Rozdział 26. Granica zaufania

283 11 5
                                    

Kolejne minuty utkwiły mnie w przekonaniu, że to działo się naprawdę, a nie tylko w mojej głowie. Salon posiadłości zamienił się w zjazd gangsterów, bo właśnie tak ci ludzie dla mnie wyglądali. Każdy z nich miał przy sobie broń, wiele broni zróżnicowanej gatunkowo. Siedzieli przy podłużnym stole, popijając prawdopodobnie whiskey. Śmiali się, żartowali i wymieniali się papierosami. Wokół mężczyzn krążyły skąpo ubrane, młode kobiety. Nie trudno było się domyślić, że były to prostytutki. Ich zachowanie i nachalne zwracanie na siebie uwagi mówiło samo za siebie. Jedna z nich usiadła na kolanach Torresa i nachyliła się do jego ucha. On złapał ją mocniej w talii, jednocześnie skupiając swoją uwagę na słowach, które wypowiadał do niego mój ojciec. Howard siedział u szczytu stołu i wydawałoby się, że to on był gospodarzem całego zlotu. Kyle zajmował miejsce przy boku swojego przyjaciela, a Archie po drugiej stronie stołu tuż przy Zanie. Ważnym aspektem, który zaobserwowałam był taki sam tatuaż u każdego z zebranych. Zadbali o to, by był dobrze wyeksponowany. Zupełnie tak, jakby chcieli za jego pomocą pokazać kto tam rządził.

Zane też go miał.

– Zamknijcie się, kurwa mać! – krzyknął Zane, ustawiając towarzystwo do pionu.

Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nigdy nie poznałam mrocznej strony przyjaciela mamy. Dla mnie był zupełnie inny, ale to mogła być tylko maska, jaką zakładał podczas naszych spotkań. Był przykładnym prokuratorem, więc nie rozumiałam, co robił w takim towarzystwie. Bałam się odpowiedzi, a czułam jej bliskość.

– To jest poważna sprawa. On ubija wszystkich, jak leci. Ale to nam dostanie się po dupie, bo on się schował gówno wie gdzie i jest przez to nietykalny – powiedział Howard, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych. – Nasze układy tracą ważność. Jesteśmy na celowniku wysokich organów. Myślą, że mieliśmy coś wspólnego z tymi morderstwami.

– To niedorzeczne – skomentował Alex. Dziewczyna na jego kolanach przysunęła się jeszcze bliżej niego, składając pocałunki na jego szyi. – Są głupcami jeśli myślą, że zaryzykujemy na taką skalę. Nie ma opcji, więc zostały dwa wyjścia . – Uniósł wzrok na Zane'a i Howarda, oblizując usta. Dokładnie przyglądałam się temu gestowi. To było takie hipnotyzujące. Musiałam wziąć głębszy oddech, by uspokoić nagły przepływ ciepła wewnątrz organizmu.

Odpychał mnie od siebie, lecz jednocześnie przerażająco uzależniał.

– Rozjaśnij – polecił Zane, marszcząc brwi w skupieniu.

To jakaś sekta...uciekaj, póki jeszcze masz czas.

– Ktoś zdradził, albo za śmierć tej laski i nauczyciela odpowiada człowiek Josepha – powiedział beznamiętnie, kładąc dłoń na piersiach blondynki, które efektownie wypychała w jego stronę. – Tak czy inaczej oba te warianty łączy takie samo rozwiązanie. – Odwrócił głowę idealnie w lewo, dzięki czemu zobaczyłam jego pełną twarz i ten złośliwy uśmieszek. – Ta osoba musi zostać zlikwidowana i to najlepiej w ciągu maksymalnie czterdziestu ośmiu godzin.

Zobaczyłam, jak Zane wyjmuje z kieszeni woreczki białego proszku oraz kładzie ciężką spluwę na stolik przed sobą. Oparł się o krzesło, zaciągając się papierosem. Wyglądał na znudzonego, ale widziałam ten niebezpieczny błysk w jego oku.

To nie był już mój Zane. On... bałam się takiej wersji tego człowieka. Pozbawionego uczuć, patrzącego na broń, tak jakby miał ochotę za nią chwycić i pozabijać wszystkich wokół. Przez moją głowę przechodziło setki scenariuszy.

Co jeśli ten, którego szukałam był cały czas obok?

– Chcesz znaleźć gnoja w dwa dni? – spytał Lander, łapiąc nieznaną mi brunetkę za rękę. Posadził ją okrakiem na sobie, lecz ani razu nie zaszczycił jej swoim spojrzeniem. – Mierzysz wysoko, Torres. Za wysoko.

Night Of Destiny [16+]Where stories live. Discover now