Rozdział.12.

4 1 0
                                    

Rozgrzeszenie


-Niestosownie jest myśleć, że ktoś kogo kochasz nie czuje tego samego wobec ciebie -usłyszałam stłumiony głos zza ściany.

Uchyliłam delikatnie powieki, na szczęście w moim pokoju zawsze na noc zakrywałam okna, więc żadne światło mnie nie oślepiło. Przetarłam oczy dłońmi i ledwo kontaktując podniosłam się z wygodnego łóżka. Po pierwszym kroku miałam już dość, ale coś w mojej głowie podpowiadało mi, że muszę wstać. Wyszłam z pomieszczenia i dopiero w tedy poczułam blask słońca. Zaczęłam mrugać oczami byle przyzwyczaić się do jasności, po czym w końcu rozejrzałam się dookoła. W moim mieszkaniu był porządek, każdy brudny talerz, czy szklanka została umyta i pochowana. Wszystkie ciuchy poukładane, a dźwięk pralki dał mi do zrozumienia, że pranie także było zrobione. Szok, jaki poczułam spowodował panikę. Mam wstrząs mózgu, czy halucynację?!

-Wstałaś -usłyszałam męski głos obok.

Obróciłam się w jego stronę i w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, skąd wziął się cud czystości, no tak Jason.  Gdy spojrzałam na telewizor, ujrzałam jakiś naprawdę stary czarno-biały film.

-Masz piżamę... z Hello Kitty? -zapytał zdziwiony.

Omijając jego pytania weszłam do kuchni, wyjęłam z białej lodówki mleko, które nalałam do miski z szafki obok. Pobuszowałam w półkach nad blatem i wyjęłam płatki, którymi dokończyłam swoje danie. Wzięłam w zestawie łyżkę i ruszyłam do salonu. Usiadłam obok chłopaka i zaczęłam jeść swoje czekoladowe, przetworzone jedzenie. 

-Co oglądasz? -spytałam.

-Nie mam pojęcia, ale jest nudne -oznajmił.

Wzruszyłam ramionami i wygodniej ułożyłam się na kanapie.

-To przełącz -uznałam.

Spojrzałam w jego stronę, za to on patrzał na moją różową, puchatą, jednoczęściową piżamę.

-Masz problem do mojej piżamy?

Pokręcił głową i ją uniósł, przez co prawie zderzyliśmy się nosami. Odsunęłam się kawałek i wróciłam do śniadania.

-Masz godzinę, żeby się ogarnąć do pracy- powiadomił mnie - ja się już zbieram -rzucił zanim ruszył w stronę wyjścia.

Zauważyłam że miał na sobie ciuchy, w których spotkałam go wczoraj, lecz mniej brudne, musiał je wyczyścić. Pozostało mi jedno pytanie, o której on kurwa wstał? I jak to możliwe, że jeszcze funkcjonował. Pewnie wypił tonę kawy. Wyszedł, a ja w pośpiechu zaczęłam się szykować. Czy on miał pojęcie ile zajmuje uszykowanie się kobiecie z dwudziestego pierwszego wieku? W dodatku do pracy! Po czterdziestu minutach miałam dopiero włosy i makijaż, dlatego zaczęłam panikować i się stresować. Co spowodowało przywołanie ostatnich wydarzeń i płaczu, na szczęście użyłam wodoodpornego tuszu. Po kolejnym upływie czasu, byłam spokojna, a podkład pod oczami przyklepywałam pudrem matującym w aucie. Mój wygląd nie był na szczycie perfekcji, ale do zaakceptowania, może wiele osób tego nie zauważało, ale nie zdążyłam popsikać włosów odżywką, która dawała efekt wygładzenia, albo nie założyłam tych lepiej układających się spodni. Takie rzeczy, nie były łatwe do dostrzeżenia gołym okiem, przez te słowa mam na myśli okiem osoby, która nie miała fatalnej obsesji na punkcie swojego wyglądu. Życia czasem dawało w kość. Ruszyłam autem, jechałam dość szybko, ponieważ miałam troche opóźnienia, robiłam to oczywiście przepisowo. Dojechałam na miejsce, gdzie na parkingu, nie widziałam motocyklu ani Jeepa, ani motocyklu. Zauważyłam, jakiś tej samej firmy, lecz wyglądał inaczej, był trochę większy i z zielonymi detalami. Weszłam do budynku licząc, na to, że dzisiaj będzie w miarę luźno, ale po ilości pojazdów zdałam sobie sprawę, że nici z moich marzeń. Na wejściu przywitała mnie oburzona kuzynka, blondynka była gotowa mnie zamordować.

-Dziś jestem obrażona -oznajmiła, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.

