16. Serca stworzone ze szkła.

3.2K 194 56
                                    

Dziś Seattle było tak bardzo zatłoczone, że momentami czułam się jak w Waszyngtonie. Drogi pełne czerwonych świateł były jednym poza latarniami źródłem światła w ten niezwykle ciemny wieczór. Korki ciągnące się na całe ulice, oraz klaksony zirytowanych kierowców mogłam zostawić za sobą dopiero wtedy, gdy postawiłam pierwszy krok w kawiarence. Torba z książkami nieubłaganie ciążyła mi na ramieniu, które cały dzień musiało znosić jej przeokropny ciężar.

Skierowałam się do naszego stolika, widząc już parę znajomych twarzy. Oparłam na krzesło obok June, czując niewyobrażalne zmęczenie całym dniem głupich wykładów. A potem krótką zmianą w bibliotece. Jedynie kawa z cynamonem mogła mnie uratować.

– Valentina, dobrze, że jesteś. – powiedział Sam, dopijając swoją mrożoną herbatę, choć warunki za szybą nie były zbyt dogodne dla takiego napoju. Jego narzeczona miała przed sobą parujący napar, a Hudson obok siedział z pustymi rękami.

– Wiem, że uwielbiacie moją obecność. – odpowiedziałam, wyjmując portfel. – Jak tam u was?

– Nie jest dobrze.

– Dlaczego? – zmarszczyłam brwi.

– Wiesz, co się dzieje z Christianem? – rzuciła June, chowając usta za wielką filiżanką z herbatą. Jak zwykle miała na sobie parę jasnych jeansów, i długi sweter w beżowe paski.

Zmarszczyłam brwi, wyjmując kilka banknotów. Nie przywitali mnie zbyt radośnie.

Od przyjazdu z Waszyngtonu nie utrzymywaliśmy kontaktu. Nie minęło wiele czasu, bo z kilka dni. Co prawda napisałam w pierwszy dzień wiadomość, czy wszystko u niego okej, bo informacje jakie na niego rzucili trzej nieznajomi były co najmniej przygniatające. Ale na nic nie odpisał, więc zrozumiałam, że jego arogancka strona wygrała, uznając że nie zasługuje na parę słów odzewu. Potem nie widziałam go jakiś czas, więc równie dobrze mógł mnie delikatnie unikać.

Więc kierując się godnością, nie pisałam w dalszym ciągu.

– A coś się z nim stało? – zapytałam głupio. Chociaż ta sprawa mogła dotyczyć czegoś innego, niż jego zachowanie po powrocie.

– Od paru dni jest... inny. – oznajmił Sam, ze smutkiem biegnącym jak cień po jego twarzy.

– Nie odzywa się do żadnego z nas, nie odpisuje na SMS'y, nie odbiera telefonów, nie przychodzi na wykłady. – dodał Hudson, zaciskając szczęki.

Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Dziewczyna obok mnie poprawiła spadający z ramienia sweter, i dopowiedziała:

– Christian lubił się czasami odciąć, bo wszystko go przytłaczało, ale teraz...

Teraz przytłaczał go inny wymiar bólu.

– Znaleźliśmy go w najbliższym barze. Siedzi przed ladą, pije do całymi dniami, a potem wraca i zamyka się w pokoju. Gdy próbowaliśmy z nim porozmawiać a barze, kazał nam spadać. Nawet odtrąca Ivana, przez co prawie się pobili, ale zdążyłem się wtrącić. Zdążyli tylko stłuc parę szklanek. – rzucił blondyn, robiąc zgorzkniałą minę.

– Wysłałam mu parę wiadomości parę dni temu, ale nic nie odpisał. – odparłam, patrząc na brunetkę popijającą herbatę. – Ale to u niego norma.

Za to Sam patrzył się na mnie.

– Jest taki od momentu, w którym wróciliście z Waszyngtonu. Co tam się stało? Czemu musiał tam nagle jechać?

– Nie powinnam o tym mówić. – odparłam pewnie, szanując powiedzianą prośbę zachowania sekretu, w czasie gdy siedzieliśmy w jego salonie. – Nie chciałby tego.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now