𝒙 • Więcej Zmartwień

704 45 12
                                    

         – Wujku, co się dzieje? – Zapytał Lloyd już na wstępie, szukając wzrokiem swojego krewnego. 

– Wu nie ma – odparł Cole smętnym głosem, a jego czekoladowe tęczówki wierciły w nas dziurę.


– Więc gdzie jest? – Pytał dalej blondyn, teraz już niespokojnie. Sama poczułam ścisk w piersi, a pesymistyczne myśli opanowały mój umysł. Strach powrócił.

– Kiedy was nie było, dostaliśmy wezwanie o pomoc od Misako. – Nya wstała, podchodząc do nas pomału. – Sensei również z nią był. 

– Co się jej stało? Co mówiła?! – Zmartwił się Lloyd, robiąc krok w przód. Nya nie cofnęła się ani trochę, stojąc prosto. Widać jednak było, że coś ją trapi. 

– Reisha... Znalazła ich – oświadczył Jay, wyłaniając się zza mnie. 

Głucha cisza zapanowała w całym pomieszczeniu. Niektórzy patrzyli po sobie nawzajem, a inni utkwili wzrok w podłodze. Reisha stanowiła coraz większe zagrożenie, jednocześnie pozostając wielką enigmą. To przerażające. 

– Mamy zamiar tam iść – oznajmił Zane, a Lloyd od razu zawołał:

– To na co czekamy? Chodźmy!

– Czy mamy jakiś plan? – Zapytałam, gdy w pośpiechu wybiegaliśmy na plac, by przywołać smoki.

– Najpierw musimy wybadać teren – odpowiedział mi Cole, który był akurat najbliżej mnie. – Potem ewentualnie wkroczymy do akcji.

Przytaknęłam. Staliśmy już przed herbaciarnią, gdzie każdy po kolei przywołał swojego smoka. Czułam się nieco zagubiona, dopóki nie pojawił się mój wybawca. 

– Wchodź. – Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i spotkałam się z wyciągniętą ręką Lloyd’a. Szybko ją przyjęłam i usiadłam za nim, owijając moje ramiona dookoła niego. Wszyscy wzbiliśmy się w powietrze. 

– Nauczę cię przywoływać smoka – postanowił nagle blondyn i szczerze, ledwo usłyszałam go przez świszczący wiatr.

– Przydałoby się w sumie... Ale nie jest to trudne? – Dopytałam. 

– Nie aż tak. Powinnaś sobie poradzić – stwierdził, na co uśmiechnęłam się delikatnie w zadowoleniu. Choć jedna część posiadania mocy wydaje się być trochę łatwa. 

– Wiem, że ze sobą kręcicie, ale to nie czas na obściskiwanie się. – Jay podleciał bliżej nas, a ja automatycznie oblałam się rumieńcem.

Ja i Lloyd

– Przecież się nie obściskujemy! – Zaoponowałam speszona, na co Jay pokręcił głową z dezaprobatą. 

– Właśnie, mała – zagaił Lloyd. – Rozumiem, że ci się podobam, ale nie musisz od razu mnie dusić... 

– Co? Ja przecież nie—

– Siora, w drodze powrotnej lecisz ze mną... – Przerwał mi Cole, który jak zawsze próbował „chronić mnie przed chłopakami, bo to niebezpieczne stworzenia”. Co za ironia... 

𝐌𝐢𝐬𝐭𝐫𝐳𝐲𝐧𝐢 𝐓𝐞𝐥𝐞𝐤𝐢𝐧𝐞𝐳𝐲 ✓Donde viven las historias. Descúbrelo ahora