27. Wróżka wieczoru panieńskiego.

2.8K 204 30
                                    

Valentina's POV:

Christian mimo że studiował na kompletnie innym wydziale niż ja, cały dzisiejszy dzień włóczył się za mną i April jak kula u nogi. Na moje nieszczęście blondyna musiała zanieść dokumenty do sekretariatu, więc drogę do auli musiałam pokonać sama, wraz z moim adoratorem za plecami.

Prawdopodobnie gdybym nie miała na sobie ponownie ubrania wróżki, zająłby się swoimi sprawami.

A w takim obrocie spraw, nie dość że byłam obiektem kpin, to jeszcze musiałam radzić sobie z sarkazmem Christiana, w którym dało się utopić.

– Nie masz teraz treningu? – zapytałam z grzeczności, idąc przez korytarz pełny studentów. Zakryłam twarz teczką z notatkami, czując zażenowanie gdy niektórzy śmiejący się, bierni widzowie zaczęli wystawiać w moją stronę kamery.

– Sam nie będzie się złościł, gdy chwilę się spóźnię. – odparł radośnie, idąc parę kroków za mną. W ręce trzymał telefon wycelowany w moje plecy. Znałam jego grafik, więc wiedziałam że spóźniał się już dwadzieścia minut. Znałam również Sama, więc wiedziałam, że będzie zły.

– A wolałabym, żebyś poszedł. Dobrze ci zrobi. – mruknęłam pod nosem.

– Przepraszam bardzo. – dogonił mnie w tej samej sekundzie, przy czym zagrodził drogę swoim ciałem w pachnącym świeżością swetrze oraz spodniach. – Sugerujesz, że powinienem więcej ćwiczyć? – zmarszczył brwi, widocznie urażony.

Unosząc głowę, spojrzałam w brązowe oczy emitujące takim szokiem, że mogło to by w pewnym stopniu poprawić ten dzień. Kącik czerwonych ust bez mojej zgody delikatnie się podniósł.

– Nie?

– A właśnie, że tak. Próbujesz skopać mi ego, bo musisz latać w stroju wróżki. – skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.

– Myślę, że gdybym miała swoje ciuchy, powiedziałabym to samo.

– Wcale nie. Po prostu jesteś wcieleniem diabła, więc próbujesz mnie zdenerwować.

– Chyba nie uważasz, że będę dziś dla ciebie miła, prawda? – zamrugałam, automatycznie odsuwając się ze środka korytarza, słysząc parę odchkrząknięć za plecami. Przewracając oczami, zrobiłam kilka kroków w bok.

Christian podążył za mną. Znów zagradzając mi możliwość ucieczki.

– To nie znaczy, że masz podważać moje umiejętności koszykarskie. – fuknął niezadowolony, a na jego twarzy z prawie niewidocznymi piegami zauważyłam cień rozbawienia.

– W ciągu ostatnich dni ominąłeś dużo treningów. – zauważyłam.

– To nie czyni mnie złym koszykarzem.

– A leniwym?

Blondyn opierający się ramieniem ścianę znacząco przewrócił oczami.

– To jest jeszcze gorsze od bycia złym koszykarzem.

– Więc jest z tobą gorzej, niż myślałam. – westchnęłam teatralnie, kładąc rękę na sercu.

– A czy leniwy koszykarz miałby takie mięśnie? – zapytał retorycznie, po czym wypiął przed moją twarzą swoje wyrzeźbione bicepsy. Oparłam ręce na biodrach, patrząc bez krzty wrażenia prosto w jego oczekujące oczy.

Kilka dziewczyn idących do sal odwróciło się na widok pozującego Christiana, po czym zwracały wzrok na mnie, zaczynając chichotać.

– Ja tam mięśni nie widzę.

My Broken ArtistWhere stories live. Discover now