Rozdział XV

62 8 2
                                    

-Nie, nie, wydaje Ci się. - zapewniała go kobieta. Jednak zaraz po tych słowach zakryła twarz dłońmi.
-Nathalie, co się z Tobą dzieje? Mogę Ci jakoś pomóc?
-Możesz zawołać Adriena? Albo po niego pójść?
-Oczywiście. - od razu udał się we wskazanym kierunku.
-Adrien, możesz przyjść na chwilę na dół? Nathalie Cię potrzebuje.
-A coś się stało? - spytał zaniepokojony dziwnym wyrazem twarzy ojca. - wyglądasz na przestraszonego.
-Tak! Bo nie wiem co się z nią dzieje!
-A więc o to chodzi. - odparł chłopak i zdecydowanym krokiem udał się do kuchni. Gabriel popędził za nim. Jego syn otworzył jedną z szafek i wyjął jakieś tabletki. Następnie nalał wody do szklanki i wszedł do gabinetu. Oboje zastali kobietę w takim stanie, w jakim była kiedy projektant ją opuszczał. Adrien odstawił lek i naczynie na biurku i złapał Nathalie za ramiona. Kobieta zaczęła szybko oddychać.
-Spokojnie, to tylko ja. - mówił chłopak uspokajającym tonem a następnie poprowadził ją w kierunku kanapy i pomógł usiąść. Potem podał jej leki i czekał, aż połknie tabletki.
-Lepiej? - spytał kiedy skończyła.
-Odrobinę. - odparła zmęczonym głosem.
-Tabletki zaraz powinny zadziałać. Może chcesz się położyć?
-Nie ma takiej potrzeby.
-Ale to Ci zawsze pomaga. - stwierdził. - No chociaż spróbuj. - To rzekłszy położył jej poduszkę pod głowę i pomógł się powoli i delikatnie położyć. Gabriel obserwował całą tą scenkę z zapartym tchem.
-Popilnujesz jej przez chwilę? - spytał syn - Muszę oddzwonić do Nino. Napisał do mnie, że to bardzo ważna sprawa. - oznajmił i wyszedł zostawiając dorosłych znów samych. Gabriel uklęknął przy kanapie, na której leżała i na nią spojrzał. Leżała praktycznie bez ruchu, bardzo spokojnie. Oczy miała zamknięte, a jedynym elementem, który wykonywał jakieś czynności, była klatka piersiowa falująca raz do góry, a raz na dół. Przynajmniej mężczyzna miał pewność, że spokojnie oddychała. Przypatrywał jej się przez chwilę, po czym rzekł głosem pełnym rozpaczy:
-Co się z Tobą dzieje? Przecież Cię wyleczyłem.
Kobieta niemrawo podniosła jedną gałkę oczną.
-Tak, wyleczyłeś mnie z choroby spowodowanej używaniem zepsutego miraculum... - wysapała.
-Więc co to jest?
-Później Ci powiem... teraz daj mi odpocząć...
Mężczyzna skinął głową i się podniósł. Jednak wciąż miał na nią oko. Po chwili wrócił Adrien. Oznajmił, że musi na chwilę wyjść z domu. Tabletki i szklankę zaniósł z powrotem do kuchni, zapytał się Nathalie jak się czuje i nakazał ojcu jej pilnować. Potem opuścił dom.

Gabriel czuwał przy Nathalie przez pół godziny. Potem przyuważył, że się kręci, więc udał się na moment do kuchni. Po chwili wrócił ze szklanką wody. Kobieta akurat się podniosła i usiadła na kanapie pocierając zmęczone oczy i spoglądając niemrawo na Gabriela.
-Ja... p-przyniosłem Ci wody... pomyślałem, że może będzie chciało Ci się pić, jak już się obudzisz.
Kobieta spojrzała na szklankę a potem wolnym ruchem przekrzywiła głowę w stronę Gabriela.
-Teraz? - spytała.
-Ale co teraz? - spytał zdezorientowany.
-Teraz mi przynosisz wodę? A pamiętasz co mi odpowiedziałeś jak Cię prosiłam ostatnio o marną szklankę wody? - rzekła w wyrzutem.  Gabriel zamyślił się przez moment. Na myśl przyszła mu tamta sytuacja sprzed kilku miesięcy.

"-Czy-czy... mógłbyś... mi... przynieść... szklankę... wody...? - poprosiła go pewnego razu. - Nie mam siły... się ruszyć... a tak bardzo chce mi się... pić...
-Nie mam teraz na to czasu... - I odszedł. Z twarzy Nathalie spłynęła łza."

Teraz czuł się bardzo żałośnie poniżony.
-Wiem, że źle się zachowałem... nie na to zasługiwałaś, nie na to by umrzeć w samotności... powinienem Cię otoczyć wielką opieką, powinienem przy Tobie służyć, dać Ci wszystko co najlepsze, tak jak miała to Emilie, a przeze mnie zmarłaś w najgorszych męczarniach... tak bardzo się męczyłaś w ostatnich chwilach a ja się jeszcze nad Tobą znęcałem. Przepraszam... nie wynagrodzę Ci tego, ale mogę przynajmniej spróbować od małych rzeczy - to rzekłszy podał jej szklankę - Obiecuję, że od teraz będę zawsze przy Tobie, cokolwiek złego będzie się działo. Będę o Ciebie dbał i się o Ciebie troszczył.
Nathalie wpatrywała się przez chwilę w naczynie w milczeniu a potem po prostu wzięła szklankę z jego rąk i upiła kilka łyków, oddając mu ją znów do rąk. Następnie podniosła się z

kanapy.
-Nie powinnaś jeszcze wstawać, odpocznij sobie jeszcze.
-Jest okej. - kobieta machnęła ręką. Znów nastała chwila ciszy.
-Powiesz mi wreszcie co się z Tobą dzieje? - spytał przerywając wreszcie długi moment milczenia.
-Mój lekarz powiedział, że mam traumę po tym wszystkim czego doświadczyłam i problemy związane ze stresem czy coś... nieważne i tak Cię to nie obchodzi - rzekła i chciała odjeść, ale on złapał ją za nadgarstek. Widząc jej wyraz twarzy natychmiast ją puścił.
-A właśnie, że mnie to obchodzi. - rzekł stanowczo zdecydowanym głosem.
-No czasem po prostu mam takie ataki paniki. Wtedy zaczynam szybko oddychać, cały świat się kręci i potrzebuję tabletek na uspokojenie.
-A to się często zdarza? - dopytywał się. Chciał wiedzieć wszystko nawet z najmniejszymi szczegółami.
-Czasami. Może raz na tydzień.
-To niedobrze...
-Przyzwyczaj się. - rzekła niedbale po czym opuściła pomieszczenie.

"Wielki Finał" (Miraculous Gabenath)Where stories live. Discover now