Rozdział.7.

10 1 0
                                    

Super-Bohaterowie

-Chce do domu -oznajmiłam.

Siedziałam obok Ethana w swoim aucie, które on prowadził. Okazało się, że był bardziej rozważny niż ja i dotarł do mieszkania Jasona taksówką wiedząc, iż jest pod wpływem. 

-Właśnie tam jedziemy, nie rozpoznajesz drogi? -zapytał.

To głupie pytanie, wzięłam coś czego nawet nie kojarzyłam, było późno, a mój organizm nie był wytrzymały. Przewróciłam oczami.

-Ja jade ty wracasz taksówką -rozkazałam.

-Ale... -nie dałam mu dokończyć.

-Ethan, dziękuje, że mnie broniłeś, ale źle się czuje -uznałam- i jeżeli liczyłeś na seks to możesz pomarzyć.

Patrzałam na jego profil, który był jak idealna rzeźba. Każdy detal pasował do kolejnego, a światło lamp ulicznych dodawało temu wszystkiemu uroku.

-Na nic nie liczyłem, OK? - westchnął, po czym na sekundę obrócił się w moją stronę- po prostu się martwię, wiele dziś się wydarzyło.

Wiedziałam, jaki był. Bał się gdzie skończę, jak i z kim, odkąd tylko o wszystkim się dowiedział. Gdy mu to opowiadałam myślałam, że to za wiele, ale on tylko potrzebował czasu, potem jakoś daliśmy rade i w końcu pijani trafiliśmy razem do jego sypialni. 

-Kocham cię Missy i naprawdę niczego nie chciałem -upewnił się, że zrozumiałam.

I teraz pewnie każdemu opadły szczęki, słyszałam to od niego, kiedy jeszcze byliśmy przyjaciółmi, a potem mówił to z łatwością, pomimo tego, był świadomy, że nie dostanie tego samego w zamian. Nie umiałam wymówić tych słów, miłość mnie przerażała.

-Wiem, po prostu potrzebuje czasu sama ze sobą- oparłam głowę o szybę -nie musisz więcej tego robić.

Reszta drogi minęła w ciszy, wysiedliśmy z czarnego samochodu. Ethan postanowił odprowadzić mnie do drzwi, by upewnić się, że Jason jest u siebie.

-Pa.

-Pa.

Chłopak pocałował mnie delikatnie w czoło, a następnie zaczął schodzić powoli po schodach. Odprowadziłam go wzrokiem i weszłam do środka. Cisza to jedyne czego teraz chciałam, niestety moja głowa nie zamilkła.

-Co ja mam teraz zrobić? -zapytałam samą siebie.

Nikt nie dał mi odpowiedzi, mogłam iść jutro na terapię, skończyć projekt związany z pracami Jasona i żyć dalej, ale jak? To tylko zdawało się proste, ale patrzenie w jego stronę powodowało, że przechodziły mnie ciarki, wszystko bolało i w tym samym czasie nic nie istniało. Jak miałam żyć z faktem, że mężczyzna, który jako jedyny usłyszał z moich ust słowa "Kocham cię" pojawił się z powrotem. To nie miało prawa zadziałać. Po około godzinie zadręczania się usnęłam przytulona do pilota na kanapie.

***

-Nienawidzę szpilek -powiedziałam w stronę Roberta.

-To są problemy, o których chcesz porozmawiać? -spytał.

Robert Hudson to mój terapeuta, jako mężczyzna po czterdziestce trzymał się dobrze. Miał elegancko ułożone włosy, co prawda całkowicie siwe, garnitur w kolorze jasnego brązu z białą koszulą i kilka sygnetów na palcach. Jego niebieskie oczy czasami mnie przerażały, nawet biorąc po uwagę fakt, że jak na swój wiek był przystojny, a zarost i czarne okulary mu pasowały. Notes w jego ręce był pusty, bo nie wiedziałam jak mu przekazać co się stało.

Antique LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz