꧁༺ Rozdział 17 ༻꧂Wyjątkowy prezent

36 6 8
                                    

#DJBSwattpad na Twitterze!

Kochani zauważyliście błędy to piszcie. Pomoże w korekcie

Rozdział być wczoraj, ale zapomniałam

Moje sociale: 

twitter: stormyandsunnyw

insta: stormyandsunnywtt

tiktok: stormyandsun

            ꧁༺༻꧂

   Wieczorem siedząc na plaży, miałam na kolanach zeszyt z moimi wierszami. Dopisałam jeden, może dwa. Potem wszystko pamiętałam, jak przez mgłę. Przez kilka dni ukrywałam obrzydzenie do samej siebie, do swojego ciała. Próbowałam sobie tłumaczyć, że jutro będzie lepiej, że to gorszy dzień, jak mówił wcześniej Jeremi. Później zamknęłam zeszyt i położyłam gdzieś obok na kocu. Wpatrywałam się w morze, bo mnie uspokajało. Fale wprawiały mnie w ukojenie, dzięki czemu serce wyznaczało normalny rytm. Miałam tylko nadzieję, że Jeremi mnie tu nie znajdzie i nie będzie chciał siedzieć tutaj ze mną.

Zaniosłam się płaczem. Objęłam się mocno ramionami, wykorzystując technikę motylka, która wyciszała moje drżące ciało. Wzięłam jeden głęboki oddech. Drugi. Nie pomagało. Zapragnęłam zapalić papierosa, albo popływać w morzu. Potrzebowałam uścisku mojej mamy. Jej dotyku. Mimo że na co dzień nie tęskniłam za nią tak bardzo, jak teraz, tak w tym momencie, tylko ona była mi potrzebna.

Nagle usłyszałam, że ktoś coś do mnie mówi. Nie zarejestrowałam niestety, kto, wbiłam paznokcie w ramię, chciałam przestać się trząść. Już wiedziałam, że będę musiała odespać atak paniki. Powoli odwróciłam głowę w strony rozmówcy, modląc się, by to był Jeremi.

Jakże słabe było moje błaganie.

Natychmiast schowałam twarz w dłoniach.

  — Aż tak nie cieszysz się na mój widok? Spójrz na mnie.

Kiwałam przecząco głowę. Nie chciałam by mnie widział w takiej stanie. Od razu uderzały we mnie wyrzuty sumienia. Nie mogę traktować go, jakby nie istniał.

  — Spójrz na mnie, Violet. Wiem, że nie możesz złapać tchu. — usiadł obok i delikatnie położył dłoń na moim ramieniu, a ja się wzdrygnęłam i popatrzyłam na niego wściekłym wzrokiem.

Chciał ukoić moje nerwy swoim dotykiem, a ja nijak na to zareagowałam. Usiadł się bokiem do mnie i przyglądał się profilowi mojej twarzy. Uśmiechnął się blado.

  — Chciałabyś chodzić po brzegu?  — jego głos był miękki i delikatny i nigdy wcześniej nie słyszałam tak przyjemnego tonu.

Kiwnęłam głową, bo nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Chłopak nadal się uśmiechał i powoli, jakby z obawą, włożył rękę pod moje plecy, a drugą rękę pod kolana. Bez problemu uniósł mnie do góry, a ja zmęczona, oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Już nie obchodziło mnie, co stało się ostatnio stało ani, że ledwo się znamy.

Bo był przy mnie w jednym z najgorszych momentów i to się liczyło.

Szedł ze mną przez plażę, a ja obserwowałam zachód słońca. Od jego ciało promieniowało przyjemne ciepło, a serce szatyna biło szybciej. Ustał przy samym brzegu, a ja przymknęłam powieki. Nie chciałam stawać na nogi, ponieważ bałam się, że zrobi mi się słabo. Słyszałam jak fale uderzały o brzeg. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk.

  — Diego — powiedziałam zachrypniętym głosem. — Dlaczego mi pomogłeś?

Zrobiło mi się lepiej, więc poprosiłam go, aby postawił mnie na ziemię. Spojrzałam na niego z czułością, choć może nie powinnam.

Dobrze jest być samymWhere stories live. Discover now