Rozdział.11.

7 1 0
                                    

Anna

Ostatnie dni były skomplikowane, wiele się stało i zmieniło. Byłam singielkom i rozmawiałam z Jasonem. Jeszcze trzy lata temu małe wspomnienie o nim powodowało u mnie płacz i histerię, a teraz pocałował mnie w policzek... Nie czułam potrzeby spotkania go kolejny raz, bo przecież wiele razy błagałam wszystko i wszystkich byle dali mi z nim chociaż jedno spotkanie i jedną rozmowę. Wiedziałam, że zobaczę go w pracy kilka razy, a potem może zniknie lub zostaniemy znajomymi, tymi którzy rozmawiają raz na miesiąc, byle tylko złożyć sobie nawzajem życzenia albo zaprosić na przyjęcie. To mi wystarczyło. Tego dnia w muzeum miałam być tylko ja i Samantha, nie odbywała się żadna wystawa, ani nawet nie było otworzone. Jedyne co dano nam do zrobienia to papierkowa robota i ogarnięcie schowka. Panie sprzątaczki nie miały do niego dostępu, gdyż zdarzało się nam chować tam dość ważne rzeczy. Takie jak małe rzeźby od malarza, który w tym miesiącu wystąpił w gazecie New York Timesa, zmieściły się gdyż było ich tylko pięć i okazały się małe, a dokładnie trochę większe od mojej dłoni. Musiałam je odłożyć na przeznaczone dla nich miejsce, czyli białe kolumny z marmuru.

-Tak w sumie mam pytanie -rzuciła Sam -skąd ci się wzięło, że to miejsce to muzeum.

Obydwie siedziałyśmy przy biurku szefa, sprawdzając czy faktury za nowe lampy się zgadzają. Spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami.

-Przecież to jest kurwa galeria sztuki nowoczesnej -oznajmiła.

Wiedziałam o tym, ale wolałam mówić, że pracuje w muzeum, niż w galerii sztuki nowoczesnej. Brzmiałabym, jak jakiś nadęty buc.

-I co? -spytałam.

-Gówno -przekomarzała się.

Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, czy rozmawiam z kobietą, która ma dwadzieścia dwa lata, czy dwanaście.

-Kiedy ty dorośniesz? -zapytałam ironicznie.

Po jej uśmiechu widziałam, że zaraz palnie jakieś głupstwo.

-Jak ty będziesz starsza ode mnie -stwierdziła.

Chwilę patrzałam na te jej spojrzenie czekające aż pierwsza się zaśmieje, w końcu mnie złamała. Wybuchnęłam ciepłym śmiechem bez krzty udawania, bo przez ta krótką chwilę byłam szczerze szczęśliwa. Chwila się skończyła, kiedy zrozumiałam, że skończyłam i przyszedł czas żebym zabrała się, za układanie dzieł ze schowka. Oczywiście musiałam też wynieść śmieci i poukładać alfabetycznie podpisane pudełka na półkach. Kiedy tylko weszłam do małego pomiesczenia pomyślałam o pocałunku Jasona... Dlaczego tamtej nocy na motocyklu nie zrobił tego samego? Co się w nim zmieniło? Weszłam głębiej i automatycznie odechciało mi się żyć, dlatego też wyjęlam z tylnej kieszeni parę słuchawek bluetooth, na telefonie włączyłam swoją playlistę i zaczęłam pracować. W pewnym momencie usłyszałam najmilszą piosenkę jaką mogłam w takim momencię. Touch od Sleeping at last rozbrzmiało w moich uszach, lubiałam tą piosenkę, ponieważ to ona leciała w radiu Jeepa, kiedy usłyszałam pierwsze kocham cię od Jasona. Powolny i smutny kawałek spowodował natłok wspomnień, były uciążliwe, lecz potrzebnę, pomogły mi się odciąć od świata i w mgnieniu oka kończyłam swoją pracę. Każda myśl o nim była ciężka, ale w tym momencie nie tak bardzo, jak o Ethanie. Myśląc o nim prawie zawsze płakałam, bo to cholernie bolało, jego brak był dziwny. Jakbym zmieniła ważną rutynę w życiu, jedną z podstaw. Poczułam dotyk na moim ramieniu, przez uniosłam głowę, blondynka machała mi rękoma przed twarzą, wyciągnęłam z jednego ucha słuchawkę.

Antique LoveWhere stories live. Discover now