ROZDZIAŁ 27

494 23 36
                                    

TW: OPIS DRASTYCZNYCH TORTUR I MORDERSTWA

Lawrence wybrał się na małą przejażdżkę. Nie byle jaką. Zdecydował się na śledzenie Aidena Vossa. Cały dzień na tym spędził. Zostawił Pandorę z Laylą i Clarissą. Nie martwił się o nią, aż tak bardzo, wiedząc, że ma na oku Aidena, który był dla nich największym niebezpieczeństwem. Po rozmowie z Laylą szybko wywnioskował, że nienawidził Charlesa całym sobą, choć to ewidentnie on popełnił błąd. Jego ciekawość nie znała granic, przez co najchętniej zadzwoniłby do Charlesa i wypytał o wszystko, ale nie zrobił tego tylko z jednego powodu. Musiał pilnować Aidena. Nie zbliżał się do niego jakoś bardzo. Prawie cały dzień przesiedział w samochodzie.

Zdarzało mu się odczuwać nudę. Nic ciekawego się nie działo. A na pewno nic takiego, co mogłoby go na tyle zainteresować, żeby poczuł zastrzyk adrenaliny. Śledzenie go stawało się już nużące. Jeździł za starym dziadem w tę i we w tę bez żadnego celu.

Aiden Voss tego dnia nie robił nic, co mogłoby go zaniepokoić. A to akurat było podejrzane dla Lawrence'a. Voss z samego rana wybrał się na szybkie zakupy, potem pojechał się spotkać ze swoim dobrym kolegą, o którym zdarzało mu się czasami wspomnień. Lawrence zdążył się o nim trochę dowiedzieć i nie należał on do takich samych skurwieli, jak Marco Fiore, który swoją drogą powoli wychodził na prostą, lecz nie zbliżał się do rezydencji Vossów.

Następnie mężczyzna wybrał się do restauracji na obiad, a gdy z niej wyszedł Farrington zobaczył, że z kimś zawzięcie rozmawiał. Nie działo się nic, co mogłoby go zainteresować. Siedział w samochodzie od jakiś czterdziestu minut i czekał, aż Voss wyjdzie z kamienicy. Myślał już o tym, żeby odjechać i wrócić do Pandory, ale wtedy zobaczył znaną mu już sylwetkę.

Zacisnął palce na kierownicy, gdy dostrzegł, że Aiden trzymał mocno za kark jakiegoś chłopaka, który na oko mógłby mieć z jakieś dwadzieścia lat. Ale na pewno nie więcej. Najbardziej co go zdziwiło to to, że chłopak miał skute nadgarstki kajdankami i zakrwawioną twarz. Niezbyt dobrze to wyglądało.

– Skąd on, kurwa, wziął kajdanki? – mruknął pod nosem.

Aiden otworzył drzwi od strony pasażera i wsadził na siłę blondyna do auta. Po chwili sam wsiadł do samochodu. Lawrence poczekał kilkanaście sekund, żeby Voss nie zorientował się, że coś było na rzeczy. Dopiero wtedy odpalił silnik i wyjechał z uliczki.

Nie jechał bardzo blisko Vossa w obawie, że ten mógłby go zauważyć. Najprawdopodobniej po takiej akcji byłoby już po nim. A chciał sobie jeszcze trochę pożyć.

Po pewnym czasie zorientował się, że jadą do rezydencji. Nie za bardzo to ucieszyło Lawrence'a. Liczył na to, że Aiden nie zwróci uwagi na to, że nie ma samochodu Farringtona. Nie powinien myśleć negatywnie, ale już oczami wyobraźni widział kilka czarnych scenariuszy, do których za nic w świecie nie mógł dopuścić.

Westchnął ciężko. Sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa. Zwolnił specjalnie, żeby inne samochody zaczęły go wyprzedzać. Nie było potrzeby, żeby dłużej śledził Aidena. Tym bardziej, że wiedział, gdzie jechał. Wystarczyło tylko go nie zgubić.

Pomyślał o piwnicy, o której opowiadała im Layla. Może to właśnie tam zamierzał zabrać chłopaka? Ciekawiło go, co ten blondyn mu zrobił, że tak go potraktował na dzień dobry.

Został od razu pobity, do tego skuty przez co za dużo nie mógł zrobić. Domyślał się, że w samochodzie przechodził przez piekło. Aiden należał do tych ludzi, którzy znęcali się również samymi słowami. Skąd o tym wiedział? Bo sam przyjmował taką taktykę, gdy w jego ręce wpadali gwałciciele albo mordercy dzieci.

Cursed Game Where stories live. Discover now