Rozdział.17.

7 1 0
                                    

Lucyfer

-Bardzo dawno tego nie robiłem -uznał.

Poczułam wstyd. Robiłam to często, zbyt często, szczególnie, kiedy wiele działo się w mojej głowie.

-Nie bałaś się, że ta noc to zepsuje? -zapytał muskając moje nagie plecy dłońmi.

-Co zepsuję? -spojrzałam na jego twarz.

Wyglądał spokojnie, bardzo spokojnie. Ślicznie. Jakby już był rozmarzony w innym zbyt idealnym dla nas świecie. Czułam, że to co zrobiliśmy było normalne i dobre, ale prawda była taka, że się okłamywałam. Dopiero zerwałam z chłopakiem, byłam molestowana, raniłam innych, a i tak mogłam czerpać teraz przyjemność z czegoś tak prymitywnego w moim życiu.

-No wiesz... Nas -oznajmił.

Dyskomfort mocno uderzył moje ciało. On mógł chcieć więcej, ja nie.
Zmęczyłam się kłótniami i bólem, ciągłymi obowiązkami, rozkazami i zakazami. Wszędzie coś lub ktoś dawał mi zasady, kiedy ja nie miałam dość siły by się do nich dostosować. Tak, jedna noc była przyjemna, ale nic do niego nie czułam. Przynajmniej tak sądziłam. Odsunęłam się od jego ciała i okrywając się białym kocem leżacym po mojej lewej, wstałam. Cała miła atmosfera zniknęła razem z jego słowami.

-Niby jakich nas? -spytałam najmilej, jak potrafiłam.

Musiałam wiedzieć w jakiej racji jesteśmy. Jason skinął głową, wyglądał jakbym zwyzywała mu kota, babcie albo motocykl. Niczym małe obrażone dziecko, nawet na pewien sposób zabawnie.

-Jesteśmy znajomymi nie? -czekałam na potwierdzenie.

Jason zawsze był zmieszany. Na przykład przy innych udawał ekstrawertka, co całkiem nieźle mu wychodziło, choć tak naprawdę był introwertykiem. Cierpiał w środku, ale nie pozwalał innym zauważyć, wolał napić się tony alkoholu i po prostu udawać.

-Znajomi raczej się nie ruchają, ale jak tak to widzisz -obraził się- myślałem, że seks jest dla ciebie ważniejszy.

Gorzko prychnęłam, nawet kurwa nie wiedział o czym mówił. Seks był dla mnie niebem i piekłem na raz, zależało to od mojej głowy. Poza tym po tym co stało się w tamtym klubie, nie miał prawa komentować, w dodatku widział mnie w tedy.

-Kiedy ktoś cię maca bez twojej zgody, a potem zostawia, żebyś zdechła z zimna, czasem tego brakuje wiesz? -z każdym moim słowem czułam, jakby wypluwała toksynę- A ty się zachowujesz, jak obrażony dzieciak Jason. Skończ z byciem najważniejszym.

To mnie wkurwiło. Ciągłe robienie z siebie ofiary, on mnie oszukał. On był kłamcą.

-Odkąd tu przyjechałem odzywasz się do mnie jak śmiecia -usiadł naprzeciwko mnie- może czasem przestałabyś być zimną suką?

Chciałam go wyrzucić z pokoju, ale nie mogłam. Nie mogłam nawet wyjść i mieć go w dupie. Zostało patrzeć na te cholernie idealną twarz.

-Jakbyś mnie nie okłamał, chociaż nie czekaj -przyłożyłam palec do skroni i niczym w teatrze pokazałam mu, że myślę, przewracając przy tym oczami- nie wiem co to miało znaczyć! Może cała twoja rodzinka jest pierdolnięta i mnie oszukała co? Jakaś chora gra, no nie wiem konspiracja. To ty byłeś tu zimną suką przez cztery lata.

Chciałam wyjść, ale nie mi nie pozwolił łapiąc za mój nadgarstek.

-Nie wyjedziesz teraz. Możesz krzyczeć, wyzywać mnie i bić, ale nie skończyliśmy. Mów -rozkazał.

Próbowałam się wyrwać, ale mi nie pozwalał, zachowywał się jak dżentelmen i to mnie denerowowało. Bo nie mogłam być zwyczajnie zła i obrażona, przynajmniej nie kiedy pokazywał mi się w takim wydaniu.

Antique LoveWhere stories live. Discover now