2. Oh Nina

1.9K 153 28
                                    

Nina

Jestem tak wstrząśnięta, że prawie wylewam resztki gorącej czekolady na tego chłopaka, ale w koncu udaje mi się odsunąć filiżankę.
Naprawdę nie wiem: czy ja jakoś przyciągam tych ludzi? Podejrzanych typów w kapturach, chodzących w kółko, w poszukiwaniu potencjalnych ofiar? Ileż można.
Najpierw ten facet w metrze; wrzuć takiemu dolara, a nie odczepi się od ciebie przez kilka stacji (i to dopóki nie zagrozisz mu policją). No i jest jeszcze koleś, który dwa tygodnie temu porozbijał mi doniczki na balkonie, twierdząc że nikt prócz niego nie zasługuje na życie przy mnie.
Całe szczęście, że sąsiadów nie było w domu.
A teraz on. Facet rozglądający się za czymś od prawie godziny. W dodatku ciągle siedzący w kapturze, chociaż znajduje się w pomieszczeniu. Z drugiej strony ma na sobie całkiem nowe Conversy i porządnie wyglądające jeansy oraz zielony t - shirt i ciemną kurtkę. Może je komuś zwinął?
Cóż. Nigdy nic nie wiadomo.
I patrzy na moje rysunki. Widział też co napisałam na tej kartce.
Wszystko to raczej nie przekonuje mnie do niego, kiedy wyciąga dłoń.
- Jestem Eric - mówi cichym, spokojnym głosem.
Unoszę brwi i ściskam mu dłoń, jakbyśmy byli na jakimś spotkaniu biznesowym.
- Nina - odpieram, cofając dłoń.
Patrzę znacząco na jego kaptur, ale on udaje, że tego nie dostrzega (albo naprawdę tego nie robi) i siada naprzeciwko mnie. Przez chwilę wpatruje się bezmyślnie w okno, a ja czekam na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Słyszałem jak śpiewałaś - wyznaje w końcu.
Wypuszczam z płuc powietrze. Fetysz słuchania śpiewu? No pięknie.
- Nie do końca wiem, jak mam na to zareagować - mówię, zgarniając moje prace ze stolika.
Z drugiej strony Eric mógłby być całkiem porządnym człowiekiem, który tylko chce poderwać dziewczynę. Problem w tym, że dziewczyna ma na sobie za duży szary sweter, w dodatku ozdobiony plamami po kawie (lub gorącej czekoladzie). I włosy potargane tak bardzo, że pewnie przypominają stóg siana.
Mam nadzieję, że wzięłam ze sobą gaz pieprzowy.
- Po prostu nie spodziewałem się, że ktoś tu zna tekst A Team - po jego głosie rozpoznaję, że się uśmiecha.
- Znasz tytuł piosenki Eda Sheerana? - Podnoszę głos. Bo to... Niemożliwe. To pierwszy osobnik przeciwnej płci, którego spotkałam znający piosenki rudzielca. - Skąd?
Eric parska, jakby coś go rozbawiło. Dziwak. Ale zna Eda.
- Znam mnóstwo jego piosenek - odpowiada wymijająco, pochylając się lekko nad stolikiem, jakby przekazywał mi jakiś sekret. Nie widzę jego twarzy, bo większość przesłania kaptur lub rzucane przez niego cienie. To trochę takie frustrujące nie widzieć twarzy rozmówcy; człowiek czuje się niezręcznie i niepewnie.
- Jestem w szoku - mówię zgodnie z prawdą i chowam prace do teczki. - Facet, który umie coś na pamięć to rzadkość; facet, który potrafi powiedzieć z pamięci teksty Eda Sheeran'a to chyba prawdziwy cud.
Wzrusza skromnie ramionami.
- Podobają ci się jego piosenki? - pyta.
Ma ciepły, może lekko zachrypnięty głos.
Przez chwilę się waham: w końcu to obcy facet z zakrytą twarzą, który przysiadł się do mojego stolika - coś musi być nie tak! Ale po chwili i tak odpowiadam:
- Są odzwierciedleniem mojej duszy. Pomagają mi przetrwać - niezręcznie wykręcam dłonie. - A ty je lubisz? - dodaję szybko.
Kiwa głową.
- Można powiedzieć, że też są mi bliskie.
Hm. Może jest dziwny, ale chyba go lubię.
- To co jeszcze lubisz? - pyta, odwracając głowę w stronę środka kawiarni.
- Czekoladę - uśmiecham się. - Książki. Rysować... Tworzyć. Stalkować Eda na wszystkich dostępnych portalach społecznościowych.
Chłopak wybucha śmiechem i kręci głową, nie odwracając wzroku od lady.
- To musi być ciekawe.
