Rozdział XXII

57 8 1
                                    

Na szczęście tylko trochę ją drasnął. I nie był to też prawdziwy nabój a raczej jego podróbki co jednak nie wykluczało faktu, że były niebezpieczne. I z tego też powodu musieli wracać. Gabriel całą drogę nic się nie odzywał. Nawet nie powiedział, że to on będzie kierował, bo nie chciał, żeby Nathalie na niego nakrzyczała. A doskonale widział jak poirytowana była. Prowadziła, więc samochód z lekko krwawiącą ręką, bo na strzelnicy skończyły się bandaże, a ona była zbyt uparta by podjechać do apteki.

W domu mężczyzna zauważył, jak Nathalie sama próbuje sobie opatrzyć ramię i nieźle się przy tym męczy.
-Wiesz, że bandaż ciężko założyć jedną ręką? - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy opierając się o ramę drzwi z założonymi rękami. Upartość Nathalie nie znała granic. Gabriel już kilka razy jej mówił, że prowadzenie z taką raną było nieodpowiedzialne, że mogło jej się coś stać, że pójdzie do apteki po więcej bandażu, że sam jej opatrzy tą ranę, że jej pomoże. A ona na wszystko odpowiadała, że sama sobie poradzi.
-Sama sobie...
-Tak, już to słyszałem. Że sama sobie poradzisz. Ale myślę, że akurat z tym sama sobie nie poradzisz. - rzekł i zbliżył się do niej. Wyrwał jej z dłoni bandaż i sam zaczął go obwiązywać wokół jej ramienia.
-W ogóle mnie wtedy nie słuchałeś! - powiedziała donośnym tonem wskazując na niego palcem.
-Wiem. Przepraszam. Naprawę bardzo mi przykro. Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Komuś mogła się stać krzywda. A tam, komuś! Adrienowi mogła stać się krzywda. A Ty już jesteś ranna. Jestem głupi. - mężczyzna spuścił wzrok.
-Wcale nie. - zaprotestowała łapiąc go za podbródek i zmuszając go do kontaktu wzrokowego. - Nie każdy jest świetny za pierwszym razem. Byłeś po prostu trochę zbyt rozkojarzony. Ała! - kobieta zmarszczyła brwi.
-Wybacz. Nie chciałem tak mocno.
-I tak robisz to bardzo delikatnie. - kobieta lekko uśmiechnęła się do niego.
-Już skończyłem. Na pewno nie chcesz żebym zadzwonił po lekarza?
-Nie ma takiej potrzeby.

Wieczorem musiała jakoś wziąć prysznic, ale z tym bandażem było to nie lada wyzwaniem. Odwiązała go delikatnie, po czym weszła pod prysznic.
-Argh... - syknęła z bólu. - Ale to piecze. - zapłakała. Może rana nie była duża, ale za to ból był nie do zniesienia. Wyszła z łazienki bardziej zmęczona tą kąpielą niż zrelaksowana, delikatnie masując się po ramieniu. Przed drzwiami stał Gabriel.
-Co Ty tutaj robisz? - spytała już lekko podminowana tym, że wszędzie gdzie była ona, on również się pojawiał. Że nie dał jej nawet chwili świętego spokoju, nie miała prywatności, ciągle coś mówił, nie uważał jak ona do niego mówiła, gapił się na nią bezmyślnie, a co najważniejsze ta rana to była jego wina, a ją bardzo piekło. Więc emocje jej puściły.
-Pytam się coś Ciebie! Gabriel! Gabriel! - pstryknęła mu palcami przed twarzą i dopiero wtedy doszedł do siebie.
-Wybacz... po prostu... się martwiłem... bardzo Cię boli? - spytał i złapał ją za bolące miejsce. Ona się tylko zatrząsła i spojrzała w dół. - Nathalie, wszystko okej?
-Nie... nic nie jest okej... mam tego dosyć. Jak tylko się pojawiasz to dzieje mi się jakaś krzywda!
Gabriel nie rozumiał skąd ta nagła zmiana nastroju u niej.
-Nathalie, bardzo mi przykro przez to co się stało. Przepraszam.
-To już słyszałam! Ale mnie to po prostu męczy! I boli! I... - z jej twarzy pokapały łzy.
-Co się z Tobą dzieje?
-Ja nie wiem! - rozpłakała się. - Ja nie wiem co się dzieje! Nie wiem gdzie ja jestem! Po co tu jestem! Dlaczego życie mnie tak nienawidzi! - kobieta zaczęła szybko oddychać.
-Znów masz ten atak paniki? - spytał zaniepokojony.
-Nie! Nie o to chodzi!
-Jesteś na mnie zła, rozumiem, ale...
-Nie jestem zła! Znaczy jestem! Arg... ja już sama nie wiem co czuję! Nie wiem co mi jest! Chcę zostać sama! - krzyknęła i tak jak stała po prostu poszła do pokoju. Usiadła przy ścianie i wpatrywała się w obraz z jednej z wypraw, na której była razem z Gabrielem i Emilie.
-Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane? Zawsze było... co się ze mną dzieje? - spojrzała na swoje dłonie. - Czemu nie potrafię nad sobą zapanować...? To do mnie niepodobne... - przetarła dłonią łzę i wstała. Nagle dostrzegła na swoim łóżku bukiet pięknych róż.
-Co to? - zdziwiła się i podeszła bliżej, by przyjrzeć się kwiatom. Dołączona była do nich mała karteczka:

"Mam nadzieję, że ta rana na ręce nie boli tak bardzo jak Twoje złamane serce. Dobrze wiesz, że nie chcę Cię krzywdzić, ale robię to cały czas. Proszę, wybacz mi...
Twój Gabriel"

-To Ty wybacz mi... - rzekła.
Potem ubrała się i skierowała się na dół.

"Wielki Finał" (Miraculous Gabenath)Where stories live. Discover now