Rozdział 25

8.8K 296 378
                                    

                                         ♛ ♛ ♛ ♛
                    Rozdział dwudziesty piąty
Diego

Alkohol to lek na ból. To po prostu balsam na otwarte rany i dusze. Może to głupie, albo po prostu zbyt bardzo się do niego przyzwyczaiłem, ale czasem mam wrażenie, że po prostu wypełnia tę pustkę, która czasami mocno mnie ogarnia.

Bo dzięki alkoholowi mogę choć na chwilę oderwać się od myśli, które nieustannie mnie nękają. Oczywiście jestem świadomy tego, że to daje tylko krótka ulgę, albo nawet bym powiedział krótki odpoczynek od własnych myśli, ale mimo wszystko działa nieważne jak długi czas.

Po prostu, kurwa, działa.

Wchodząc do klubu ogarnął mnie dźwięk muzyki, tłum i mieszanka mocnych zapachów - alkoholu, perfum i potu.

Zacząłem rozglądać się wokół, patrząc na wszystkich ludzi. Miałem nadzieje, że pobędę sam, ale to poszło sie jebać, gdy mój wzrok padł na kolegę, który kierował sie w moja stronę ze swoim typowym uśmieszkiem.

Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować poczułem cios w plecy. Przymknąłem na moment powieki i przeklnąłem pod nosem.

— Siema, mordo! Co tak smęcisz sam? Gdzie twoi kumple?

— Dopiero przyszedłem. Tak dla rozluźnienia. A kumpli nie ma.

Uniósł kącik ust.

— Zaraz Ci rozluźnienie podamy, brachu.

Usiedliśmy w loży. Przybiłem piątkę z osobami, które tutaj siedzą i rozsiadłem się wygodnie, opierając swoje dłonie na kolanach. Zacząłem przesuwać wzrokiem po wnętrzu, odcinając się na moment od tłumu.

Nie chciałem dłużej analizować, więc po prostu spojrzałem na chłopaków, którzy wyciągnęli z kieszeni woreczek z białym proszkiem.

— Najlepszy towar, mordo - zapewnił Adrien. - Będziesz czuł się po nim zajebiscie. 

Mój wzrok śledził każdy jego ruch, jak wysypał proszek na drewnianym blacie i kartą zaczął przesuwać, robiąc równą powierzchnie. Po czym zwiniętym banknotem w rulonik, wciągnął substancje.

Kiedyś byłem od tego uzależniony. Teraz już tyle nie biorę tego gowna.

Nie byłem zbyt zainteresowany tą całą rozmową. Dlatego zaczęłam rozglądać się znowu po otoczeniu, aż mój wzrok zatrzymał się na Amayi, która siedziała przy barze. Dłonią podpierała głowę, a w drugiej ręce trzymała kieliszek, którym machała.

Coś było z nią nie tak, czułem to. I nawet chyba znam przyczynę. Nie obchodzi mnie to, ale.. kurwa, mój wzrok ciagle wracał w jej stronę. Nie potrafię zignorować jej obecności.

Po cholerę tu przyszła?

— Kurwa, słyszeliście co sie działo wczoraj?

Przytaknąłem obojętnie udając, że jestem zaabsorbowany tym co się dzieje. Chociaż szczerze mam to w dupie.

Poczułem, że ktoś mnie szturchnął w ramię, przez co zacisnąłem szczękę i odwróciłem się w kierunku  chłopaka, który szczerzył się, jak idiota.

— Też się na nią czaje.

Zirytowało mnie to, choć nie chciałam tego pokazać. Nie jestem skłonny do tego, by się nad tym rozwodzić, jednak fakt, że ten typ sie na nią ślini, sprawia że mam ochotę zrobić coś złego.

— Siedzi tu od jakiejś godziny. Wydaje się być zła, z tego co słyszałem, zwyzywała sporo chłopaków, którzy próbowali podejść.

Wcale mnie to nie dziwi.

Desire Revealed On viuen les histories. Descobreix ara