- Ale nigdy nie odpisuje - jęczę z niezadowoleniem. - Nie ważne, czy zrobiłabym sobie zdjęcie ze wszystkimi jego płytami, wspinając się na Mount Everest i spamowałabym mu tym całą noc: on i tak pewnie śpi!
- Pewnie ma sporo roboty. No wiesz: koncerty, spotkania z fanami, wywiady. Też bym padł... Na jego miejscu.
Wzdycham, kręcąc filiżanką po spodeczku.
- Przecież wiem. Po prostu mam nadzieję, że kiedyś mnie zauważy.
- Czemu?
- Czemu? - unoszę brew. A czemu nie? - No... Bo to by było miłe. Wiedzieć, że osoba, która myśli i czuje podobnie jak ja wie o moim istnieniu. Chyba chodzi o to, że chcemy być zauważani... A już najbardziej przez swoich idoli.
Odwraca głowę w moją stronę i przez chwilę widzę zarys jego ust. Przełyka głośno ślinę.
- Ładnie rysujesz - przyznaje. - Mogę? - wyciąga dłoń w kierunku teczki z papierami.
Zagryzam wargę, ale potem przypominam sobie, że w końcu jesteśmy w miejscu publicznym. Nic się nie stanie, prawda?
- Okay - podaję mu zawartość. - Tylko proszę o okrojoną krytykę.
Erick nasuwa głębiej kaptur i odwraca twarz w kierunku żyrandola. Teraz mogę już stwierdzić, że naprawdę się uśmiecha.
- Są dobre, naprawdę. Długo już rysujesz?
- Gdzieś tak od przedszkola - przewracam oczami. - Ale i tak robię to dla przyjemności, jeśli o to ci chodzi. Nie sprzedaję swoich prac. I nie są potrzebne mi na zajęcia. Po prostu rysowanie uspokaja - wzruszam ramionami. - To takie oderwanie się od świata. A ty? Masz coś takiego?
Przez chwilę nie mówi nic.
- Gram na gitarze.
- Zawsze chciałam... - Nie kończę zdania, kiedy jakiś nastolatek za oknem wpada w poślizg i uderza w maskę samochodu. - Mój Boże.
Zrywam się, żeby zobaczyć czy nic mu nie jest, a gdy podnosi się i na pomoc śpieszy mu jakaś pani, wzdycham z ulgą.
- To wszystko przez ten mróz - wzdrygam się.
- Nie lubisz zimna? - pyta Erick.
- Lubię ciepły wiatr, piękne niebo i przede wszystkim chodniki, które nie są pokryte lodem. Nie. Nie lubię zimna. W zimie pociągają mnie jedynie święta. No I łyżwy. Jestem pewna, że gdybym była pingwinem, podobałby mi się taki klimat, ale na razie podziękuję.
Chłopak splata palce i jeszcze bardziej zwiesza głowę.
- W takim razie koniecznie musisz coś zobaczyć.
- Co takiego?
Nie, żebym podejrzewała iż zamierza poprowadzić mnie do jakiegoś zaułku... Po prostu jestem ciekawa.
- Tego się nie da tak po prostu opisać.
- Wszystko się da. Jeśli chcesz, mogę ci w tym pomóc.
- Piszesz piosenki? - wtrąca.
- Czasami - wzruszam ramionami. - To bardziej moje przemyślenia, więc nie sądzę, żeby się do czegokolwiek nadawały... Ale chyba można tak powiedzieć. - Po co kłamać? I tak już widział kilka wersów.
- W takim razie zapraszam cię na spacer - mówi tym swoim ciepłym głosem. - Ja stawiam - rzuca, kiedy wyciągam portfel aby zapłacić za napoje.
Nie spieram się z nim, kiedy idzie płacić, tylko zbieram swoje rzeczy do torby i wkładam płaszcz, szary szal oraz rękawiczki.
W końcu otwiera przede mną drzwi i wychodzimy prosto w chłód ranka.
- Więc piszesz - ciągnie, omijając wyjątkowo dużą, zamarzniętą kałużę.
- Czasami. A ty?
Teraz, w świetle dnia widzę jego usta, mocno zarysowane oraz prosty nos. Ma zaróżowione policzki, najprawdopodobniej od zimna i lekki, rudy zarost. Kaptur skrywa mu teraz całą górną część twarzy, łącznie z oczami.
Nachodzi mnie desperacka chęć zobaczenia ich.
- Często.
Mrugam.
- Naprawdę?
Pisze, gra i jednocześnie słucha Eda Sheeran'a. Czyżby to był ideał? Uważaj, bo jeszcze mu się oświadczysz.
- Tak - uśmiecha się i wsuwa dłonie do kieszeni.
Przez chwilę idziemy, w ciszy mijając innych ludzi. W końcu Erick zadaje pytanie o moją rodzinę, a ja staram się o nich opowiedzieć tyle, żeby nie mógł się domyślić gdzie mieszkają i chodzą; ale na tyle dużo, by mógł ich choć trochę poznać. Jednak nie odpowiada, kiedy pytam o jego bliskich, więc zmieniam temat:
- Też uważasz, że sławni ludzie mają przerąbane?
Chrząka.
- A ty tak uważasz?
- No tak - mówię. - Te ciągle pościgi fanów. Tysiące ludzi, którzy muszą mieć twój podpis. Ciągłe wywiady i uważanie na to, co mówisz. Bycie przykładem, koncerty do upadłego... I tak dalej. A kiedy się budzisz, uświadamiasz sobie, że minęło ci pół życia i nie zrobiłeś dla siebie tak naprawdę nic.
- Nie sądzę, by gwiazdy nic nie osiągały, ani nie robiły nic dla siebie - wzrusza ramionami. - No wiesz. Zdobywanie nagród i fanów oraz ich radość to jakby cel życiowy.
Kiwam głową, bo w gruncie rzeczy ma rację.
I w sumie całkiem przyjemnie mi się z nim rozmawia. Nie wydaje się jakiś zadufany w sobie, nie jest też pierwszym lepszym zboczeńcem. Rozmawiać z nim to jak przyglądać się czemuś ginącemu: bo ilu facetów się tak zachowuje?
Erick prowadzi mnie wgłąb miasta, opowiadając o tym gdzie szuka inspiracji do piosenek, a ja słucham go z zachwytem. Jest jak moja bratnia dusza.
W końcu dochodzimy do zakorkowanego mostu. Rozcieram ręce skostniałe z zimna, pomimo rękawiczek, i patrzę mu w twarz, próbując dostrzec oczy.
- Co jest z nimi nie tak?
- Słucham?
- No wiesz - wiercę się z zakłopotania. - Że je zakrywasz.
Przez chwilę najwyraźniej nie wie o co mi chodzi.
- Ah. Tu nie chodzi o moje oczy. Bardziej o moje... Włosy.
Unoszę brwi. Nie pomyślałabym, że jest człowiekiem, który przejmuje się takimi rzeczami.
- Wiesz, nie będę się śmiać.
Kiedy tylko wypowiadam te słowa, to on się uśmiecha.
- Po prostu nie proś mnie o to teraz. Dobrze?
Kiwam głową.
- Gdzie teraz?
Wskazuje ścieżkę prowadzącą pod most, tam gdzie płynie rzeka.
- Chcesz mnie zgwałcić i utopić? - Wypalam.
Wzdycha ze zniecierpliwieniem.
- Wolę sprzedać twoje organy. Po prostu... Mi zaufaj. Wtedy ja zaufam tobie i zdejmę kaptur. Zgoda?
Zgadzam się, ale w pogotowiu trzymam telefon i moje ciężkie klucze. Tak na wszelki wypadek.
Chłopak chwyta mnie za nadgarstek i prowadzi w dół, ku zamarzniętej powierzchni. Kiedy jesteśmy już na miejscu, wyrywa mi się westchnięcie pełne podziwu.
- Tu jest przepięknie - szepcę.
Zalodzona tafla rzeki tworzy gładką, skrzącą się powierzchnię. W górze nad nami przejeżdżają setki aut, rozjaśniając światłami ciemne niebo. Jest tu o wiele spokojniej niż na górze, nawet wiatr wydaje się być cichszy.
Nabieram powietrza w płuca i wzdycham z zadowoleniem. Tu jest cudownie. Idealne miejsce, by pisać.
- Daj mi swój telefon - mówi nagle Erick.
Patrzę na niego podejrzliwie.
- Nie.
- Dobra - wyciąga jakiś przedmiot z kieszeni. - Masz. Weź mój "pod zastaw".
Chwytam ostrożnie urządzenie, a kiedy upewniam się, że ma zasięg i działa, podaję mu swoje.
Przez chwilę wklepuje coś na klawiaturze, by następnie wejść w jakąś aplikację.
- Możesz mi już go oddać? - pyta.
Przypominam sobie co mówił o zaufaniu i podaję mu jego komórkę. Zawsze mogę krzyczeć. No I pokazał mi to miejsce. Chyba na to zasługuje.
Erick jednak nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów, po prostu porównuje coś na obu ekranach i pisze coś na swoim. Aha.
W końcu oddaje mi telefon, a ja próbuję dociec, co się w nim zmieniło, ale nie mogę. Wsuwam go więc do kieszeni i patrzę na niego oczekująco.
- Zrób to.
Czuję zimowy wiatr, który przepływa wokół nas, kiedy ściąga kaptur.

//
Hej!
Przepraszam za wszelkie błędy, rozdział nie był betowany :(

Dziękuję wam za wszystkie komentarze & gwiazdki - bardzo cieszą i wiele dla mnie znaczą

Dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy skomentowali poprzedni oraz Mai ^^
(I Poli za użyczenie mi twarzy xD)
//

Nina * Ed Sheeran ✔Where stories live. Discover now