꧁༺Rozdział 20༻꧂Dotyk

37 3 8
                                    

                                                                              



                                                                                     ꧁༺༻꧂



     Dzisiaj w miasteczku, gdzie zło nigdy nie śpi, a ludzie zaczynają życie po dwudziestej drugiej, była organizowana impreza z okazji nocy świętojańskiej. Jeremi od rana chodził nakręcony, bo zwyczajnie się cieszył, że będzie dobra okazja na to, żeby potańczyć i to jeszcze na plaży. Ja sama póki co nie dzieliłam jego entuzjazmu, bo od rana nic nie współgrało. Wyrwane wkłucie od pompy, popsute zabezpieczenie, nietrzymający się sensor i na domiar złego dużo za niskie cukry.

Och, cukrzyca lubiła sobie ze mną pogrywać, ale nie dawałam się.

Nadchodził już wieczór, a przyjaciel poganiał, bym zaczęła się szykować. Koniecznie chciał zaparkować gdzieś w bezpiecznym miejscu swoim cackiem, czyli motocyklem. Doskonale wiedziałam, że zależy mu, aby nie było na nim żadnej skazy ani zadrapania. Z dobrym szczególikiem, że to ja ostatnio, prawie wjechałam nim w drzewo.

Ze znudzonym wyrazem twarzy, poszłam do łazienki, uprzednio wzięłam ze sobą wszystkie potrzebne mi kosmetyki, plaster do sensora i kreację na tę jakże cudowną noc. W głosie nie słuchać mojego entuzjazmu, ale to tylko dlatego, że pisałam okropnie smutną scenę w nocy. Minęłam się z Jeremim, który wyglądał jak szczęśliwy szczeniaczek z pięknym uśmiechem.

Po chwili usłyszałam muzykę z jego pokoju. Wiedział, co ma mi puścić, abym zechciała zacząć się szykować na imprezę. W głośnikach zaczęła lecieć playlista wyłącznie z Rihanną, kiedy myłam zęby. Nieświadomie zaczęłam nucić pod nosem S&M i kręcić biodrami. W lustrze ujrzałam tego bystrego bruneta, który przyglądał mi się dłuższą chwilę, po czym skwitował moje poczynania słowami:

- Wiedziałem, co mam zrobić, żebyś zechciała iść na imprezę. - odwrócił się tyłem, w momencie, gdy już podchodziłam do prysznica. - Następne będzie Danza Kuduro, więc jestem pewien, że już będziesz chciała tańczyć.

- Jeremi... przysięgam, że jeśli w tej chwili nie-

- Wiem... znam cię na wylot. - posłał mi buziaka w powietrze.

Cholera miał dobry humor. Naprawdę chciał iść na tę imprezę. Wyszedł, a ja zaczęłam mydlić swoje ciało i rozkoszowałam się letnią wodą, bo jak zwykle, pogoda była taka, że żar lał się z nieba. Dziwiłam się samej sobie, jak daję radę utrzymać w miarę dobre cukry. Pogratulować. Prysznic zajął mi siedem minut i już wycierałam się ręcznikiem, potem ubrała świeżą bieliznę i wzięłam się za suszenie włosów. Z jakiegoś powodu lubiłam ich odcień. Były ciemno brązowe, ale gdzieniegdzie miałam jasne kosmyki, które zostały po rozjaśnianiu. Szybko je wysuszyłam, a one same stały się lekko pofalowane. Tak już miałam.

Włożyłam na siebie sukienkę i chwilę tak patrzyłam na swoje ciało. Sukienka była cała biała, w końcu taki był dresscode na imprezę, ale nawet dobrze na mnie leżała. W końcu po kilkunastu dniach nienawiści do swojego ciała powiedziałam sobie, że wyglądam w czymś dobrze. To była ulga. Sukienka sięgała mi do połowy uda, więc była dość krótka, ale taka mi się spodobała. Talię opinała mi trochę bardziej, ale nie przeszkadzało mi to. Pompę miałam na widoku, bo zaczepiłam ją o pasek, tak samo, jak sensor, też było widać. Było w porządku.

Góra sukienki miała cienkie ramiączka, co może niezbyt dobrze współgrało z moimi piersiami, ale przy dłuższym namyśle, wyglądało to dobrze. Odważnie, ale nie wyzywająco. Kreacja delikatnie podkreślała moje atuty, co nie było złe. Poczułam ulgę i jakiegoś rodzaju wolność, kiedy nie nadeszły do mnie żadne zły myśli w związku z moim wyglądem i zaczęłam robić makijaż.

Dobrze jest być samymWhere stories live. Discover now