꧁༺Rozdział 25༻꧂Definicja bezpieczeństwa została zniszczona

25 4 5
                                    

  Zachęcam do udzielania się pod #DJBSwattpad na Twitterze i na tiktoku!

Za wszelkie niepoprawione błędy przepraszam. Wattpad robi mi pod górkę.
Miłego czytania

꧁༺༻꧂


   Pamiętałam jego dotyk. Pamiętałam jego natarczywy dotyk... a cholernie tego nie chciałam. Jedynym moim pragnieniem po tym, jak upadłam na płytki łazienki w klubie, a z mojego nosa leciała krew, była nirwana.

Bo nie chciałam cierpieć. Nie mogłam oddychać, a tak bardzo potrzebowałam powietrza.

Łkałam, chciałam wstać i oprzeć o coś głowę.

Mijały sekundy, a może... godziny? Klatka piersiowa poruszała mi się w szybkim tempie. Dłonie drżały mi tak, że nie mogłam już się na nich utrzymać. Nie czułam kolan. Nie czułam, że moje ciało jest moje.

Moje ciało dotykał tamten mężczyzna.

Zgasło światło i po raz kolejny przekonałam się, że piekło jest puste i wszystkie diabły są tutaj. Zgasły światła, ziemia nadal się kręciła, nie nadszedł koniec świata, ale dla mnie... świat się zatrząsł na fundamentach.

Nie czułam się stabilnie. Nie czułam się dobrze ani nie czułam się źle. Słyszałam swój pisk w uszach i szybkie bicie serca. Zamknęłam oczy i widziałam tajemniczą postać.

Słyszałam czyjeś kroki. W łazience już zapaliło się światło, a ktoś klęknął przy mnie. Bałam się spojrzeć na tę osobę. Mocno kręciło mi się w głowie i rzeczywistość stawała się podwójna.

— Myszko... — zaczął.

Podniosłam głowę do góry. Obraz przede mną zamazywał się coraz bardziej z każdą sekundę.

Diego Fernandes powoli wyciągał do mnie swoją dłoń, jakby bał się, że się przestraszę.

— Już jesteś bezpieczna. — wyciągnął do mnie rękę, a ja niepewnie patrzyłam na chłopaka i próbowałam wziąć głęboki oddech. — Już nikt ci nie zrobi krzywdy. Daj mi rękę, fiołku.

Nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa.

Pamiętam, jak przez mgłę, że nie miałam siły się sama podnieść i Diego wziął mnie na ręce.

Czułam, jak mocno bije mu serce, a dłonie lekko drżą. Może byłam za ciężka? Nasuwało mi się jedno pytanie: Dlaczego to przydało się mnie? Padło na mnie? Bo taki kaprys miał tamten mężczyzna? Chciał zranić i zdeptać moją drogę do pokochanie siebie w pełni?

Diego nie poszedł już przez cały klub do wyjścia, tylko wyszliśmy tyłami. Co chwilę zamykałam oczy, bo było mi słabo. Chciało mi się wymiotować. Zdawało mi się, że zrobiłam się zielona na twarzy. Zanim wyszliśmy na dobre na chodnik, chłopak już musiał odstawić mnie na ziemię.

Momentalnie zgięłam się wpół i zwymiotowałam. Jakimś cudem moje włosy nie był brudne i nie wchodziły mi do ust. Diego trzymał mi kosmyki włosów. Lekko oparł mi dłoń na plecach. Powoli się wyprostowałam, gdy już było mi lepiej i popatrzyłam mu prosto w oczy.

Szatyn z całej siły zacisnął lewą pięść i próbował mieć obojętną minę. Nie udało mu się to. Cały dygotał w środku.

—Czy on ci coś zrobił? — zapytał na jednym wdechu.

Szloch zbierał się we mnie i musiał odejść. Dlatego znów zgięłam się w pół. Zaczęłam płakać. Zaczęłam szlochać, zamiast odpowiedź na pytanie mi zadane.

Dobrze jest być samymWhere stories live. Discover now