𝒙𝒙 • Seria Tragicznych Zdarzeń

525 37 21
                                    

zamieszczam tutaj moje wyobrażenie sceny, kiedy vesper pierwszy raz przyzywała popii ☺️ życzę miłego czytania! 🫶𐀔

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

zamieszczam tutaj moje wyobrażenie sceny, kiedy vesper pierwszy raz przyzywała popii ☺️ życzę miłego czytania! 🫶
𐀔

          „Skup się na misji”. Wzięłam to do siebie i dostarczyłam Lloyd’owi to, czego oczekiwał. Rozpoczęłam dzień od medytacji na uspokojenie. Stąpałam twardo po ziemi i obmyślałam taktykę. Moją głowę zajmowała tylko Reisha i jak ją pokonać.

– Zjedz chleb. Zawsze doda ci trochę energii – polecił chłopak, a ja podziękowałam i zabrałam się za jedzenie. Na dole karczmy nie było zbyt wielu osób, ale niektórzy zdawali się rozpoznawać Lloyd’a.

Ignorowałam to. Byłam myślami gdzie indziej — przy Reishy.

Tak samo podczas samej podróży do Ninjago City. Pozostały nam zaledwie trzy godziny drogi, a ostre, mroźne powietrze przebijało mi płuca. Miałam wrażenie, że każdy dzień to inna pora roku.

Czas podróży minął całkiem prędko, a jednocześnie dłużył się niemiłosiernie. Byłam spięta, zdeterminowana i przerażona.

Popii zatrzepotała skrzydłami, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam w dół. Nad miastem rozciągała się złowroga mgła, która uniemożliwiała zobaczenie czegokolwiek więcej, niż dachów wieżowców.

– Gdzie lądujemy? – Zapytał Lloyd przez maskę.

– Na dachu studia telewizyjnego – odpowiedziałam, a on nie zaprzeczał. Zgodnie obraliśmy kurs jednego z niewielu płaskich dachów.

– Ves, uważaj! – Zawołał nagle przerażony chłopak. Odwróciłam wzrok i aż zamarłam z przerażenia; biała kula energii leciała w moją stronę w zawrotnym tempie.

Chciałam przekierować Popii, by nas to omineło, jednak ona nagle zniknęła. Nim się obejrzałam, spadałam w dół, zbliżając się do mgły.

Strach narastał w mojej piersi, kiedy nabierałam prędkości. Byłam coraz bliżej i bliżej... Zacisnęłam bezradnie powieki, a krzyk wydobył się z mojego gardła.

Nagle, gwałtownie wszystko ustało. Byłam w miejscu, nie spadałam, a obejmowała mnie silna ręka.

Lloyd...

– Wszystko dobrze? – Zapytał zmartwiony, lecz wciąż patrzył przed siebie, kierując smokiem.

– Tak... Jeju... – Oddychałam ciężko, dalej będąc w szoku. – Co... co się stało...?

– Straciłaś kontrolę nad Popii przez nagły lęk – wyjaśnił, kiedy już lądowaliśmy. – Tak się dzieje, niestety.

– Dziękuję ci... Pewnie byłabym już martwa, gdyby nie ty... – wydukałam, powoli się uspokajając. Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie pogłaskał mnie po czubku głowy przez może dwie sekundy.

Czy to oznaka, że już się na mnie nie złości...?

Nareszcie wylądowaliśmy na dachu studia. Był to jeden z wyższych budynków i niestety (choć można było się tego spodziewać) silnie wiało.

𝐌𝐢𝐬𝐭𝐫𝐳𝐲𝐧𝐢 𝐓𝐞𝐥𝐞𝐤𝐢𝐧𝐞𝐳𝐲 ✓Where stories live. Discover now