Przewróciła oczami i poszła w głąb dużej sali, a ja za nią. Przy biurku recepcjonisty siedział Jason. Czym przyjechał? Postanowiłam odpuścić, nie musiałam wszystkiego o wszystkich wiedzieć. Tego dnia ja i on mieliśmy oddzielne zadania, brunet musiał wypełnić papiery, ja pilnować, nawigować gości i opowiadać o sztuce. Musieliśmy również, już poza pracą ustalić ważne rzeczy na temat jego drugiej wystawy. Po dwóch godzinach ciągłego gadania miałam piętnaście minut przerwy, postanowiłam zjeść czekoladowego batonika i wypić kawę z termosu. W trakcie jedzenia do pomieszczenia socjalnego, które znajdowało się obok schowka. Również było małe, znajdowała się tak granatowa sofa, blat kuchenny z mikrofalą i zlewem w tym samym kolorze i całkowicie biała łazienka składająca się z małego lustra na ścianie, toaleta i umywalka. Ściany wszędzie były pomalowane tanią, białą farbą. Nagle do mojego telefonu przyszła wiadomość od nieznanego mi numeru, Sam weszła do pokoju, by napić się wody. Kliknęłam w ikonkę. Na początku nie byłam pewna kto to, lecz zdałam sobie sprawę wnioskując po wcześniejszych wiadomościach, jak w głupiej komedii do środka wkroczył również Jason.

-Victor wrócił -powiedziałam w kierunku Samanthy, na co ta prawie się zadławiła.

Victor: Przyjechałem do stanu na trochę, może na kilka miesięcy. Może cię odwiedzę.

Twarz Jasona też wyrażała strach, problem w tym, że nigdy nie przedstawiałam mu swojego starszego brata.

-Braciszek postanowił mnie wkurwiać -uznałam.

-Masz brata, urodził się niedawno, czy jak? -zapytał, chociaż zachowywał się, jakby wiedział o kim mówi.

-Starszego. Nie było okazji ci go przedstawić -oznajmiłam.

Teraz moja kuzynka, była w szoku, no tak nie wiedziała o mojej rozmowie z byłym i jego nocowaniu, można uznać, że kilka rzeczy musiało pozostać tajemnicą. Dla jej własnego dobra i wytrzymałej cierpliwości do mojej głupoty.

-No to nadchodzi na nas burza -powiedziała, po czym nas opuściła.

Po niej zrobił to również brunet, zostałam sama ze zmartwieniami. Największa zakała rodziny miała przyjechać do miasta, mój braciszek, z którym relacje z roku na rok były coraz to bardziej popaprane. Nie chciałam go widzieć, ani słyszeć, czy nawet czuć tych jego ohydnie drogich perfum. Każdy człowiek popełnia błędy, ale mój brat popełnił ich zdecydowanie za wiele, to prawda kochałam go, ale z łatwością niszczył wszystko na swojej drodze i wszystkich. Miał dwadzieścia siedem lat, a odpowiedzialność i rozsądne myślenie dalej sprawiały mu zbyt wiele trudu by ich używać. Wróciłam do pracy myśląc, jak bardzo zjebie mi on tydzień i pewnie cały miesiąc, kolejne dwie godziny, chwila przerwy i dalej pracowałam. Miałam dosyć patrzenia na tych irytujących ludzi, byli jak mnożące się mrówki. Kiedy wszyscy wyszli, poczułam, że oddycham, powietrze, jednak szybko zamieniło się w duszącą parę, kiedy poszedł do mnie Jason z kimś. Tego dnia to ja zamykałam, więc musiałam zostać jeszcze dwadzieścia minut dłużej. Chłopak stał przedemną z mężczyzną, który śnił mi się w koszmarach.

-On ci to zrobił? -zapytał trzymając go za kurtkę.

Do połowy łysy, niższy od mojego byłego mężczyzna wierzgał się i denerwował.

Przez "to" miał na myśli gwałt.

-Tak -wychrypiałam, ponieważ odebrało mi mowę.

Skinął głową, po czym zaciągnął go do schowka, gdzie siedzieli dosłownie pięć minut, słyszałam jakieś marudzenie, ale bałam się zajrzeć do środka. Kiedy drzwi się otworzyły Jason stał dumny z siebie w przejściu, a łysy mężczyzna wyszedł na czworaka, poczołgał się do mnie z podbitym okiem, pocałował moje buty i zaczął raczkować w stronę wyjścia. Ledwo oddychałam. Co on mu kurwa zrobił?

-Czy ty mu coś połamałeś?! -przestraszyłam się.

Uśmiechnięty pokręcił głową.

-Prócz śliwki nie ma nawet draśnięcia -oznajmił- zrobiłem mu tylko małe rozgrzeszenie.

-Dziękuje -powiedziałam niepewnie.

Chłopak wyszedł bez pożegnania, po drodze wywracając z kolan mojego gwałciciela. Jak bardzo można kogoś skrzywdzić, by był gotowy tak się upokorzyć? On się, jednak zmienił i to cholernie. Stał się zimny i gotowy posunąć się bardzo daleko, tylko po co? Co on chciał tym osiągnąć? I z skąd wiedział kim był ten człowiek, jak go znalazł. Jakie do cholery miał kontakty? Teraz Victor nie był już jedyną niewiadomą. Burza się zaczęła, a rozgrzeszenie zdobyło nową cenę.

Antique LoveWhere stories live. Discover now