Rozdział.1.

57 1 0
                                    

Ostrzeżenie

Mam pewny przynajmniej mentalny obowiązek ostrzec czytelnika przed treścią własnej książki. Bohaterka wcale nie jest przykładem zdrowego psychicznie człowieka, nie mądrze byłoby ją tak opisywać. Jest dość samo destrukcyjna i psychicznie, mówiąc potocznie "zniszczona". Muszę również wspomnieć o treści seksualnej, jest ona tu zawarta. Jeżeli kogokolwiek to odraża lub odpycha, ważne jest przemyśleć dalsze czytanie. Książka się na tym nie opiera, lecz jest to jej część. Poza tym występuję tu również przemoc. Na celu nie mam odepchnięcia czytelnika, jednak jak sam podtytuł wskazuję uprzedzić. Jeżeli, jednak -drogi czytelniku - zdecydujesz się czytać dalej. Życzę przyjemnego czytania i dużej ilości emocji podczas poznawania tej bliskiej mi historii.

Początek końca


PROLOG

To dość szalone patrzeć w gwiazdy przy zimnym ciele swojego chłopaka.

"-Kiedy umrę, marz, że żyje- powiedział czkając pijacko."

Zobaczyłam, jak gwiazda spada szybko w totalną ciemność i zażyczyłam sobie, że żyjesz. Spadła tak samo jak moja lodowata łza, kiedy pomyślałam o wszystkich rodzajach bólu jakie czułam.

-Muszę iść Jason, mama na mnie czeka- wyszeptałam- Kocham cię.

Uniosłam się na podrapane kolana i ucałowałam Jason'a w czoło. Życzenie się nie spełniło. Wstałam czując jak każda część mojego ciała pieczę, włosy przykleiły się do krwi i potu na moich plecach, twojej krwi. Pierwszy krok dał mi do zrozumienia, że mam złamaną nogę, drugi, iż jedno z moich żeber również jest złamane, a trzeci powiedział o tym, że to nasze zakończenie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, kiedy ekran się zaświecił zauważyłam, że cała szybka była pobita. Kliknęłam napis "połączenie alarmowe", po dwóch sygnałach usłyszałam głos.

-Operator centrum ratunkowego w Bostonie, co się stało? -powiedziała spokojnie kobieta.

-Mój chłopak nie żyje, mieliśmy wypadek -oznajmiłam ochrypłym głosem.

Ominęłam przewróconego czerwonego Jeep'a i upadłam.

-Gdzie się Pani znajduje?... Halo?

To słyszałam ostatnie.

***

Kolejny dzień w Houston, kolejny dzień piekła. W głowie powtarzałam, jak mantrę, że wszystko się ułoży, że w końcu będzie dobrze, ale nigdy nie było. Cztery lata temu było źle, teraz okropnie. Straciłam to w całości. Każda część mnie zamieniła się w proch. Próbowałam zbudować swoją osobę na nowo, jako podstawę użyłam kłamstw i bólu, którego czerpałam od innych. Każdy kto mnie znał cierpiał, a ja cierpiałam, bo kogo oni niby znali? Przecież byłam po prostu zniszczeniem, trucizną i ciężarem. Zabójczą mieszanką, prochem do broni, jedna iskierka mogła spowodować wybuch i dobrze wiedziałam, że nawet gdybym przed nim ich ostrzegła oni wszyscy kryli by tylko mnie, same źródło. Czasem zastanawiałam się co gdybym została w Bostonie, ile by to zmieniło i kim bym się stała? Czy poszłabym na pogrzeb swojego chłopaka? Czy dalej widziałabym go we wszystkim, czy to wszystko bolałoby mniej? Niestety nigdy nie odważyłam się tego sprawdzić, a teraz zostało żyć tak, jak postanowiłam. Jak najmniej wspomnień i myśli o Jasonie.

Oczy mnie szczypały i nie wiedziałam, gdzie jestem.

-Twój telefon dzwoni - powiedział ktoś za moimi plecami.

Antique LoveWhere stories live. Discover now