Rozdział 24

32 2 0
                                    

Pov Mark
Niby pierwsze dni wakacji, a ja dalej nie słyszałem żadnych wieści o potrzebie Rose, czy to nie dziwne. Coś bardzo mi tu nie gra. A Axel od czasu wypadku nie wyszedł z pokoju, ani drgnął z łóżka. Wszystko zaczęło się sypać, spokojnie Mark poukładaj myśli. Mecz z królewskimi przełożony dobrze że Jude Sharp, był wyrozumiały i o dziwo bardzo zależało mu aby w meczu zagrał też Axel, gdy dowiedział się o jego stanie bez problemowo zgodził się przełożyć mecz. Wiadomości o Rose, żadnej hmmm za bardzo mnie to zastanawia, coś jest nie tak. Ale wiem gdzie mogę się czegoś dowiedzieć, kierunek szpital...

Szybko się ubrałem i pobiegłem do szpitala, na recepcji powitała mnie pani, która nie była dzisiaj w humorze.
- Ech, dzień dobry - powiedziałem podchodząc do recepcji.
- Tak, tak dobry - odpowiedzala chamsko.
- Przepraszam, chciałbym się dowiedzieć... - nie zdążyłem dokończyć bo natychmiast mi przerwała.
- Nie udzielamy żadnych informacji dzieciom, Do widzenia.
- Ale proszę...
- Powiedziałam do widzenia - uniosła się, a ja zrezygnowany kierowałem się już w stronę wyjścia. W tym samym momencie recepcjonistkę szybko zastąpiła inna.
- Przepraszam chłopcze mogę ci w czymś pomóc? - szybko się odwróciłem, a młoda recepcjonistka machnęła w moją stronę ręką.
- Och, a może pani? - zapytałem trochę zdziwiony.
- Nie przejmuj się tamtym zajściem, to nie był po prostu jej dzień - uśmiechnęła się pogodnie.
- Wie pani bo ja chciałbym się czegoś dowidzieć ale nie wiem jak zacząć - trochę ciężko było mi się zapytać o to dlaczego do tej pory nie ma pogrzebu, ale pielęgniarka szybko mi pomogła.
- Wystarczy że podasz nazwisko - powiedziała szykując papiery.
- Rose Dark - kobieta szybko zaczęła grzebać w papierach i wyjęła teczkę z nazwiskiem Rose Dark.
- Hmmm chodzi ci o dziewczynę potrącona przez samochód?
- Tak to ona - powiedziałem lekko poddenerwowany.
- Aktualnie przebywa na sali obserwacji, w bardzo ciężkim stanie, ale jeśli chcesz możesz ją odwiedzić jej rodzice nie mogą niestety przyjechać, dlatego dobrze jej zrobi czyjaś wizyta. Więcej informacji udzieli ci pielęgniarka - stałem jak wryty, nie mogłem nic powiedzieć to wydawało się nie realne.
- Coś nie tak?
- Ale przepraszam jak to? Lekarz powiedział nam że nie żyje.
- Och, to musiała być jakaś pomyłka, sala 45.
- Tak, dziękuję.
Nadal zdziwiony pokierowałem się do sali która wskazała mi pielęgniarka. Delikatnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, koło łóżka stała pielęgniarka która właśnie kończyła podpinać kroplówkę.
- Och dzień dobry. Nie wiedziałam że ktoś przyjdzie - powiedziała pielęgniarka delikatnym głosem.
- Dzień dobry, nie przeszkadzam - gdy zobaczyłem na łóżku nie przytomna Rose gardło zaczęło mi się zaciskać, ale jednocześnie poczułem ulgę, szczęście że żyje.
- Nie nie ma problemu to dobrze że ktoś ją odwiedzi.
- Ale ona przecież nawet nie wie że tu jestem - powiedziałem zaskoczony jej słowami.
- Mi i jest nie przytomna ale słyszy i jak się wybudzi może pamiętać to co do niej mówiłeś, a taraz cię zostawię.
Usiadłem na krześle obok łóżka, patrzyłem na jej poobijana twarz.
- Ech, wiesz ja nie wiem co powiedzieć, przez kilka dni żyłem z wiadomością o twojej śmierci, a teraz dowiaduje się że żyjesz - przerwałem i patrzyłem na nią jakby miała odpowiedzieć, ale nic z tego.
- Wiesz nieźle nas wszystkich nastraszyłaś. Okropnie mi ciebie brakowało. Ale nie tylko mi wszystkim, całej drużynie, wszyscy się ucieszą z tej wiadomości. Nawet nie wiesz jak się cieszę, na reszcie wszystko się ułoży i będzie jak dawniej...
