𝒊 • Spotkanie Po Latach

1.5K 54 19
                                    

          Szłam już dobre kilka godzin. Byłam zmęczona i spragniona i powoli zaczynałam tracić czucie w nogach. Spojrzałam resztkami sił przed siebie i zobaczyłam ogromną bramę, która okrążała wielki plac.


Mimo zmęczenia udało mi się lekko uśmiechnąć.

„Nareszcie!” Pomyślałam z ulgą ogarniającą moje ciało. Lekko pchnęłam bramę i otworzyła się, ukazując moim oczom teren herbaciarni. Wiedziałam, że już za chwilę spotkam mojego brata.

Cole Brookstone.


Nie widzieliśmy się od zarania dziejów, że pozwolę sobie tak powiedzieć. Musiałam jednak to przerwać, ponieważ był jedyną osobą, na której mogę polegać w mojej dość kłopotliwej sytuacji.


Poszłam do herbaciarni. Nie była ani za duża, ani za mała. Na półkach porozkładane były różne rodzaje herbat, ułożone perfekcyjnie równo. Za ladą stał staruszek z bardzo długą brodą. Miał na sobie typową szatę, jak dla Sensei'a.

To na pewno Wu.

– Dzień dobry – przywitałam się trochę nieśmiało. Pewnie wyglądałam koszmarnie po maszerowaniu kto wie ile w pełnym słońcu.

– Witaj. Czego potrzebujesz? – spytał.

– Właściwie to... Muszę porozmawiać z Mistrzem Ziemi.

Uśmiechnął się do mnie, a jego oczy kryły błysk rozbawienia.

– Cole na pewno ucieszy się na twoje odwiedziny – powiedział tajemniczo i pokazał gestem na drzwi prowadzące na zaplecze, abym za nim podążyła.

To było trochę dziwne. Zna mnie?

Po kilku minutach byłam już na statku. Dokładniej to Perle. Robiła wrażenie swoim monumentalizmem oraz soczystą barwą koralowej czerwieni. Była we wspaniałym stanie.

Wu prowadził mnie bez słowa przez pokład i zawiłe korytarze, zatrzymując się przed jednym z pokoi.

– Cole powinien być w środku – oznajmił. Cicho podziękowałam, a zaraz za tym podążyło małe westchnięcie. Zmęczenie ustąpiło nerwom, które mnie ogarnęły.

Co jak będzie mi kazał wrócić, skąd się urwałam?

Nie, on by mi tego nie zrobił.

Chyba.

Zapukałam krótkim, niepewnym ruchem. Po chwili drzwi otworzyły się, a zza nich wychylił się wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach i oczach o barwie najciemniejszej czekolady.

To on!

– Hej... To ja Vesper, pamię... – zaczęłam, ale Cole przerwał mi, zamykając w ciasnym uścisku. Przez to, że jest bardzo silny i muskularny, poczułam jak nieco unoszę się nad deskami.

– To ty! To naprawdę ty! – Wykrzyknął uradowany. Uśmiechnęłam się i też go objęłam. Trwaliśmy tak kilka minut, dopóki nie zostałam puszczona

– Ves! Jak mnie znalazłaś? – Zapytał, choć było to ewidentnie nieprzemyślane pytanie.

– Wiesz, jesteście dość sławni... – wytłumaczyłam, unosząc rozbawioną brew w górę na jego niewiedzę. – Ale jak ty rozpoznałeś mnie? W końcu minęło aż dziesięć lat.

– Ma się to oko – puścił mi oczko, na co zachichotałam. – Dobrze cię znowu widzieć, siostra.

– Ciebie również... – odpowiedziałam, ale wtedy przypomnialam sobie, dlaczego właściwie go szukałam – Jest pewien mały problem, o którym muszę z tobą pomówić...

Chłopak zaprosił mnie do swojego pokoju i usiedliśmy na jego bardzo miękkim łóżku. Od zawsze cenił sobie wygodę. Poduszkę pewnie miał wypchaną puchem aż po brzegi.

– Więc? Co się dzieje? – Dopytał, ewidentnie zniecierpliwiony. Obracałam kosmyk włosów wokoło mojego palca w zakłopotaniu.

– Widzisz, okazało się, że ja też jestem Mistrzynią Żywiołu, tak jak ty. Ale jest to Telekineza – zaśmiałam się nerwowo, unikając jego przeszywającego duszę wzroku. Kątem oka widziałam, jak szczęka opada mu aż na podłogę w szoku.

– To wspaniale! – Zawołał po chwili, wychodząc ze stanu szoku.

– Tylko co mam z tym zrobić? Nie umiem jej kontrolować. Już zdążyłam zniszczyć większość rzeczy w domu.

– Cóż... Najlepiej pójść z tym do Wu. On będzie wiedział co zrobić – stwierdził. Przytaknęłam i poszliśmy do jednego z pokoi, położonego nie tak daleko od sypialni mojego brata. Cole bez pukania wszedł do środa, a ja zaraz za nim.

– Sensei, mamy sprawę – powiedział na wstępie.

– Co się stało, Cole? – Spytał Wu, chyba przyzwyczajony do tego, że Cole nie pukał do drzwi. 

– Ves jest Mistrzynią Telekinezy – oznajmił mój brat. Wu lekko się uśmiechał, jakby już to podejrzewając.

– Od początku wiedziałem, że to ty. Vesper Brookstone, Mistrzyni Telekinezy.

– Ale skąd?

– Poznałem po twoich oczach – odpowiedział tajemniczo. Nie zrozumiałam o co mu chodzi, co zauważył po wyrazie mojej twarzy. – Oczy twojej matki też były tak intensywnie zielone.

– Znał Sensei naszą mamę? – wtrącił Cole. Wu pokiwał głową – Jaka ona była?

Biedny Cole. Pomimo tego, że był ode mnie starszy, to pamiętał mamę z czasu, gdy była przykuta do łóżka przez chorobę. Ja nawet nie mam z nią żadnych wspomnień...

– Była wybitną Mistrzynią Ziemi. Zdeterminowana i radosna. Wiecznie głodna – to mówiąc popatrzył na Cole’a, a ten zaśmiał się nerwowo – Nigdy się nie poddawała. Uwielbiała mówić, była jedną z najbardziej gadatliwych osób w towarzystwie.

Ja i Cole popatrzyliśmy się na siebie w tym samym czasie, wymieniając się ciepłymi uśmiechami. W tym momencie poczułam się chociaż trochę jak w domu. Tym starym domu, wypełnionym szczerą miłością biologicznych rodziców i brata.

Tak bardzo tęskiniłam za tym uczuciem...

– Vesper – zaczął Wu, przykuwając moją uwagę. Automatycznie odwróciłam się w jego stronę, zainteresowana i trochę wystraszona jego grobowym tonem głosu. – Musisz zostać tutaj z nami, by opanować swoją moc. Chciałbym, abyś dołączyła do Ninja.

Co?

𐀔

witaaaam!!! zgadnijcie, kto powraca z ukochaną vesper 🤭

𝐌𝐢𝐬𝐭𝐫𝐳𝐲𝐧𝐢 𝐓𝐞𝐥𝐞𝐤𝐢𝐧𝐞𝐳𝐲 ✓Where stories live. Discover now