20. Gościnność przyjaciół.

3.2K 217 81
                                    

Straż pożarna zatrzymała się tuż przed grupą przerażonych, zasypanych studentów koczujących przed akademikiem. Większość z nich miała krótkie piżamy, więc drżeli na leciutkie powiewy wiatru, a czas oczekiwania na rozpoznanie problemu w środku budynku nie wydawał mi się dobiegać do końca. Niektórzy nawet nie mieli skarpet, bo w obliczu pożaru nikt nie traciłby czasu na wyciąganie z szafek pary skarpetek. Tylko szczęśliwy mieli jakimś cudem na stopach puszyste kapcie.

Strażacy wbiegli do środka akademiku. Mocniej ścisnęłam na sobie gruby koc, jaki był jedyną rzeczą, jaką ze sobą zabrałam. Pomijając telefon. I czerwoną szminkę.

– Nigdzie nie widzę ognia. A dym z niego nie jest aż tak biały, jak ten. – oznajmiła April, gapiąca się na okna, przez które uciekał śnieżnobiały dym.

– Dupa mi zamarza. – syknęła Penny, jaka cudem znalazła nas pośród panikujących studentów po ewakuacji. Stała jak wkurzone dziecko, otulona w swój koc, a jej brwi były nieustannie zmarszczone.

– Mam nadzieję, że opanują to do dwudziestu minut. – dodała April. – Ja bym chciała się wyspać. A niech Bóg ich chroni, gdy coś stanie się mojej kołderce.

– Zauważyłyście, że dymi się tylko z naszego, i drugiego piętra? – zapytałam dociekliwie. – Pożar po tym czasie raczej by się rozprzestrzenił.

– Mhm. – mruknęła, przymykając powieki. Następnie zwróciła wzrok na kolejnych strażaków kierujących się do drzwi, ale już w mniejszym popłochu niż pierwsi. Uśmiechnęła się delikatnie, i wskazała na nich brwiami. – Ale tacy mogliby mnie uratować, nie żebym się stawiała. Ciekawe jakie mięśnie kryją się pod tym strojem.

Wzięłam głęboki oddech, nie mówiąc ani słowa.

– Na pewno mniejsze, niż moje. – powiedział męski głos za nami, przez co wszystkie w tym samym czasie lekko się wzdrygnęłyśmy.

– Yhy. – April pokiwała głową, jednak bardzo dosadnie wyraziła swój sarkazm.

Chłopak o krótkiej fryzurze podszedł bliżej, przyglądając się z zainteresowaniem akcji rozpoznawczej określającej gatunek niebezpieczeństwa.

– Ivan, co ty tu robisz? – zapytała Penny.

– To samo, co ja. – kolejny głos odezwał się za naszymi plecami, lecz tym razem nie zdołał nas przestraszyć. Christian stanął tuż obok mnie, badając wzrokiem biały dym.

– Skąd wiedzieliście, że... – zaczęłam, ale już zdążyli mi przerwać.

– April dodała swoje zdjęcie z dymiącym się budynkiem w tle na swojego Instagrama. – wytłumaczył Ivan. – Zaczęliśmy do was dzwonić, ale żadna nie odbierała.

– Chcieliśmy sprawdzić, czy nic wam nie jest. – dokończył blondyn.

Skierowałam się do przyjaciółki. Już otwierałam usta, ale nie dała mi dojść do słowa.

– Świat musi wiedzieć, że przeżyłam. – odparła, wykonując obronny gest.

– Czyli twoich pięćdziesiąt obserwujących? – dopytała Penny z lekkim uśmieszkiem. Natychmiast dostała odpowiedź w postaci kuksańca w bok w wykonaniu mojej przyjaciółki.

– Cicho. – dodała, gdy Penny jeszcze raz się zaśmiała.

– Od dawna się tak jara? – zapytał Christian, wkładając ręce do kieszeni kurtki.

Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła już trzecia w nocy.

– Od pół godziny.

– O skurwysynie. – westchnął głęboko Ivan, kładąc dłonie na biodrach.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now