Rozdział 21

8.1K 274 304
                                    

♛ ♛ ♛ ♛
                      Rozdział dwudziesty pierwszy

— Wyglądamy kurewsko dobrze. Nie, kurewsko zajebiscie - zapiszczała blondynka. - Selfie!

Wystawiła aparat, po czym oparła policzek o mój, a następnie zrobiłyśmy głupie miny. Ja wystawiłam język, a ona mnie pocałowała w policzek.

Impreza zbliżała sie wielkimi krokami, a ja czuje sie całkiem dobrze. Dzisiaj zamierzam się zabawić i może nawet spróbować czegoś więcej z Connorem.

Ostatnio częściej gadamy i wczoraj nawet poszliśmy na kregle. No, co prawda grupowo, ale i tak atmosfera była przyjemna.

Przyglądałam się w lustrze, starając się upewnić, że wszystko jest poprawnie i na swoim miejscu. Wyjątkowy wieczór wymagał odpowiedniego wyglądu, więc zdecydowałam się na ciekawy look.

Postawiłam na czarną, marszczoną sukienkę z rozcięciem na plecach. Czułam się w niej pewnie, a ta sukienka podkreślała moje zgrabne ciało i niemały biust.

Chwyciłam torebkę i wyszłam z pokoju. Byłam w domu Lizzy, wiec już na starcie w kuchni widziałam wujka Liama, który jadł chipsy oglądając instagrama na swoim telefonie.

Spojrzał w naszym kierunku z uśmieszkiem.

— Wyglądacie zajebiscie - podniósł palec w górę. - Amaya, wróć cała i najlepiej nie schlana, bo mnie twój stary dojedzie. Lizzy, a ciebie tyczy sie to samo.

— Jasne, tato. Wrócę w pol trzeźwa - wyszczerzyła sie.

— No właśnie - mruknął, a kiedy znalazłyśmy sie na korytarzu, odchrząknął - jak to, kurwa, w pol?

Zaśmiałyśmy sie i wyszłyśmy na zewnątrz, kierując sie w stronę taksówki. Kilkanaście minut później taksówka zatrzymała się przed ogromną rezydencją, która imponowała swoim majestatem.

Wysiadłyśmy z niej i z rozdziawionymi ustami spoglądałyśmy w kierunku tego budynku.

Cóż, to rezydencja, której wielkość i elegancja jest trudna do opisania prostymi słowami. Budynek wznosił się wysoko, z wieloma oknami i przepięknym, zdobionym wejściem.

Otaczający go ogród, choć w nocy nie do końca widoczny, wydawał się równie elegancki.

Z bliska można było dostrzec detale, które zdobiły elewację, przykładowo rzeźbione balustrady, ozdobne kolumny i takie tam.

Zbliżając się do drzwi wejściowych, już na odległość można było usłyszeć dźwięki imprezy. Muzyka i rozmowy przenikały przez powietrze. Weszłyśmy do środka i już na starcie ogarnął nas zapach perfum, mieszanki dymu tytoniowego i alkoholu.

Z Lizzy zaczęłyśmy przepychać się przez tłum, aż dotarłyśmy do blatu. Sięgnęła po dwa kubki i zrobiła drinki.

— Cholera, sporo osób - krzyknęłam w jej, by przebić sie przez te krzyki. - Ciekawe gdzie Charlie.

— W końcu impreza Diego, co sie dziwisz, że wielka. A Charlie pewnie wyrywa dupy.

Zaśmiałam się i zaczęłam oglądać wnętrze oraz tańczących ludzi, aż mój wzrok zatrzymał sie na Calebie, który wlewał do ust Londona wódkę.

Przewróciłam oczami na ten widok. Nie zamierzam na nich patrzeć, bo mój obiad sie za chwile zwróci.

— Bestiess!! - krzyknął Lie, który przyszedł w towarzystwie dwóch kolegów. Opierał sie na ich ramionach. - Poznajcie Boba i Kondoma.

Desire Revealed Where stories live. Discover now