- Widzisz Axel strasznie to przyjął, obrócił się w obraz nędzy. Od kilku dni nie rusza się z łóżka, nic nie je. Naprawdę wszyscy martwimy się o jego stan, ale kiedy dowie się o tym chyba wpadnie w szał radości... - zatrzymałem się i zamknąłem oczy myśląc o Axelu.
- Axel? - nagle otworzyłem oczy usłyszałem cichy, słaby głos w tym momencie pomyślałem może się obudziła, ale gdy otworzyłem oczy nic się nie zmieniło.
- Pff musiało mi się przesłyszeć, Wiesz co nie ma co tracić czas już lecę powiedzieć Axelowi, napewno przyjdzie cię odwiedzić lada moment - szybko wstałem z krzesła i dumnie szlem do drzwi, ale tam spotkałem pana Blaze.
- Och Dzień dobry panu - powiedziałem zaskoczony.
- Tak, dzień dobry Marku, widzę że przyszedłeś odwiedzić koleżankę - odpowiedział szorstko.
- Tak i co z tym - powiedziałem przechylając głowę.
- Nic takiego, ale lepiej dla niej żeby nie miała więcej gości.
- Tak?
- Tak.
- Przepraszam, ale pan chyba nie będzie podejmował takich decyzji - powiedziałem pewny.
- Chłopcze nie wiem czy wiesz ale mówisz z lekarzem - powiedział wyprowadzony z równowagi.
- W takim razie kiepski z pana lekarz, skoro niedawno pan powiedział że Rose nie żyje, dlaczego pan to zrobił?- odpowiedziałem na zaczepkę.
- Nie rozśmieszają mnie, przecież dobrze wiesz dla czego. Dobrze wiesz że jako ojciec Axela, chce jedynie jego dobra, a ta dziewczyna nie jest dla niego odpowiednim towarzystwem.
- Teraz to pan mnie rozśmiesza, pan chce jego dobra, czy pan widział w jakim on jest stanie, chłopak ma depresję, jak nie nerwicę on jest załamany, zdruzgotany, a pan śmie mówić że dba o jego dobro - powiedziałem oburzony, oddając się emocją.
- Dobrze chłopcze nie pozostawiasz mi wyboru, ona i tak umrze lada chwila po co ma umierać na oczach Axela.
- Myśli pan że panu uwierzę.
- Ależ to prawda chłopcze, chyba że znalazł by się dawca krwi, uprzedzał twoje pytanie niestety jej ojciec nie może przyjechać.
- Nie, jak grupa krwi jest potrzebna? - zapytałem lekko poddenerwowany, w tym samym momencie pielęgniarka weszła do pokoju.
- O Renata, odpowiedź chłopcu na pytanie ja będę w gabinecie - mówiąc to wyszedł z pokoju.
- W czym mogę pomóc?
- Wie może pani jaka grupa krwi jest potrzebna? - w tym momencie pielęgniarka przejrzała kilka papierów.
- Jedna z rzadszych grup AB.
- Och to moja grupa krwi - odpowiedziałem pewny.
- Naprawdę - pielęgniarka wyglądała na zaskoczoną.
- Tak, możemy ja pobrać nawet dzisiaj.
- Dobrze w takim razie zapraszam cię.
Pielęgniarka szybko pobrała mi krew i pospiesznie wyszła z sali, następnie wróciła i powiedziała że doktor chce się ze mną widzieć, gdy wszedłem do gabinetu, pan Blaze siedział przy biurku i wskazał palcem krzesło na przeciwko niego.
- Siadaj Mark, widzę że się nie poddajesz, musisz celowo wchodzić mi w drogę? - powiedział marszcząc brwi.
- Nic nie poradzę po prostu chciałem uratować komuś życie - powiedziałem z ironicznym uśmiechem.
- Eche, Eche - przerwał mi wymuszonym kaszlem - Widzisz chłopcze nie pozostawiasz mi wyboru, daje ci propozycje. Widzisz wiem że macie ważny mecz z królewskimi, a tak się składa że Axel za niedługo wyjeżdża do Niemiec aby się uczyć i tak się składa że nie będzie mógł zagrać w meczu , ale jeśli wiadomość o Rose zostawisz dla siebie Axel zostanie, ale nie tylko na meczu, lecz na całe wakacje. Co ty na to?
Zamurowało mnie, jak to?
- Ale jest pan świadomy że oni prędzej czy później się spotkają.
- Nie, ależ nie chłopcze, nie spotkają się Rose zaraz jak wyzdrowieje , zamieszka w Francji z rodzicami...

NiedozwolonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz