Rozdział XXIV

71 8 0
                                    

Znów się zapomniała, znów się do niego zbliżyła, a przecież tak bardzo nie chciała tego robić. Nie chciała znów przechodzić przez to samo. Wciąż miała na sercu rany po dawnych czynach Gabriela i nawet fakt, że teraz bardzo się starał nie sprawiał, że była w stanie całkowicie mu wybaczyć. A jednak gdy była blisko niego czuła się szczęśliwa. Tylko, że zaraz potem karciła się w myślach za to, że znów pozwoliła sobie na bliski kontakt z nim. Przecież już go nie kochała, czuła do niego wstręt, a może nic już do niego nie czuła. Przynajmniej tak deklarowała. Więc skoro zupełnie nic w stosunku do niego nie czuła, to dlaczego chciała być blisko niego? Dlaczego to było takie trudne? Czemu tak bolało?
-Jak się miewasz? - spytał projektant wchodząc do kuchni.
-Koszmarnie! - krzyknęła i odwróciła się gwałtownie w jego stronę. Cała się trzęsła.
-Co się stało? - spytał podchodząc do niej szybkim krokiem.
-Ja chyba... wzięłam nie te tabletki... - powiedziała drżącym głosem a on przysunął ją bliżej siebie.
-Jak to się stało? - spytał spokojnym głosem.
-Tabletki pobudzające... brałam je jeszcze jako Mayura... żeby całkiem nie opaść z sił... pomyliłam je z tymi na uspokojenie...
-No to musimy poczekać, aż przestaną działać, tak? - mówił do niej bardzo ciepłym i opanowanym głosem. Chociaż bardzo się o nią martwił. W jej oczach dostrzegł strach. Sam się bał, chociaż starał się tego nie okazywać. - Chodź ze mną. Może się położysz albo zrobię Ci ciepłą kąpiel to się zrelaksujesz i... - wtedy kobieta złapała go dłońmi za twarz i przysunęła do swojej. Złożyła na jego ustach kilka bardzo namiętnych pocałunków, po czym rzuciła mu się na szyję płacząc. Gabriel był zszokowany. Jedyny gest na jaki się zdobył to pogłaskanie jej po włosach. Wtedy się od niego odsunęła i krzyknęła:
-A wiesz, że to wszystko Twoja wina?! - wytykała go palcem. - Mieszasz mi ciągle w głowie, mam już tego dosyć. Odkąd się znów pojawiłeś wszystko jest inaczej! Najpierw mnie narażasz na utratę życia, potem ranisz, nie było Cię przy mnie gdy umierałam, a potem nagle wracasz i jesteś milszy niż na początku! I co ja mam sobie myśleć! Jak mam Cię niby traktować?!
-Ja wiem... że to jest dla Ciebie trudne... - mężczyzna spuścił głowę - ale wiedz, że chciałem Ci tylko pomóc. Chciałem naprawić swoje błędy. Ale... widać nie wszystko da się naprawić... - rzekł zrezygnowany i zniknął jej z pola widzenia. Wtedy Nathalie zakręciło się w głowie i to tak bardzo, że wylądowała na podłodze. Zaczęła szybko oddychać, jej tętno i ciśnienie drastycznie wzrosły. Próbowała się podnieść, jednak wszelkie działania były na nic - nie miała siły. Zaczęła szukać słabą dłonią po blacie swojego telefonu. Chciała zadzwonić do kogokolwiek. Do Adriena? Na pogotowie? Nawet do Gabriela. Ale niestety nie powiodło jej się. Nagle poczuła pieczenie na dłoni. Kiedy na nią spojrzała była cała zakrwawiona. Teraz kompletnie nic już do niej nie docierało. Jak się okazało szukając na oślep telefonu, macając ręką po blacie, przypadkowo włożyła ją w leżący tam ostry nóż, który rozciął jej skórę.
-Muszę coś zrobić zanim się wykrwawię na śmierć. - pomyślała. Jednak było już za późno, bo wtedy straciła przytomność.

Obudziła się w szpitalu. Spojrzała w lewo - obok znajdowała się pielęgniarka, która notowała coś w notatniku.
-Jak ja się tu znalazłam?! - krzyknęła, na co kobieta mająca właśnie dyżur aż podskoczyła.
-Znów miała Pani atak paniki. I przy okazji rozcięła sobie Pani dłoń. - Nathalie spojrzała na rękę, która teraz na szczęście była już opatrzona. Pielęgniarka kontynuowała. - On panią uratował - kobieta wskazała na siedzącego na korytarzu Gabriela. - Gdyby nie on, mogłaby już pani nie żyć. Wykrwawiłaby się pani na dobre.
-On... mnie tu przywiózł? - spytała.
-Tak. Znalazł panią w kuchni i od razu zareagował.
-Może go pani tu zawołać? - spytała, na co kobieta skinęła głową i udała się na korytarz. Nathalie spojrzała jeszcze raz na mężczyznę. Wydawał się być jakby nieobecny. Lekarz do niego coś mówił, lecz on sprawiał wrażenie jakby niezainteresowanego jego słowami. Natomiast na dźwięk głosu pielęgniarki:
-Pani Sancoeur wreszcie odzyskała przytomność i chce się z Panem zobaczyć. - Natychmiast poderwał się z miejsca i szybkim krokiem udał się w stronę wskazanego pomieszczenia. Wszedł bardzo ostrożnie i niepewnie. Wolnym krokiem zbliżył się do kobiety.
-Uratowałeś mi życie... - wybełkotała na jednym tchu przerażonym głosem. W końcu nie wiedziała, jak zareaguje po ich ostatniej rozmowie. - Będę Ci za to wdzięczna do końca życia... - kontynuowała wciąż na niego nie patrząc. - Ale... czemu to zrobiłeś? Byłam dla Ciebie podła.
Gabriel gniewnie nastroszył brwi i zbliżył się jeszcze trochę do siedzącej na łóżku kobiety.

"Wielki Finał" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz