Rozdział.16.

10 1 0
                                    

Iluzja

W moich myślach obracało się zbyt wiele wspomnień, co z obietnicą, którą sobie sama złożyłam? Musiałam coś zjeść i posłuchać muzyki, to ostatnie co mogło mnie uspokoić.

-Muszę zrobić sobie coś do jedzenia -oznajmiłam.

-Ja ci zrobię -postanowił Jason- ty odpocznij, bo zaraz znów odlecisz.

Pokręciłam stanowczo głową i spróbowałam wstać. Niestety zrobiłam to zbyt szybko i prawie spadłam na plecy. Zdążyłam złapać się sofy za mną i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie. Strach i ciekawość musiała dać mi wcześniej dużo adrenaliny, bo teraz kiedy się uspokoiłam ledwo stałam.

-Chyba, jednak usiądziesz nie sądzisz? -zapytał szyderczo, a ja ze zrezygnowaniem opuściłam głowę.

Usłyszałam jego kroki, po czym pstryknięcie włącznika światła. Moje oczy za szczypały i trudno było mi się przyzwyczaić, ale po kilkudziesięciu sekundach pocierania ich w końcu się udało. Obróciłam się w jego stronę i uniosłam wzrok, jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że przez cały czas miał na sobie tylko ręcznik owinięty wokół pasa. Mocno zacisnęłam powieki licząc, że ten obraz zniknie sprzed moich oczu. Brunet, był jeszcze lepiej zbudowany, niż cztery lata temu i miał mokre delikatnie lokowane włosy, jak niby miałam się nie zaczerwienić, skoro dopiero co się całowaliśmy?

-Mam ci gotować nago, czy...

Nie dałam mu dokończyć, gdyż wskazałam dłonią na sypialnię.

-Proponujesz mi seks? -zapytał.

Czułam, że wyglądałam już, jak buraczek.

-Nie debilu! -pisnęłam- Ubierz się do cholery -rozkazałam mu.

Słyszałam, jak tragicznie westchnął, po czym zniknął za drzwiami. W końcu poczułam ulgę. Chodź poczułam się głupio to wciąż na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek, po czym zdałam sobie sprawę, że może to Jason chciał mnie porwać. Może to był on, a ja miałam jebany syndrom sztokholmski. Jakbym już nie była psychicznie chora.

-Cholera! -zdenerwowałam się- Przecież nie mam leków, kto mnie tutaj spakował, w dodatku pojutrze wizyta!

Zbyt dużo się działo, bym szybko zdała sobie z tego sprawę. Musiałam usiąść, dlatego powoli podeszłam do sofy i wygodnie się ułożyłam nie wiedząc co ze soba zrobić. Po kilku minutach zaczęłam słyszeć cichy głos chłopaka, z kim rozmawiał? A może miałam też zwidy. Zdałam sobie sprawę, że miałam rację, kiedy po kolejnym dłużącym się czasie nie wychodził. Postanowiłam dać mu jeszcze trochę czasu, po czym najwyżej zrobić sobie coś do jedzenia sama, może to rodzina lub praca, albo Victor. Najgorszą opcją był właśnie mój brat. Drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Jason, wyglądał na załamanego, jakby miał mi przekazać, że ktoś umarł.

-Musimy zostać jeszcze dwa dni -oznajmił.

A więc moje przeczucia się sprawdziły, to był Victor.

-Nie mogę, mam jutro wizytę u lekarza -powiedziałam, na co przewrócił oczami.

-Zawiozę cię.

Westchnęłam.

-Poza tym to nie jebane nocowanie, jeżeli chcesz zostać w całości, zostajesz -powiedział.

Czułam się zmuszona do czegoś, czego nie chciałam. Miałam zostać z nim tak długo?

-Moje leki, kto mnie spakował? -zestresowałam się- Nie mam leków.

Zmarszczył brwi.

-Jakich kurwa leków? -zapytał ze zdziwieniem.

Antique LoveWhere stories live. Discover now