𝒙𝒊𝒊 • Spokój Pośrodku Chaosu

644 42 24
                                    

          Przycisnęłam do twarzy poduszkę, ukrywając moje wielkie zawstydzenie. Nya siedziała przede mną na krześle, milcząc. Chwilę temu opowiedziałam jej sytuację z wczorajszego wieczora, nim usnęłam na Lloydzie.

– Jak myślisz, co chciał mi powiedzieć...? – Spytałam niepewnie, obniżając poduchę. Nya wyglądała, jakby dalej przetwarzała całą tą historię. Podniosła na mnie wzrok.

– Myślę, że na ciebie leci.

– Co?! – Zaśmiałam się gorzko. – Och, nie, nie, nie! 

Nya uniosła brwi w górę, a na jej usta wszedł chytry uśmiech.

– To jakieś żarty, Nya. Czemu miałby na mnie lecieć?

...

– Nie daje mi żadnych znaków! 

...

– I... Uch...

...

– Nie patrz tak na mnie!

– Odrzucasz to, ale wszyscy wokoło widzą, że między wami coś jest – powiedziała, krzyżując ręce pod piersią. Westchnęła cicho ujrzawszy moją przygaszoną ekspresję. – Czy tak nie jest? 

– No... Nie wydaje mi się, bym cokolwiek czuła do Lloyd’a. A tym bardziej on do mnie – odpowiedziałam zgodnie z tym, co uważam, ale z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że kłamię. – To takie frustrujące, ponieważ sama nie wiem, co się dzieje!

– Spokojnie, Ves. – Dziewczyna usiadła obok mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. – Nie musisz stwierdzać teraz. Możesz spróbować zwrócić uwagę na to, jak się przy nim czujesz. 

Jak się przy nim czuję? Cóż... ciepło.

Poczułam, jak temperatura w moim ciele się podnosi, a Nya musiała to zauważyć przez moje rumieńce. Posłała mi pokrzepiający uśmiech, po czym wstała.

– Na razie zostawię cię z tym samą. Trzymaj się. 

Kiwnęłam głową w podziękowaniu, a ona wyszła. W pokoju zapadła cisza. Chwilę siedziałam w bezruchu nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. Za gorąco mi było wewnątrz, więc zdecydowałam, że pójdę nad strumień. 

Kiedy wyszłam na zewnątrz, słońce już prawie zaszło. Zachody zawsze były piękne. Westchnęłam, podziwiając widok. Dobrze, bo przynajmniej robi się już nieco zimniej — mogę ochłonąć.  

– Hej, mała. – Usłyszałam tuż przy moim uchu, czując ciepły oddech na mojej skórze. 

Lloyd! – Chłopak zaśmiał się melodyjnie na moją reakcję, a ja zauważyłam, jaki przyjemny dla ucha jest. 

Teraz na pewno prędko nie ochłonę. 

– Gdzie byłaś cały dzień? – Zagadnął. – Szukałem cię.

– Pracowałam dzisiaj nad przenoszeniem cięższych rzeczy, więc wybrałam się z Cole’m na skałki – wyjaśniłam, a on pokiwał głową niemo. 

Szukał mnie?

Czułam się tak spięta, jak nigdy. O jeju, czy on naprawdę mógł wyznać mi wczoraj miłość? 

Spojrzałam na niego sztywno, lecz ku mojej uciesze on patrzył na zachód. Uchyliłam delikatnie usta, dostrzegając, jak ostatnie promienie słońca komplementują rysy jego twarzy. Jest... naprawdę atrakcyjny. 

– Czemu się patrzysz? – Spytał, zaskakując mnie. Automatycznie oblałam się jeszcze większym rumieńcem.

– Sorki, zamyśliłam się – odparłam, ukrywając moje zażenowanie tym, że zostałam przyłapana. 

𝐌𝐢𝐬𝐭𝐫𝐳𝐲𝐧𝐢 𝐓𝐞𝐥𝐞𝐤𝐢𝐧𝐞𝐳𝐲 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz