꧁༺ Rozdział 10 ༻꧂ Obawy o utratę sztuki

73 3 28
                                    


#DJBSwattpad

꧁༺ ༻꧂


  Tamtej nocy, gdy zobaczyłam Diega, siedzącego na granicy dachu, nie mogłam spać. Zaśpiewałam razem z nim, ukochaną piosenkę, a później namówiłam, aby walczył dalej. Posłuchał się.

To druga noc, kiedy nie śpię, a właśnie dochodzi druga w nocy. Siedzę na pół leżąco, a głowa mojego przyjaciela służyła mi za mały stoliczek. Chłopak również nie spał. Oboje byliśmy bardzo przyjęci tym wszystkim, co się stało. Nuciłam jakąś melodię, gdy siedemnastolatek westchnął.

 — Nie mogę zmrużyć oka. Nie wiem co by było, gdyby od tak sobie wstał i spadł. Rozleciałby się na mały proch. A ja razem z nim, Violet.

Było mi cholernie przykro, gdyż czułam to, co on. Wielokrotnie chciałam odejść do jakiegoś lepszego miejsca. Próbowałam i próbowałam, ale ktoś mnie tu silnie trzymał i nie chciał puścić.

Dla mnie Jeremi Pasquarelli był bohaterem. Mogłabym napisać o tym rozprawkę. Miałam tyle argumentów, że na pewno byłoby co czytać. Chłopak uratował mnie, choć tego nie chciałam. Oczywiście, teraz widzę, że cieszę się, że tu jestem. Był moim księciem, wyrwał z klatki w której utknęłam.

Klatka w której mieszkała moja głowa była zrobiona ze złota. Jej kratki parzyly mnie w ręce i w każdą część ciała, ilokroć oparłam się o metal z bezsilności. Ta złota klatka nie była niczym ozdobiona i nie było w niej źródła światła. Siedziałam w ciemności na złotej podłodze, chcąc się uwolnić. Próbowałam z niej wyjść. Za każdym razem gdy to czyniłam, niewidzialne łańcuchy na moich nadgarstkach i nogach ciągnęły mnie ku dołowi, aż na samo dno.

Odbiłam się z niego.

Diego Fernandes też to wczoraj zrobił, ale na jakiego nadgarstkach nadal była ta czerwona wstążka i mocne łańcuchy, które miały nad nim władze.

Choroby mają nad człowiekiem swoje własne łańcuchy, które zaplatają się w duszę i ciało człowieka.

Cukrzyca posiadała moje ciało i organizm. Stany depresyjne i lękowe przejęły kontrolę nad umysłem i zraniły mnie doszczętnie, ale odbudowywałam się powoli.

—  Musimy mu pomóc.

 Myślę, że jeszcze jestem zbyt słaba, by mieć kontakt z osobami, które cierpią na to samo, na co wycierpiałam się już ja...

 Nie bez powodu powiedziałem, że jesteście tacy sami. - podniósł się i spojrzał na mnie.

— I co mam zrobić, Jeremi? Jeśli on sam nie zauważy jak upada coraz niżej, w końcu zderzy się z rzeczywistości i zobaczy, że swoim osobistym cierpieniem, daje cierpienie innym, którym na nim zależy.

Miałam rację. Dobrze o tym wiedział.

 Z nim jest taki problem, że jak za dnia na niego spojrzysz, masz wrażenie, że wszystko gra, ale kiedy dopada go ten stan, nie jesteś w stanie nawet go rozpoznać.

 Co się wydarzyło w jego życiu, że jest taki złamany, przyjacielu?

 —  Gdybyś zaczęła z nim rozmawiać, gdybyście się przed sobą otworzyli, pewnie by ci powiedział.

Dobrze jest być samymWhere stories live. Discover now