Rozdział 17

44 2 0
                                    

- Jesteś pewna że nie potrzebujesz pomocy? - Axel zapytał trzymając mnie za rękę.
- Napewno, dam rade, czy ty nie wierzysz w moje umiejętności? - zapytałam patrząc w jego oczy.
- Ależ oczywiście że wierzę w twoje umiejętności ciamajdy - powiedział uśmiechając sie zadziornie.
- Pfffff, jeszcze się zdziwisz. Wszystko będzie pięknie - powiedziałam dumna.
- Ależ oczywiście. W takim razie do jutra - ucałował mnie mocno.
- Mogę cie odprowadzić - dodałam. Widziałam jak Axel sie spiął.
- Przepraszam ale dzisiaj muszę coś jeszcze załatwić - powiedział zakłopotany.
- Och no cóż, w takim razie do jutra. Kocham cię bardzo!
- Ja bardziej - ostatni raz na niego spojrzałam i poszłam do domu. Musiałam wszystko przygotować na jutrzejszą impreze, na szczęście dzisiaj piątek więc mogę zarwać nocke, ach na co ja sie pisałam.

POV Axel
Nie mogę jej powiedzieć że mój ojciec nie akceptuje naszego związku. Nie wiem co mam zrobić.
- Axel, musimy porozmawiać - Celia złapała mnie za nadgarstek tym samym wyrywając mnie z moich myśli.
- Hm Celia, o co chodzi? - zapytałem uosząc brew.
- Możesz mi powiedzieć co jest nie tak - powiedziała łagodnie.
- Ech wszystko w pożądku - powiedziałem szybko. Ta odrazu zmarszczyła brwi.
- Siadaj! - kazała mi usiąść na pobliskiej ławce. - Nie udawaj chyba widzę.
- Ech nie wiem o co chodzi - powiedziałem zmieszany.
- Twoje zachowanie, dzisiaj mało co się na mnie nie rzuciłeś bo zabroniłam ci iść za Rose. A kiedy z nią jesteś, widzę że coś cię gryzie i powiem ci że ona też to widzi i się martwi - powiedziała marszcząc brwi.
- Nie wiedziałem że aż tak to widać - usiadła obok mnie. - Mój ojciec dowiedział się o moim związku z Rose.
- To wspaniale - widziałem jak się ucieszyła.
- Czekaj, bo widzisz on bardzo się zdenerwował ostatnio wdałem się w bójkę z takim jednym bucem, który ma fioła na punkcie Rose. Mój ojciec stwierdził że to wszystko wina Rose. I powiedział że nie chcę abym z nią był i się z nią spotykać. Ja po prostu nie wiem co mam zrobić, nie chce jej ranić, ale ja... ja... kocham ją, i chcę z nią być - spuściłem głowę chcąc ukryć łzy cisnące mi się do oczu.
- Axel doceniam że zdecydowałeś sie w końcu mi o tym powiedzieć, mam dla ciebie rade porozmawiaj z nią o tym. Szczerość w związku to podstawa - powiedziała próbując mnie pocieszyć.
- Dziękuję Celio, wybacz ale muszę już iść - wstałem i poszłem do domu rozmyślając nad tym.

POV Zack
Co za żenada tak łatwo go ograć, myśli że sie mnie pozbył pffff. Tatuś nie pozwala im się spotykać ojej. Zaobaczymy co powiesz na to.
- I co masz coś?
- Spokojnie Suzi, wszystko idzie zgodnie z planem, jest lepiej niż mogło być ten debil jest za głupi - powiedziałem stukając w ekran telefonu.
- Ej uważaj, mówisz o moim przyszłym chłopaku - powiedziała urażona.
- Taaaaa, nie wiem jak możesz chcieć być z panem sztywniakiem - wymarkotałem.
- Miłość nie wybiera - powiedziała wyracając oczami.
- Dobra słuchaj " To wszystko wina Rose. Nie chce z nią być i się z nią spotykać. Nie kocham jej." - puściłem jej zmodyfikowane nagranie wypowiedzi Axela.
- Co ale on tak serio powiedział?! - otworzyła szeroko oczy.
- Nie debilko to powycinane słowa Axela z jego romowy, Boże z kim ja współpracuje - klepnąłem się w czoło.
- Pffff brzmiało wiarygodnie.
- O to chodzi dobra teraz musisz...

POV Rose
Która jest 16, co przecież o 18 przychodzą goście. Nie przecież nie zdążę, to chyba jakieś żarty. Szybko podniosłam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Szybko się ogarnełam i pobiegłam do kuchni i zaczełam przygotowywać przekąski. Nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Co która godzina dopiero 16:30. Pobiegłam otworzyć drzwi i zobaczyłam stojącego tam Axela.
- Spadłeś mi z nieba - szybko go pocałowałam.
- No proszę takiego powitania sie nie spodziewałem, ale pocałunek mógłby być dłuższy - powiedział przygryzając warge.
- Ach ty mój kochany, ale naprawdę cie potrzebuje, chodź - złapałam go za rękę zamknełam drzwi i pociągnełam go do kuchni.
- Musisz mi pomóc masz zakładaj - rzuciłam mu fartuch, który wylądował na jego twarzy.
- Co mam to założyć? - spojrzał na fartuch.
- Oczywiście - powiedziałam zakładając swój. - Chyba nie chcesz żebym musiała znowu prać twoje ubrania wtedy musiałbyś spędzić resztę imprezy bez ubrań.
- To wcale mnie nie motywuje żebym go zakłdał - powiedział trzymając fartuch w dłoniach.
- No już ubieraj się - powiedziałam zawiązując fartuch za plecami.
- Widzę że masz sprawne paluszki - powiedział próbując zawiązać fartuch.
- Pffff, jesteś głupi, dawj to sieroto - złapałam za dwa sznurki od fartucha i scisnełam Axela najmocniej jak mogłam.
- Ej nie mogę oddychać, proszę cię o laskawość, zrobie co zechcesz - na te słowa zluzowałm jego fartuch.
- Okej, mój rycerzu na białym koniu do roboty - powiedziałam zaczynjąc krojąc owoce.
- Tak jest księżniczko do usług. Tak właściwie to po co ci tyle owoców.
- Robie pącz, nie martw sie jezeli będą chcili mogą tu przenocować.
- Widzę że wszystko przemyslalaś, ale...
- Ciiii nie ma ale przpominam ci że nie jesteśmy dziećmi, nie panikuj wszystko bedzie dobrze, a teraz rusz sie...
Szybko przygotowaliśmy wszystko co trzeba było zrobić. Zdążyliśmy nawet trochę ogarnąć salon, aby nadawał sie na jakiś parkiet. Około 18 zaczeli schodzić się pierwsi goście, a po pół godziny wszyscy już byli. I zaczeliśmy się bawić, później na stole pojawił się przygotowany pącz większość podchodziła na początku do niego sceptycznie.
- Ej no nikt się ze mną nie napije - odezwał się Kevin.
- Ja sie z checią z tobą napije - odpowiedziałam mu.
- Kevin nalej mi również - Bobi do nas podszedł. Kevin szybko nalał po trochu do trzech kubków pączu.
- To co za zdrowie naszej nowej wspaniałej menadżerki i najlepszej organizatorki imprez - Kevin uniósł kubek a nasze trzy kubki się ze sobą zderzyły i wypiłam zawartość kubka, po czym spojrzałm na chłopaków którzy wzieli tylko łyk.
- Ależ ma spust - odezwał sie Bobi.
- Nie smakuje wam? - zapytałam troche zdziwiona.
- Co? Wręcz przrciwnie jest pyszny, ale nie chcemy się upić, musimy jeszcze wrócić do domu - powiedział Kevin biorąc kolejny łyk pączu.
- Zapomniałam wam powiedzieć kto chce może tu przenocować - powiedziałam głośno.
- Trzeba było tak odrazu - powiedział Bobi wypijając swój pącz ciurkiem. Niektórzy też postanowili spróbować pączu, ale głownymi osobami się przy nim krecącymi byli Bobi, Kevin i oczywiście ja, ale po chwili i Mark dał się ponieść.
- Rose kochamy cię, jesteś najlepszą menadżerką - na mojej szyji zawiesił sie Kevin.
- Hahaha, nie przeszadzaj - powiedziałam paląc papierosa.
- Ale pącz robisz wyśmienity - powiedział Bobi któremu plątał sie język.
- Chcemy wiecej imprez z pączem - wybełkotał Mark opierając się o ścianę.
- Wiecie co chłopaki pić trzeba umieć - odpowiedziałam, nie będzie przesadą jeżeli powiem że nie umieją pić.
- Dobra starczy wam chodźmy trochę potańczyć, zaczęliśmy podskakiwać do piosenek, wszyscy byli już zmeczni. Impreza skończyła się około 4 nad ranem, większość wrociła wcześniej, a niektorzy zostali nocować.
- Mam nadzieję że zostaniesz na noc - spojrzałam na Axela zmęczona.
- Wiesz nie mogę.
- Och - westchnełam zasmucona.
- Hej mała żartuje nie zostawię cie z nimi samej - uniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy a ja odpowiedziałam mu czułym pocałunkiem.
- Kocham cię.
Szybko rozłożylismy kanape aby chłopacy mieli gdzie spać. Wśród osób które zostały był Kevin, Bobi, Mark i Erik który nie chciał zostawić Bobiego. Chłopcy od razu rozłożyli się na kanapie i zasneli zmęczeni. A ja z Axelem staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Axel - spojrzałm mu głęboko w oczy.
- Tak Rose - wyszeptał.
- Zostawmy to wszystko - powiedziałam łpiąc go za rękę.
- Co masz na myśli - zapytał unosząc brew. A ja pociagnełam go za sobą, wyszłam na zewnątrz i oddaliłam się z nim kilkadziesiat metrów od domu. Spojrzałam na niego, w kego oczach odbijał się blask księżyca.
- Kocham cię -wm wyszeptałam, a Axel objął dłońmi moją twarz i pocałował tak ze straciłam równowagę, w jego ramionach nic dla mnie sie nie liczy...

NiedozwolonaWhere stories live. Discover now