Rozdział 1. Dawno, dawno temu w Houston.

585 14 5
                                    

    10 lat wcześniej, Houston w Stanie Teksas, 2012

Perspektywa trzecioosobowa.

Dzwonek do drzwi zadzwonił w chwili, gdy kobieta złapała za broń. Stanęła za ścianą, mocno ściskając metal. Zmuszała się do zachowania całkowitej ciszy, oddychała jedynie przez nos. Modliła się w duchu, by to się jak najszybciej skończyło. Wiedziała, że miała tylko jedną szansę. Z nim więcej ich nie było. Znała go. Każdy jego ruch był dokładnie przemyślany. Nigdy nie pozwalał sobie na błąd.

Walenie w drzwi stawało się coraz intensywniejsze. Cristina zerknęła na schody, by upewnić się, że nie stała na nich jej córeczka. Ona nie potrzebowała mieć kolejnej traumy, którą zafundowałby jej tatuś, a właściwie człowiek, który przypomniał sobie o swojej roli. Porzucił narzeczoną w szóstym miesiącu ciąży. Córka go nawet nie znała. Przez siedem lat nie dawał znaku życia, a teraz wrócił tak nagle i zażądał od byłej partnerki przekazania mu pełni praw rodzicielskich. W przeciwnym razie obiecywał, że zmieni jej życie w prawdziwe piekło.

Nie zgodziła się. Podjęła walkę, która trwała od miesięcy. Był potworem, któremu kiedyś oddała swoje serce. Teraz marzyła by zniknął z jej życia. Uważała, że nie zasługiwał na choćby minutę czasu z ich córką. Jego nazwisko nie widniało na żadnym dokumencie. Akt urodzenia podpisał tylko jeden z rodziców i była nim matka. Ojciec pozostał nieznany.

Ostrożnie czołgała się po podłodze w kierunku telefonu komórkowego, leżącego na stoliku kawowym. Złapała za niego i usiadła na dywanie. Wykręciła odpowiedni numer i czekała na sygnał z drugiej strony. Zdawała sobie sprawę, że gliny jej nie pomogą, lecz mogły opóźnić to co nieuniknione. Miała odpowiednią strategię, ale musiała zdobyć dla siebie czas, choćby jeszcze jeden dzień więcej.

W słuchawce rozbrzmiał upragniony głos dyspozytora.

– Numer alarmowy 911, słucham.

Kobieta popatrzyła na drzwi.

– Wyślijcie patrol policyjny do dzielnicy Westchase. Wokół mojego domu kręcą się niebezpieczni ludzie. Są uzbrojeni.

Strzał.

Jeden za drugim.

Hałas był tak ogromny, że zagłuszał rozmowę. Udało jej się jeszcze usłyszeć komunikat z drugiej strony komórki, zanim połączenie zostało całkowicie przerwane.

– Wysyłamy oddziały. Proszę tylko o pańską godność.

– Cristina Shadow.

Kobieta zauważyła zapaloną lampkę na górnym piętrze. Przerażona biegiem wpadła na schody i pognała do pokoju siedmiolatki.

Otworzyła drzwi, zatrzymując się w przejściu. Popatrzyła na zielonkawe oczka swojej małej podopiecznej. Wyrażały tyle strachu, że nie mieściło się to w głowie. Obserwowała swoją matkę z lekko otwartymi ustami. Każdy, nawet najmniejszy hałas sprawiał, że wzdrygała. Pani Shadow zacisnęła usta, powstrzymując się od głośnych przekleństw. Zniżyła wzrok na poziom swoich nóg przypominając sobie, że wciąż trzymała odbezpieczoną broń. Natychmiast ją zabezpieczyła i odłożyła na bok.

– Spokojnie, Różyczko. – Zaczęła stawiać małe kroczki, nie chcąc robić zbyt gwałtownych ruchów. – Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku, zaraz to się skończy.

Sama nie wierzyła we własne słowa, lecz musiała brzmieć przekonująco. Dziewczynka ostrożnie zbliżyła się do rodzicielki i wpadła w jej szeroko otwarte ramiona. To właśnie w nich czuła się bezpieczna. Wokół mogło się wszystko zapadać i palić, ale jeśli mama była przy niej żaden strach nie miał prawa wziąć nad nią góry.

Night Of Destiny [16+]Where stories live. Discover now