28. Skutki uboczne.

2.6K 191 22
                                    

Następnego ranka tuż po otworzeniu oczu, przytłoczył mnie ból głowy, oraz nic innego jak niekontrolowane poczucie winy. Złapałam się za głowę, nie leżąc nawet w swoim łóżku, nawet nie byłam w swoim akademiku. Przewróciłam się na bok, robiąc przy tym poważny błąd, ponieważ wszystko co jeszcze magazynował mój brzuch, prawie wylądowało na podłodze.

Na której włosy April swobodnie tworzyły nowy rodzaj szopy, a sama dziewczyna jęczała pod nosem z bólu egzystencjalnego po nocy w dokładnie czterech klubach, i sklepie monopolowym czynnym przez całą dobę.

Obróciłam się więc w drugą stronę, teraz przejmując się suchością w gardle i tym, że obok mnie miejsce na dwuosobowym łóżku w mieszkaniu June było puste. Oraz delikatnym bólem kostki, który pochodził z bliskiego spotkania z panną młodą, i jej niezdarnymi ruchami.

Zamknięte dotąd drzwi otworzyły się, a w nich stanęła zmasakrowana Penny z butelką wody przyssaną do ust. Pod oczami tusz zebrał się w jedną wielką plamę. Włosy związała w tak niesforny kucyk, by praktycznie uznany był za rozpuszczone włosy. Najprawdopodobniej była po kilku sesjach wymiotów, co może też czekało i mnie.

Rozejrzała się po pokoju, marszcząc brwi.

– Myślałam, że June śpi z wami. – wychrypiała ze słyszalnym na kilometr kacem. – Tak samo Hailey.

– Co? – potarłam twarz, i zdejmując z siebie kołdrę przetworzyłam jej słowa. – Może są w kuchni, i jedzą śniadanie. – zasugerowałam, choć wczorajszy stan June pewnie nie pozwoliłby nawet na wstanie z łóżka. Nawet mi już na samo wspomnienie o jedzeniu chciało się wymiotować.

– Byłam dopiero w kuchni, i nikogo tam nie ma.

– Sprawdź salon.

Zmarnowana Penny osuwając dłoń ze ściany, poszła w stronę salonu. Jej kroki na skrzypiącej podłodze przestały roznosić się po korytarzu, gdy dotarła do salonu.

Wróciła z jeszcze większym grymasem.

– Nie ma.

– A w łazience?

Sam również miał mieć wczoraj wieczór kawalerski razem ze wszystkimi chłopakami, więc zostawili nam wolne mieszkanie, a sami pewnie spali dziś u Christiana. Zakładając, że w ogóle wrócili już ze swojej zabawy.

– Nie mam pojęcia. Za daleko. A nie będę krzyczeć, głowa mi pęka.

– Hailey też nie ma. A co jak poszły po kawę, czy coś?

Blondynka wydała z siebie sarkastyczny śmiech. Złapała za butelkę wody, i przepiła leki przeciwbólowe trzymane w dłoni. Gdy lekko się skrzywiła, zza jej pleców wyłoniła się ciemno włosa dziewczyna. W pierwszej chwili wydawało mi się, że była nasza zguba, ale już po pierwszych sekundach moje przeczucie minęło. I zastąpiła je panika.

– Kim wy jesteście? – zapytała okropnie wysokim głosem, drapiąc się po głowie. Jej proste włosy były lekko napuszone, a biała, obcisła sukienka do kolan pomięta.

Penny odskoczyła, patrząc na nieznajomą w szoku. Nastała głucha cisza przerywana chrapaniem April przywracającej się na drugi bok. We trójkę darzyłyśmy się krótkimi, niepewnymi spojrzeniami do momentu, gdy postanowiłam zabrać głos:

– A kim ty jesteś?

– Ja? Jestem Harper. – odpowiedziała
niepewnie. – A wy chyba nie jesteście moimi przyjaciółmi.

– Co ty tu robisz? – zapytała szorstko Penny. Nijaka Harper spojrzała na nią, lekko otwierając usta.

– A co wy tu robicie? Nie znam was. Tego miejsca też nie.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now