ROZDZIAŁ 24

602 26 26
                                    

Nastał dzień ich udawanego wesela. Każdy był podekscytowany oprócz Aidena Vossa, który przestał kryć się z tym, że nie darzy Lawrence'a uwielbieniem. Zdecydowanie mniej z nim rozmawiał, nie chcąc, żeby doszło do następnej kłótni. Voss zdystansował się, gdy wydał własną córkę. Pandora jednak nie porozmawiała z Laylą na ten temat. Jeden zły ruch, a oni mogli mieć spore kłopoty. Strategia zaczęła grać ogromne znaczenie.

To nie było wcale takie zwykłe wesele. Szykował się sprawdzian Pandory i Lawrence'a. Layla zaprosiła kilku swoich znajomych. Znowu musieli udawać w gronie osób, których całkowicie nie znali. Przy rodzinnie Vossów to było o wiele łatwiejsze. Jednak oni musieli być przygotowani na wszystko.

Lawrence nie mógł wejść do sypialni, dlatego dobrze zrobił, że przebrał się wcześniej. Stał przy drzwiach i próbował podsłuchać rozmowy Pandory z Laylą, ale mówiły tak cicho, że wydawało się to być niewykonalne. Westchnął ciężko, bo zaczynał się powoli niecierpliwić. Chciał już zobaczyć Pandorę. Chciał zobaczyć jak wyglądała i spojrzeć w jej szare tęczówki.

Poprawił poły czarnej marynarki. Layla dwie godziny wcześniej przyszła do niego i dała mu garnitur, który był cały czarny. Nie zdziwił się za bardzo. Często nosił czarne ubrania, a w szczególności koszule i spodnie, więc czuł się swobodnie.

Zaczął chodzić po długim korytarzu. Nagle ściany i obrazy, które wisiały zainteresowały go. Przyglądał się im z uznaniem. Zerknął kątem oka na klamkę, która drgnęła. Podszedł od razu bliżej, ale to był fałszywy alarm, bo nikt nie wyszedł.

Wplótł palce we włosy i je lekko zmierzwił. Spojrzał na godzinę, która widniała na jego zegarku. Cała impreza została zaplanowana na godzinę siódmą wieczorem. Miały jeszcze pół godziny. A on nie mógł się doczekać, aż Pandora wyjdzie z ich sypialni i mu się pokaże. Nie wiedział w co będzie ubrana, bo ani słowem na ten temat się nie odezwała.

Lubił niespodzianki, ale tym razem kusiło go, żeby zacząć dobijać się do drzwi, zdenerwować Laylę i przekonać ją, żeby wpuściła go do środka. Chryste, zachowywał się jak typowy dzieciak wyczekujący na pierwszą gwiazdkę, aby tylko otworzyć prezenty, które czekają na niego pod choinką.

Wsunął dłoń do kieszeni garniturowych spodni. Butem wystukiwał rytm w podłogę, przez co dawał o sobie znać, że dalej czeka.

Pomyślał, że przydałaby mu się super moc. Najlepiej niewidzialności. Dzięki czemu mógłby wejść do pokoju kompletnie niezauważonym i podziwiać Pandorę od pierwszych chwil. Ciekawiło go, co będzie miała na sobie. Sukienka? A może coś innego? Może jakiś garnitur albo kombinezon? Opcji było w cholerę. Jego zdaniem Pandora we wszystkim wyglądałaby cudownie. Nawet jakby miała na sobie za duże dresy.

Czas mu się cholernie dłużył. Może gdyby robił coś sensownego, zamiast chodzenie w tę i we w tę, to nie nudziłby się aż tak. Poluzował z tego wszystkiego krawat. Emocje. Cholernie dużo emocji.

Szykował się jeden z cięższych wieczorów. Nie chodziło tutaj o to, że nie chciał spędzać czasu z Pandorą, bo bardzo tego chciał. Ale nie podobało mu się, że Layla bez ich zgody zaprosiła osoby, których w rzeczywistości w ogóle nie znali. Miał nadzieję, że nie będą to ludzie typu Marca Fiore. Nie widziało mu się kolejnej akcji w piwnicy u Fabia. Chociaż, musiał przyznać, że widok Pandory, która straciła kontrolę był pociągający i jedyny w swoim rodzaju.

A kiedy zamknął oczy, w jego umyśle wytworzył się obraz Pandory, która podduszała Fiore sznurem, bez jakichkolwiek zahamowań. W jej oczach czaiło się szaleństwo. Nieodgadniona satysfakcja. Oddałby wiele, żeby jeszcze raz zobaczyć ją w akcji. Z chęcią też zobaczyłby jak coś kradnie.

Cursed Game Where stories live. Discover now