𝒗 • Dzień Wolny Na Odwrót

757 45 15
                                    

          Minęły już dwa tygodnie odkąd przyszłam na Perłę. Ze wszystkimi się dogadywałam i zaczynałam czuć się naprawdę swobodnie. Codziennie ćwiczyłam z Wu i Lloyd’em, którego stan powoli się poprawiał, z czego się cieszyłam.


Mając na myśli poprawiał, chodziło mi o to, że zaczął się mniej irytować i częściej opuszczał przy mnie ściany. Nie chciałam na to narzekać; wiedziałam, że dotarcie do niego zajmie mi trochę czasu.

Ale co najlepsze i najważniejsze, Sensei polecił mi, bym zrobiła sobie dzień wolnego, który był dzisiaj.

Wstałam około 7:30, żeby zdążyć przygotować się na śniadanie. Ubrałam jasny golf i czarne, luźne spodnie. Skończyłam przygotowywanie się w łazience i wyrobiłam się idealnie na 8:00, więc skierowałam się do kuchni.

Nya, Zane oraz Cole siedzieli już przy stole rozmawiając o czymś. Przywitałam ich nie za głośno, dalej nie będąc do końca rozbudzoną.

Zajęłam swoje miejsce i nałożyłam moją ulubioną jajecznicę przygotowaną przez Zane’a. Jem ją codziennie, ale nie potrafię się opanować — to jedno z najlepiej wykonanych dań, jakie w życiu dane mi było posmakować.

Po śniadaniu miałam kilka godzin wolnego, więc poszłam do pokoju, żeby jeszcze się przespać. Codzienne ćwiczenia naprawdę mnie wymęczyły...

Zatopiłam się po uszy w mojej puchatej kołdrze o kwiecistym wzorze i już czułam jak odpływam, ale ktoś usiadł na moim łóżku.

– Hej – zaczął... Lloyd? Jeszcze nie rozmawialiśmy ze sobą poza naszymi treningami...

– Tak? – Spytałam, podnisząc się do siadu. Lloyd wyglądał na zakłopotanego, nie patrząc na mnie.

– Chodź na trening – powiedział w końcu, nareszcie spoglądając mi w oczy. Zmarszczyłam brwi w odpowiedzi.

– Przecież jeszcze nie ma południa.

Na policzkach blondyna pojawił się odcień małego różu, co dodało uroku jego normalnie ostrym rysom twarzy.

– No nie, ale... – westchnął, łapiąc się za kark. Chyba układał słowa w głowie, jednak go uprzedziłam.

– Chodźmy – powiedziałam, wstając. Nie chciałam, by musiał się męczyć z przekonywaniem mnie; ewidentnie ma trudności z mówieniem o swoich potrzebach.

Delikatnie się uśmiechnął, patrząc na mnie z wdzięcznością. Zatrzymałam się w połowie drogi, zastygając.

On. Się. Uśmiechnął.

Poczułam mocne pieczenie na policzkach, przyglądając się jego ślicznej twarzy. Serce biło mi w piersi jak szalone, na co zmarszczył nieco brwi.

– Uch, wszystko okej? – Zapytał, zdziwiony moją miną. – Dziwnie się na mnie gapisz.

Pokręciłam szybko głową na boki, wychodząc z transu.

– Wszystko jest w porządku! Zapomnij o tym, lepiej chodźmy na ten trening! – Zawołałam zażenowana sobą i niemal wybiegłam z pokoju.

𝐌𝐢𝐬𝐭𝐫𝐳𝐲𝐧𝐢 𝐓𝐞𝐥𝐞𝐤𝐢𝐧𝐞𝐳𝐲 ✓Where stories live. Discover now