesteś odpowiedzialny za tych ludzi, którzy siedzą w samolocie i mają nadzieję, że bezpiecznie dolecą? – drążył dalej.

– Jestem jednym z najlepszych pilotów. Przy mnie nic im nie grozi. Dopóki kasa się zgadza, ja dobrze wykonuję swoją robotę. – Wzruszył obojętnie ramionami.

Lawrence miał ochotę zaśmiać się, ale się powstrzymał. Kolejny bogaty dupek, który nie widział poza czubkiem własnego nosa niczego innego. Przed oczami pojawił mu się obraz, co mógłby zrobić z takim lalusiem, gdyby dowiedział się o jakiś jego przekrętach.

Pandora w tym czasie jak gdyby nic przysłuchiwała się rozmowie. Co jakiś czas pokiwała głową i mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. Jej dłoń wędrowała w stronę kieszeni spodni, w której znajdował się portfel Brysona. Tak się skupił na dyskusji z Lawrence'em, że nawet nie poczuł, że czegoś nie ma. Blondynka w zawrotnym tempie wyjęła kilka banknotów. Bez pośpiechu wsunęła portfel do kieszeni, żeby niczego nie podejrzewał. Dla niego to nie była duża strata. Chwalił się pieniędzmi na prawo i lewo.

Shelton przybliżyła się do Lawrence'a, banknoty włożyła do kieszeni mężczyzny w taki sposób, żeby Bryson niczego nie zauważył. Łatwiej chyba nie mogło być. W ogóle się nie zorientował. A to oznaczało, że nie przykuwał zbyt dużej uwagi do pieniędzy. Bawił się nimi w najlepsze.

Lawrence złapał Pandorę w talii i przysunął do siebie. Czy słuchał Brysona? Niekoniecznie. Rozmawiał z nim, bo musiał. Odliczał sekundy, aż od niego odejdą. Miał jeszcze jeden plan ten wieczór i zamierzał go zrealizować.

– Pamiętam jeden lot do Hiszpanii. Najlepiej go wspominam. Opowiem wam, co wy na to? – rzucił propozycję, która w ogóle im się nie spodobała.

Farrington wziął sprawy w swoje ręce.

– Wybacz, ale chciałbym spędzić trochę czasu z moją żoną. Sam na sam. Wydaję mi się, że mnie rozumiesz.

Cursed Game Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt