Chapter 18

394 31 2
                                    

#MTLvea


CHICAGO

kiedyś


Nie rozmawiałam z Ace'em na temat tego, co wydarzyło się w moim domu prawie tydzień temu. Chłopak ani razu nie poruszył tego tematu, choć odwiedzał mnie w mojej prowizorycznej pracowni niemal codziennie. W końcu zabrałam się za obraz dla jego babci, którego postęp był dla mnie zadowalający. Nie traciłam weny, a malunek każdego dnia zyskiwał więcej szczegółów, dzięki czemu już niedługo będzie w pełni gotowy do przekazania.

Douglas podczas swoich krótkich wizyt zagadywał mnie na mnóstwo nieważnych tematów, opowiadając o nieistotnych szczegółach swojego dnia. A jednak wsłuchiwałam się w jego słowa z zainteresowaniem, podziwiając to, z jaką werwą wypowiadał się o obejrzanym ostatnio meczu. Chyba oficjalnie można było przyznać, że przepadłam dla niesfornego chłopca o szarych oczach i aroganckim usposobieniu.

Tego dnia pogoda nam miasteczkiem nie rozpieszczała. Miałam wrażenie, że każda kolejna kropla deszczu opadająca na chodnik miała być dla mnie swego rodzaju znakiem, którego nie umiałam rozszyfrować. Zapowiadało się na długie, męczące popołudnie, na które niekoniecznie byłam gotowa.

Jak w każdy czwartek po lekcjach zapewne przysiadłabym na starym taborecie przed sztalugą pośród otaczającej mnie ciszy budynku liceum. Ewentualnie w towarzystwie młodego Douglasa, który swoją obecnością nieco zakłócałby moją pracę, ale również poprawiał mi humor.

Było jednak inaczej. Wiedziałam to już poprzedniego dnia, gdy na ekranie komórki wyświetliła mi się wiadomość od nieznanego numeru.

"Chciałbym się z tobą spotkać, Chicago. Mamy wiele do omówienia.

Dr Hamilton"

Skrzywiłam się wtedy na samą myśl, że zmuszona będę znów zgrywać dorosłą i ogarniać sprawy należące do ojca. Nie wolno mi było jednak narzekać, bo robiłam to z własnej woli dla Louise. Jeśli istniała jakakolwiek szansa na to, by uniknąć kolosalnych kosztów jej zabiegu, na które nie mogliśmy sobie pozwolić, zamierzałam skorzystać z okazji.

Nie wiedziałam, dlaczego doktor Hamilton chciał się spotkać ze mną, choć wiedział, że nie jestem pełnoletnia i nie byłam rodzicem Lou. Nie chciałam się nad tym zbyt wiele zastanawiać.

W obliczu ostatnich wydarzeń wiedziałam, że nie mogę liczyć na ojca w żadnym wypadku.

Oparłam głowę na dłoni, wsłuchując się w głos Pani Gregory, która właśnie tłumaczyła, co powinniśmy nadrobić w domu przed następnymi zajęciami. Nie przejmowałam się tym, że jej słowa przez tę chwilę do mnie nie docierały, bo byłam do przodu z materiałem. Przynajmniej w matematyce, ona jedna wydawała mi się godna uwagi ze wszystkich pozostałych przedmiotów.

Kiedy usłyszałam roznoszący się po korytarzach dźwięk dzwonka, przełknęłam nerwowo ślinę. Mozolnie pakowałam swoje rzeczy do plecaka, przedłużając każdą możliwą minutę, choć zdawałam sobie sprawę z faktu, że zgrywając dorosłą nie przystało mi spóźniać się na umówione spotkanie.

Moja wczorajsza konwersacja z Hamiltonem była czysto biznesowa, jeśli tak mogłam to nazwać. Zaledwie kilka wiadomości wystarczyło, by dogadać się na temat spotkania, które ku mojemu zaskoczeniu miało odbyć się w jego gabinecie, choć o tej porze nie przyjmował już pacjentów.

Wychodząc ze szkoły na parne, przesiąknięte wilgocią powietrze, od razu poczułam na twarzy kilka kropel deszczu. Uniosłam spojrzenie na niebo, krzywiąc się w duchu, bo od stacji metra dzieliło mnie przynajmniej pięć przecznic. Nie chciałam narzekać, ale pojawienie się w gabinecie mężczyzny przypominając mokrego yorka nie było spełnieniem moich marzeń.

My Tainted LiarWhere stories live. Discover now