ROZDZIAŁ 14

700 33 22
                                    

Ludzie kochali i nadal kochają oceniać innych po okładce. Oczywiście, że najpierw każdy patrzył na wygląd, w końcu po to obdarzono nas wzrokiem, byśmy mogli patrzeć na innych. Ale zbyt często używamy wzroku w ten nieodpowiedni sposób. Nie masz markowych ciuchów? Biedak. Masz więcej ciała niż chudsza od ciebie kobieta? Zaczną wyzywać cię od grubasek. Odważniej się ubierasz? Dziwoląg. Posiadasz drogą biżuterię lub inne wysokiej ceny przedmioty? Ludzie stwierdzą, że chwalisz się pieniędzmi i jesteś na utrzymaniu bogatych rodziców. Oczywiście, że zdarzają się wyjątki od zasady. Ale tak szczerze, jak często wśród takich osób udało się dostrzec dobrą duszę? Jak często na swojej drodze w życiu, można było spotkać kogoś szczerego, kogoś bezinteresownego?

Pandora Shelton mimo tego, że nie mogła nazwać siebie świętą, to starała się nie oceniać innych, nie znając tego kogoś. Co prawda, jeżeli ktoś zrobił na niej złe pierwsze wrażenie, stawała się nieufna. To musiała szczerze przyznać. Właśnie, czym dla Pandory było zaufanie? Prawdziwym skarbem. Skarbem, którego nie dało się kupić za żadne pieniądze świata. Na zaufanie trzeba ciężko zapracować. No cóż, bywa i tak, że gdy już taka osoba zyska ten skarb, to po pewnym czasie uderzy nim o ścianę, a ten rozbije się na drobne kawałeczki. A wtedy nie ma już czego ratować. Jaki z tego płynie morał? Nie zawsze ten, kto wydawał ci się być bliski, faktycznie jest twoim aniołem stróżem. Wśród prawdziwych aniołów, znajdują się demony, które tylko czekają na idealną okazję.

Shelton leżała na łóżku, wpatrując się w biały sufit. Dłonie ułożyła na brzuchu, a po chwili splotła ze sobą palce. Ciche westchnienie opuściło jej usta. Nie potrafiła zasnąć. A to wszystko przez księżyc, który zachwycał swym blaskiem. Kobieta miała to do siebie, że podczas pełni jeszcze ciężej jej się funkcjonowało niż zazwyczaj. Wiedziała, że czekała ją nieprzespana noc.

Powinna się już do tego przyzwyczaić. Powinna przywyknąć do tego, że tak wyglądało jej życie. Była jak ten księżyc. Raz świeciła, a zaraz gasła, gdy nachodziły ją destrukcyjne myśli.

Gdyby chciała policzyć ile razy zmuszała się do pokochania swojego życia, to chyba straciłaby cierpliwość i nawet nie doliczyłaby do połowy.

Pandora Shelton była niesamowicie piękna, lecz wewnątrz gniła. Można byłoby się pokusić do porównania jej do zatrutego jabłka. Z zewnątrz kuszące, wyglądające na bardzo smaczne, a w środku zniszczone, a przede wszystkim, nie nadające się już do niczego.

Złapała za satynową pościel i odkryła się przy czym materiał kołdry zaszeleścił. Usiadła po turecku na łóżku. Schowała twarz w dłoniach. Walczyła, choć nie widziała w tym już sensu.

Przeszło jej przez myśl, że może jakby czymś się zajęła to poczułaby się o niebo lepiej, ale jej organizm potrzebował wytchnienia. Chociaż przez jeden dzień.

Nie płakała.

Nie miała czym już płakać.

A to chyba najbardziej ją bolało. Świadomość, że nie była zdolna do takich emocji. Wolała maskować to byciem wredną, zdystansowaną kobietą, która podąża własnymi ścieżkami niczym samotny kot.

Może robiła źle. A może robiła dobrze, chroniąc siebie przed zranieniem. Ale w jej głowie zagościło pewne pytanie. Czy czasem nie szkodziła sobie, próbując za wszelką cenę tłumić emocje, które towarzyszyły jej przez tyle lat?

Gdy uniosła głowę i obróciła ją w stronę szafki nocnej, dostrzegła jak ekran telefonu się podświetlił. Na początku to zignorowała, ale ciekawość wzięła nad nią górę i chwyciła komórkę. Odblokowała telefon, a na pasku powiadomień zauważyła wiadomość od Lawrence'a. Zmarszczyła brwi, a pomiędzy nimi pojawiła się lekka zmarszczka.

Cursed Game Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin