Rozdział.6.

8 1 0
                                    

Porcelana

Patrząc, jak auto powoli rusza z miejsca serce zabiło mi szybciej, świat wirował. Wszystko co budowałam, odkąd odszedł zostało zburzone, każdy fragment jebanej układanki zburzył swoim przyjazdem. Może i byłam naćpana, ale i wkurwiona i zaskoczona. Stałam tak około dwadzieścia minut, bez przerwy wpatrując się w widok za oknem. Ciemność pochłonęła miasto i mój umysł. Nie wiem co czułam trzymając telefon obok ucha z wybranym numerem Jason'a, może nie powinnam. Dopiero go wyrzuciłam, nie powinnam, dlatego zadzwoniłam do Ethana.

-Ethan to on -szepnęłam bez silnie.

-Co?

-Przyznał się.

-Jesteś pod wpływem, może...

-Nie Ethan, powiedział mi to wprost, to kurwa Jason ten jebany chuj!

Płakałam, bo wszystko bolało, ale nie tak jak to. Sądzę, że jego śmierć nie mordowała mnie tak bardzo, jak świadomość, że to wszystko było cholernym kłamstwem. Każdy moment, który spędziłam na odbudowywaniu swojej psychiki, był na nic, on nie umarł.

-Zabije chuja!

Dwa słowa i jedno piknięcie. Dwie minuty później jechałam szybko przez miasto, mogła mnie złapać policja, mogłam mieć wypadek, ale nie mogłam pozwolić Ethanowi dobrać się do mojego byłego. Wiedział gdzie Jason mieszka, ponieważ powiedziałam mu na początku imprezy, że to daleko i że z tego powodu może się spóźnić, na co odparł: "To dwadzieścia minut stąd, jak ma się spóźnić?", nie lubił gdy ktoś nie zjawiał się na czas. Dość szybko znalazłam się pod bogato wyglądającym wieżowcem. Wszystko było szklane i duże. Wbiegłam do środka o mało nie potykając się o swoje nogi. Nie patrzałam na nic dookoła, lecz wyłącznie na windę na końcu korytarza, do której wbiegłam z prędkością geparda, czy jakoś tak. Kliknęłam podświetlony na niebiesko przycisk z napisem 4, bo na tym piętrze znajdowało się jego mieszkanie. Po chwili drzwi się otworzyły, a wyszłam z środka szybkim krokiem, nie zważałam na innych musiałam szybko dostać się na miejsce. 09B  tego numeru szukałam, okazało się, że to dość blisko, więc gdy tylko spojrzałam w swoją prawa ujrzałam Ethana wchodzącego do, jednego z mieszkań, miał za dobrą pamięć. Pobiegłam w tamtą stronę, a gdy tylko stanęłam przed drewnianymi drzwiami, zapukałam z całej siły, usłyszałam tylko krzyk "Otwarte!", po czym weszłam. W środku było szaro i czarno, bardzo nowocześnie i czysto. Nadzwyczaj perfekcyjnie, gdyby nie dwóch wysokich mężczyzn patrzących w moją stronę. Piżama nie pomagała. Tak jakbym nie istniała szybko wrócili do kłótni.

-Jesteś jebanym chujem - Ethan złapała Jason'a za kurtkę.

Ten w odpowiedzi gorzko się zaśmiał.

-Nawet jej nie znasz, a myślisz, że masz prawo się odzywać? -zakpił z niego brunet.

Z mocą odepchnął Howarda od siebie, a ja wszystko oglądałam. Po tak tragicznej podróży nie wiedziałam co ja niby mam zrobić.

-Ja jej nie znam!? -krzyknął zielonooki- Nie było cię tu, kiedy zaczęła terapię, albo była w psychiatryku! Wszystko co przeżywała było przez ciebie -chłopak gestykulował nerwowo rękami- Kiedy płakała, po nocach, ćpała! Kiedy ja sam kurwa z bez radności płakałem, przy słuchaniu jej opowieści! Zniszczyłeś ją, to do mnie mogła zadzwonić, gdy potrzebowała rozmowy i to ja ją wspierałem. Teraz ja cię zniszczę. Nie wiesz co z nią było, po tym jak przypominała sobie o wszystkich mężczyznach z którymi spała!-wziął głęboki oddech- Chce cię usunąć, nie tylko z jej życia, ale ze świata, żebym był pewny, że nigdy nie zobaczę jej znowu w takim stanie i, że nigdy jej już nie skrzywdzisz.

Antique LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz