Rozdział.21.

8 0 0
                                    

Samolubna

Jak dużym błędem może okazać się jedno słowo. Ile zmienia? Co jeżeli, kiedyś te słowo oznaczało zbliżenie i masę uczuć. Czy po tak długim czasie zmieniło wartość?

Cholera.

-Odsuń się, bo spowodujesz niepotrzebne kłopoty - nie posłuchał. - Jason!

Dalej był w takiej samej pozycji, wpatrując się w moje wargi z mokrymi włosami i ustami i wszystkim co w tamtym momencie chciałam smakować.

-Jebać zasady - ledwo oddychałam. - Zrób to. Ja nie mogę cię całować, ale ty możesz.

Chciałam to zrobić, ale musiałam zachować resztki rozsądku.

-Tańczyłem z tobą, bo tego pragnęłaś. Teraz się odwdzięcz.

Pokręciłam głową, w tym wszytskim zapomniałam o umowię. Już o nią nie chodziło. W pewnym momencie zrozumiałam jedną ważną rzecz. Spędzałam z nim za dużo czasu i za bardzo się zbliżaliśmy. Jakby się spojrzało na nas z czystej perspektywy zachowywaliśmy się, jak para.

-Nie. Nie możemy -byłam stanowcza.

Był tak blisko i to mnie przerażało. Szczególnie dlatego, że blisko nie był tylko fizycznie.

-Nie możemy, czy nie chcesz? -wyszeptał wciąż przy mnie kucając.

Odsuń. Się. Proszę, niech ktoś to przerwie. Ledwo przełknęłam slinę czując utarczywą gulę w gardle.

-Stokrotko - wypowiedział te słowa praktycznie nie słyszalnie. Może nawet mi się zdawało lub oszalałam, ale je słyszałam i czułam napięcie, które stworzyły w powietrzu.

Wiele rzeczy nauczyłam się wybaczać, byle mieć kogoś dla siebie. Bałam się samotności i myśli o radzeniu sobie bez nikogo. Nawet nie chciałam wiedzieć, jakie to uczucie mieć te słowo, jako codzienność. Dlatego często zamiast myśleć o sobie, liczyłam się z dobrem innych. Rzadko wychodziło mi to na dobre, a często miało swoje konsekwencje. Chciałam wstać, ale brunet położył obie dłonie na moich udach i z impetem przyłożył je do siedziska.

-Zrób to -rozkazał po raz kolejny.

Musiałam uciec. Włożyłam nogę pomiędzy jego uda, gotowa uderzyć w kroczę, jednak Jason mnie uprzedził. Rozłożył moje nogi i przesunął się tak, by znajdować się pomiędzy nimi.

-Daj mi spokój.

Nie posłuchał.

-Odpowiedz szczerze, czy gdybyś zapomniała o moralności. Chciałabyś tego? Czy już chcesz? -Gula w gardle coraz bardziej mnie dusiła.

Co on ze mną zrobił?

-Chcę, ale odmawiam, a ty to zaakceptuj.

Zyskałam okazję by uciec. Wytrącony z uwagi chłopak wpatrywał się w moje nogi. Położyłam obie dłonie na jego barkach, które z dużą siłą popchnęłam powodując, że porządnie się zachwiał. Zeszłam z krzesła i poszłam do pokoju. Na łóżku Jasona znajdował się futrzak, spał mrucząc zwinięty w kłębek. Ułożyłam się wygodnie na swoim łóżku i zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam czyjeś kroki i skrzypnięcie materaca w łóżku obok.

-Przepraszam. - Powiedział, o dziwo bez stękania i narzekania. Poddał się. Może i tego chciałam, ale wciąż nie pasowało mi czemu zrobił to tak... Cicho i ozięble. Może wziął moje odmowy zbyt poważnie?

Obydwoje siedzieliśmy w ciszy, jednak nie było niezręcznie. Uchyliłam powieki, by ujrzeć, jak chłopak klika coś w swoim telefonie. Chciałam zrobić to samo, jednak zapomniałam, że został w kuchni. Wstałam idąc, po komórkę leżącą na blacie, wzięłam ją w dłonie, po czym zauważyłam nieodebrane połączenie od nieznanego numeru. Wróciłam skąd wyszłam, jakimś dziwnym zmysłem czując, że to wróży coś złego. W przejściu z jednego pomieszczenia do drugiego, komórka zaczęła wibrować mi w dłoni. Ten sam numer dobijał się do mnie po raz kolejny.

Antique LoveWhere stories live. Discover now