𝒙𝒊𝒙 • Misja

228 17 6
                                    

          Mijały dni, a ja dalej ukrywałam się w domu moich rodziców. Codziennie ćwiczyłam z Lloyd’em na ogródku, który był wybawieniem. Nie musieliśmy martwić się, że ktoś napadnie na dom, a nas tu nie będzie.

Na głowie miałam stanie się jak najsilniejszą. Moje dni opierały się na treningach i mwdytacjach, które wydawały mi się znacząco pomagać w niemyśleniu o uczuciach do Lloyd’a. Czasem miałam wrażenie, że robię się wobec niego oschła, ale możliwe, że to jedynie moja wyobraźnia.

Będąc szczerym, walka szła mi coraz lepiej. Kilka razy udało mi się nawet wygrać z Zielonym Ninją na naszych treningach! Chyba nigdy nie widziałam kogoś tak szczęśliwego, będąc powalonym na ziemię.

Jednak dalej nie czułam, że to wystarczająco. Musiałam być silniejsza.

Tego dnia jak zwykle było pochmurnie. Zdążyłam odwyknąć od tego klimatu, ale nie dawałam temu przeszkodzić mi w treningach. Choć musiałam przyznać, tęskniłam za słoneczkiem.

– Co powiesz na przerwę? – Zapytał Lloyd w pewnej chwili. Ćwiczyliśmy już od wielu, wielu godzin i powoli zbliżał się wieczór. Potrząsnęłam głową w zaprzeczeniu, po czym odgarnęłam krople potu z brwi.

– Jeszcze nie teraz – odparłam twardo, stając w pozycji gotowej do walki. Lloyd pokręcił głową z dezaprobatą.

– Przemęczasz się, Ves – stwierdził z troskliwym wyrazem twarzy. Z jakiegoś powodu poczułam nutkę irytacji.

– Jeżeli potrzebujesz, to możesz odpocząć. – Odwróciłam się na pięcie, idąc w kierunku drzewa, dookoła którego kilka dni wcześniej obwiązaliśmy materiał ochornny na treningi. – Ja idę dalej ćwiczyć.

– Nie możesz tak na siebie naciskać. To niezdrowe – mówił, podążając za mną krok w krok. – Nie wiemy, kiedy Reisha znowu zaatakuje. Co, jeżeli nie będziesz w pełni sił?

– Nie będę w pełni sił, jeżeli nie będę wystarczająco silna. To chyba logiczne – burknęłam, niezadowolona z jego upartości.

– Proszę, posłuchaj mnie, Ves. To dla twojego dobra.

– Nie, Lloyd. – Obróciłam się przodem do niego, czując jak gniew stopniowo narasta. – Zrozum proszę, w jakiej jestem sytuacji. Na moich i tylko moich ramionach spoczywa ta głupia Przepowiednia! Czeka mnie walka przeciw Zmiennokształtnej, czy ty wiesz, jakie to straszne...?!

Zacisnęłam ręce w pięści, na moment odwracając wzrok. Część mnie krzyczała, była zła, a druga część mnie błagała, bym się uspokoiła.

– Ves... – Lloyd spróbował ułożyć dłoń na moim ramieniu, jednak zatrzymałam go.

– Nie, nie teraz. Nie rozumiesz. Jeżeli zawalę, to wszystkie krainy marnie zginą! – Uniosłam się mimowolnie. – Nie mogę się zatrzymać, muszę kroczyć dalej, muszę być silniejsza!

Złapałam się bezradnie za głowę, przypadkowo ciągnąc się za włosy. To bolało, ale nie myślałam o tym — byłam w kompletnym rozłamie!

– Ves, uspokój się – zarządził chłopak, łapiąc mnie za nadgrastki. Patrzył mi prosto w oczy, a ja czułam napływające łzy frustracji, gdy próbowałam się wywobodzić. – Wywierasz na sobie za dużą presję. Spójrz na siebie; jak chcesz walczyć z Reishą w takim stanie?!

Te słowa zdawały się do mnie trafić. Zastygłam, jedynie nerwowo poruszając wzrokiem po twarzy Zielonego Ninjy. Miał silnie zmarszczone brwi i zdeterminowane spojrzenie. Był zawzięty.

– Vesper, Lloyd! Prędko! – Zawołał piskliwy głos mojej Mamy; od razu wyczułam, że to coś bardzo poważnego. Lloyd puścił mnie i bez słowa oboje pobiegliśmy do wnętrza domu.

𝐌𝐢𝐬𝐭𝐫𝐳𝐲𝐧𝐢 𝐓𝐞𝐥𝐞𝐤𝐢𝐧𝐞𝐳𝐲 ✓Where stories live. Discover now