21. Dom to pojęcie względne.

3.1K 231 120
                                    

Christian's POV:

W życiu żałowałem wielu rzeczy. Z wielu potrzebowałem się rozgrzeszyć, bo wisiały na mojej liście przewinień jak kula u nogi. Mógłbym napisać o nich książkę. Ale grzechu tamtej nocy nie żałowałbym nawet wtedy, gdyby groziła mi za to kara więzienia.

Wypadek w akademiku był naszą winą. Moją i Ivana.

Razem się zjaraliśmy, tak jak to mieliśmy w tradycji. Nigdy nie zdarzyło się nam zrobić po tym czegoś głupiego. Później zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak miło by było mieć w mieszkaniu April i Valentinę. Nigdy wcześniej o tym nawet nie myślałem. Do tej pory nie wiedziałem jaki to miało sens, ale nagle zapragnęliśmy je mieć w swoim domu. Chociaż to było niewykonalne, bo żadna z nich nie chciałaby tu przyjść dobrowolnie. Dlatego Ivan zaproponował, by je do tego trochę popchnąć. A ja, gdybym był trzeźwy, przemyślałbym ten plan dwa razy. Z tej razy, że nie byłem w stanie do racjonalnego myślenia, nie przemyślałem tego ani razu.

Wyjął spod swojego łóżka pudełko z fajerwerkami, i wyciągnął jedną z petard. Taką, która po odpaleniu wydaje z siebie gęsty, biały dym. Nieszkodliwy dla człowieka, może pozostałości ciężko by było zmyć ze ścian i drzwi.

Podrzucenie małej bomby do akademiku było idealną okazją, by dwie, a jak się okazało trzy dziewczyny spały u nas w mieszkaniu podczas generalnego sprzątania. Wszystko się udało, nawet nie były podejrzliwe dlaczego tak szybko pojawiliśmy się na parkingu. Zanim dym całkowicie objął dwa piętra, szczególnie to na którym mieszkały, zdążyliśmy zdjąć z siebie czarne bluzy, jakie zabraliśmy w pokoju Hudsona.

Minimalne wyrzuty sumienia chwyciły mnie wtedy, gdy zobaczyłem jak Valentina ze zmartwionym wzrokiem stoi w samych skarpetkach, opatulona kocem. Spojrzałem na Ivana, pokazując mu brodą jak bardzo dym się rozprzestrzenił. Machnął na to ręką, więc nie czułem się bardzo przerażony.

A gdy dyrektor oznajmił, że to niebezpieczny dla człowieka dym, oboje przywróciliśmy oczami. Robił to by wzbudzić w ludziach poczucie powagi sytuacji, albo po prostu był przewrażliwionym dupkiem. Ale i tak załatwił nam trzy dodatkowe współlokatorki, które dzisiejszego poranka ulotniły się dosyć szybko. Za to ja miałem wieczorne zajęcia, jedyne dzisiejszego dnia, a później trening. Dlatego spałem, dopóki Hudson nie zaczął trzaskać drzwiami podczas szykowania się do wyjścia. Szczególnie, gdy był wkurwiony za spanie na wersalce.

Dlatego w kuchni zastałem tylko Ivana. Stał przy wyspie kuchennej, i pił z mojego kubka. Nie miał na sobie koszulki, i gdyby posiadał długie włosy, byłyby w takim samym chaosie jak moje. Jego zwierzak spał na fotelu w salonie przy włączonym telewizorze, jakby nie miał idealnie miękkiego legowiska paręnaście metrów dalej.

– Wczoraj wpadłeś na jeden z lepszych pomysłów w swoim życiu. – klepnąłem go po ramieniu. – Jesteśmy geniuszami,Ivanku. Poza tym, to mój kubek. – wskazałem na naczynie, z którego bezwstydnie sączył kawę z dużą ilością śmietanki.

Nasz wybryk jednoznacznie podkreślał, ile byłem w stanie zrobić, by była blisko mnie. I gdybym miał okazję zrobić to ponownie, wykonałbym to bez machnięcia ręką. Zdarzało się to zbyt często, bym nie był przyzwyczajony.

– Dlatego z niego piję. – puścił do mnie oko. Podczas wlewania czarnej kawy do kubka, zrobiłem obrzydzoną minę jako naturalny odruch na jego żarty.

– Nie bolą cię plecki od leżenia na podłodze? – zakpiłem, wsypując sobie do kawy dwie łyżeczki cukru.

– Absolutnie. – rozciągnął się, wydając bolesny jęk. – A ciebie?

– Od mojego materaca nie bolą plecy.

Brunet wytrzeszczył oczy. Ja z satysfakcją pokiwałem głową.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now