23. Roses blanches.

3.4K 241 179
                                    

Dzień później Vincent Griffin nie spieszył się w dopijaniu swojej czarnej kawy przy wyspie kuchennej. Jego czarny, idealnie dopasowany garnitur pasował do jego eleganckiego doboru słów podczas naszej krótkiej rozmowy. Nie był totalnym gburem, na jakiego się wydawał, szczególnie gdy rozmawiał z Suzie, która piła czarną herbatę z cytryną.

Jej adopcyjny ojciec opuścił miasto w minucie, gdy jego pieniądze spełniły swoją rolę. Z tego co widziałam, był świadomy tego, że Suzie poznała swoją prawdziwą rodzinę. Nawet przywitał się z Vincentem. Ale miał ważny wyjazd, i podobno mieliśmy dziękować Bogu, że znalazł chwilę czasu by wydostać swojego syna z więzienia.

Vincent również zrobił to, co w jego mocy. Przynajmniej tak się zarzekał.  Chociaż z jego kamiennej miny nie mogłam nic wyczytać. Czy wyjdą z tego więzienia, czy pozostaną nim w zredukowanym okresie czasu.

Zostało nam tylko czekać, aż łaskawie przejdą przez te drzwi.

A to chyba najgorsze, co mogło się stać. Bezczynne siedzenie w kuchni chłopaków, i picie gorzkiej kawy. Uczestniczenie w krótkich rozmówkach, bo Vincent jak i Suzie nie chcieli mnie wykluczać z konwersacji.

Wszyscy pozostali mieli sprawy do załatwienia, albo zajęcia na których obecność była obowiązkowa. I April, która spała z Szopenem w ramionach. Garfield okupował zaś łóżko Christiana, i nawet nie chciałam tam wchodzić.

– Reid się zaręczył. Tate zrobił mu tort w kształcie jeża, a ja musiałem zrobić wielki baner. – opowiedział dość niskim głosem. Jego brązowe włosy były idealnie ułożone, tak jakby spędził nad nimi kilka godzin. Na nadgarstku unoszącym kubek ze Smerfów wisiał srebrny zegarek, choć w głowie stwierdziłam, że do jego ostrej i intensywnie męskiej urody pasowałby bardziej złoty.

– Charlotte, prawda? – zapytała Suzie ze szczerą ciekawością. – Powiedziała tak?

– Nie miała wyboru. Ich pies przyniósł jej pierścionek.

Lekko się uśmiechnęłam, mocniej ściskając jeszcze gorący kubek.

– Musisz ją poznać. Jest nawet zabawna, i dobrze dogaduje się z Tate'm. I oczywiście z Reidem. Jest w niej po uszy zakochany.

– A z tobą? Lubisz ją?

Mężczyzna głęboko westchnął, a później lekko odkaszlnął.

– Jest moją przyjaciółką. Na początku jej nie lubiłem, ale kto by to pamiętał. – uniósł lewy kącik ust. – Spotkasz ją na świętach. Jeśli nie zmieniłaś co do tego zdania.

Młoda pokiwała przecząco głową.

– Nie zmieniłam.

– To dobrze. – uśmiechnął się lekko. – Mówiłem już twojemu ojcu, że postanowiłaś spędzić z nami święta.

Podobało mi się, jaki szacunek zachowali dla adopcyjnej rodziny Suzie. Vincent nie mówił o nim jako ojcu Christiana, tylko jako tacie ich obojga. Nie wykluczał ich w jej życia tylko dlatego, że ją adoptowali. Chociaż nie zasługiwali na większe oklaski, to i tak bracia Griffin nie okazywali wyższości z powodu więzów krwi.

– Wątpię, by błagał cię byś kazał zmienić mi zdanie. – westchnęła, biorąc kosmyk czarnych włosów za ucho.

– Nie smuć się, młoda. Spędzisz z nami kilka dni. A dużo się może wydarzyć.

– To znaczy?

Mężczyzna uniósł brew, i lekko się uśmiechnął.

– Gdy jesteśmy w domu u ciotki Jane wszyscy razem panuje istny chaos, a w tym roku dołączą do nas też moja żona, i narzeczona Reida. Które też są lekko trzepnięte. Tate upije się ajerkoniakiem i zacznie ubierać choinkę na różowo. Reid prawdopodobnie wyciągnie moje zdjęcia z dzieciństwa, i zacznie się nabijać z mojej kariery youtubera. A pijana Charlie zacznie wyzywać każdego do walki na siłowanie rękami. Nawet ciotkę. Ale dość o nas, bo jeszcze się zanudzicie.

My Broken ArtistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz