꧁༺ Rozdział 12༻꧂ Letni deszcz i dreszcz

90 4 55
                                    

Uwielbiam ten rozdział, za wszelkie nagłe poczucie ekscytacji nie odpowiadam 🤭

꧁༺༻꧂

Diego


    Lubiłem spędzać noce i wieczory na skateparku. Z reguły towarzył mi Jeremi, ale dzisiaj byłem tutaj sam. Lekko załamany chłopak, który właśnie pokłócił się z ojcem i wybiegł z domu z deską. Wziąłem ze sobą papierosy, chociaż nie paliłem dużo. Jednego papierosa dziennie. Czasami jednego raz na tydzień. Zdarzało się, że kiedy wybierałem się gdzieś dalej, paliłem wiecej, ale potem nie mogłem nawet spojrzeć na paczkę papierosów.

Skatepark oświetlały latarnię. Trzy, może pięć. Łzy lecące z moich oczu rozmazywały mi obraz świata. Nie lubiłem się kłócić z ojcem, bo kto lubił kłócić się z rodzicem? Nikt.

Siedziałem na murku, a zamiast jeździć wpatrywałem się w jeden punkt. Słowa ojca raz po raz odbijały się w mojej głowie a jak pieprzony bumerang. Zdawało mi się, że je zapomnę i nie będę się przejmował, ale zabolały mnie. Przez swój stan, od marca zbierałem złe oceny w szkole, a teraz kiedy nadeszły wakacje, tata stwierdził, że dorabianie sobie w warsztacie u sąsiada to zły pomysł. Zabrał wszystkie moje odłożone pieniądze. Zostawił mi tylko symbolicznie kilka euro jako kieszonkowe.

Mama była załamana po śmierci Ameli, ale grała silną, jak większość z nas. Ja oddałem się właśnie pracy u sąsiedniego, sympatycznego mechanika, który dużo mnie nauczył. Byłem skurwiony słowami ojca, który nie mógł chyba znieść, że już pracuję. To on miał nas utrzymywać, ale kiedy zobaczyłem, że zaczyna nam brakować pieniędzy, a mama prowadziła zeszyt z wydatkami, bez żadnego ale, wróciłem do pracy. Lubiłem to. Interesował mnie ten zawód i wiązałem z nim przeszłość.

Ojciec tego nie popierał, ale nie mówił głośno, aż do dzisiejszego wieczoru.

Pan Albert pracował w swojej firmie już od dziesięciu lat, miał doświadczenie i dobre opinie. Mówił, że zatrudni mnie na pół etatu, gdy będę pełnoletni. Tak też się stało. Nie popracowałem za długo. Chciałem się czegoś nauczyć, ale nie było mi dane. Chciałem się komuś wygadać, z tego wszystkiego co czasami czuje. Co uderza we mnie jak fala, kiedy wszystko mnie przytłacza, a nikogo nie ma obok.

Jeszcze kilka miesięcy miałem bardzo dobrą relacje z ojcem. Rozmawialiśmy wieczorami, a on opowiadał o swojej młodości.

Wszystko się zmieniło zbyt raptownie.

Moje myśli przejęła ta cała spokojna szatynka i jej relacja z Jeremim. W roku szkolnym chodziłem z nim do tej samej klasy, na kółko matematyczne, na zajęcia z fotografii i w ogóle na większość przedmiotów, jakie miałem w przedostatniej klasie. Przyjaźniliśmy się. Na wakacje przyjeżdżała tu Violet. Jeremi nigdy nie wspominał, że mieszka w Hiszpanii. Mogłem tyle razy z nią porozmawiać, ale nie miałem odwagi. Poznaliśmy się na tej imprezie, a teraz mnie do niej ciągnie i chce być blisko, by ją poznać.

Prawda była taka, że od roku obserwowałem ją na Instagramie i w sekrecie oglądałem zdjęcia. Wydawało mi się, że jest podobna do mnie, ale jak widać, było to tylko złudzenie. Uśmiecham się odrazyu, kiedy ktoś o niej wspominać.

Bo prawda była taka, że od roku sprawdzałem czy oddała komuś swoje serce, czy może będzie tutaj też w zimę, chciałem przekonać ją do siebie.

Obserwowałem rozwój Violet Morton, bo jeszcze rok temu wydawała mi się wrakiem człowieka, zwiętniętym kwiatym. Wiele się zmieniło. Miała coraz mocniejszy blask w oczach. Rozwitała i nie potrzebowała do tego miłości drugiej osoby.

Dobrze jest być samymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz