22. You look happier

481 47 4
                                    

Nina

  Kolejny raz biorę głęboki wdech i prostuję plecy, starając się uspokoić. Nerwowo pocieram dłońmi o materiał spodni, czując jak moją głowę znowu wypełnia lęk, który bardzo ciężko odegnać.
  Może gdybym mogła posłuchać teraz muzyki i pójść na spacer udałoby mi się odpowiednio wyciszyć, ale teraz nie mam już na to czasu.
  Odgarniam włosy do tyłu, tak by mi nie przeszkadzały i jeszcze raz patrzę na twarz Julie. Ona, w przeciwieństwie do mnie, wydaje się oazą spokoju, co w zwykłych okolicznościach naprawdę powinno mnie martwić. Czasami mam wrażenie, jakby moja przyjaciółka w siedemdziesięciu procentach składała się z podekscytowania (reszta to natomiast jedzenie, spanie i dramy).
  Ale dzisiaj jest inaczej i właściwie nic w tym dziwnego, zwłaszcza, że to mnie czeka pierwszy wywiad w życiu, który może wpłynąć na całą jego resztę. Pestka.
  — Nie denerwuj się tak, dziwaku. Na pewno wszystko pójdzie dobrze. Najwyżej oni wszyscy zemdleją pod wpływem twojej słodyczy i bycia przesadnie miłą — mówi Julie, targając mi jedną ręką chwilę wcześniej ułożone włosy.
  — Dzięki. — Parskam śmiechem i biorę kolejny głęboki wdech.
  Ciemnowłosa kręci głową z dezaprobatą i patrzy mi prosto w oczy.
  — Mówię serio, Ni. Nic złego nie ma prawa się stać. A poza tym — przekrzywia głowę z przekorą — jeśli coś zawalisz to spalę wszystkie twoje przybory do rysowania i twoje ulubione maskotki. Nawet pana Misia.
   Stojący w pobliżu Cal wygląda na przerażonego, ale ja wiem, że Julie tylko żartuje. Najprawdopodobniej.
  Z moich ust wyrywa się coś na kształt jęku.
  — Dzięki — powtarzam.
  Julie od razu promienieje.
  — Ależ nie ma sprawy. Od tego w końcu są przyjaciele. A teraz już idź, bo wszyscy trzymamy za ciebie kciuki. — Popycha mnie mocno w kierunku drzwi, tak że praktycznie się na nie wtaczam. — Powodzenia!
  Po drugiej stronie czekają na mnie kobieta w drogo wyglądającym kostiumie oraz rząd kamer poustawianych po całym pomieszczeniu. Pozwalam sobie na ostanie nerwowe przełknięcie śliny i wchodzę głębiej do pomieszczenia, witając się z całą ekipą składającą się między innymi z miło wyglądających kamerzystów. Przez cały ten czas mam na twarzy (mam nadzieję) uroczy uśmiech i staram się nie wybiegać stamtąd z krzykiem, bo to byłoby niegrzeczne.
  — Co tam u ciebie słychać, kochanie? — zaczyna Jenna, kobieta która ma przeprowadzać ze mną wywiad. Spotkałam ją na paru przyjęciach, na które zaprosił mnie Ed, może dlatego jej widok aż tak mnie nie przeraża.
  Natomiast wszystkie te wlepione we mnie obiektywy (i spojrzenia) zdecydowanie już tak.
  Pogłębiam uśmiech i staram się przypomnieć sobie wskazówki, które dał mi rudzielec w związku z wywiadami. Rozluźnij się. Nie przesadzaj. Bądź sobą. Nie atakuj nikogo.
  Kiedy to mówił po raz pierwszy, wydawało się to znacznie łatwiejsze i o wiele bardziej zabawne.
  — Świetnie — odpowiadam kobiecie i siadam obok niej, poprawiając miękkie poduszki pod plecami.
  — To co, chyba zaraz zaczynamy? — pyta Jenna i daje znak głową w kierunku jednego z kamerzystów. — Na początek zadam ci kilka takich podstawowych pytań, żeby widzowie mogli cię lepiej poznać — wyjaśnia.
  Dokładnie tak jak mówiła dziennikarka, pierwsze pytania są dziecinnie proste: muszę się przedstawić i opowiedzieć trochę o tym jak rok temu postanowiłam zająć się muzyką. Potem wyjawiam parę ciekawostek o nowym albumie i o ludziach, którzy mi przy nim pomogli. Przez cały ten czas staram się zachowywać jak najbardziej naturalnie i spokojnie, ale kiedy pada ostatnie pytanie nagle nie potrafię znaleźć w głowie odpowiednich słów.
  "A więc, Nino, wszycy wiemy jak wielki wkład w twoją karierę miał Ed Sheeran. Dużo razy wymieniałaś go także w podziękowaniach. Pytanie więc brzmi: jaki wpływ miał on na twoją muzykę? Czy to on był twoją główną inspiracją?".
   Cóż. Gdyby spytała mnie czy marzę czasem o wystąpieniu na Księżycu w stroju seksownego króliczka z coverem marszu pogrzebowego prawdopodobnie byłabym bardziej przygotowana.
  Przez pierwsze sekundy po zadanym przez Jennę pytaniu po prostu siedzę i bawię się dłońmi, starając ułożyć sobie w głowie wszystko to, co chciałabym wyrazić. Problem polega na tym, że gdy chodzi o Eda nic nie jest proste i nigdy nie będzie. Jest dla mnie tak ważny jak nic innego w życiu i prawdopodobnie już zawsze będę miała problem z ubraniem w słowa tego jak bardzo go kocham.
  Jego oczy, miękkie włosy, zarys szczęki i lekko zachrypnięty głos. Jego determinację i dziwne poczucie humoru, jego pasję i marzenia.
  Zmienił moje życie i pomógł mi stać się sobą. To zupełnie tak jakbym wcześniej życia w jakiejś chorej imitacji snu, bez żadnego konkretnego celu błądząc po omacku. To on sprawił, że wreszcie się obudziłam i zaczęłam przekształcać marzenia w coś, co mogę osiągnąć.
  To on wyciągnął mnie z tej kawiarenki w zaśnieżony poranek i otworzył mi oczy na świat.
  Jak więc mogę powiedzieć to wszystko i jednocześnie sprawić, by wyszło tak jak chcę?
  — Ed jest naprawdę wspaniałym człowiekiem — zaczynam i prawie natychmiast się uśmiecham, wyobrażając sobie jego minę, kiedy to wszystko obejrzy. — Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś, kto miałby tyle wiary w to co robi i pasji. Zawsze poświęca muzyce i swoim występom całego siebie, nigdy nie idzie na łatwiznę. Gdyby nie on, prawdopodobnie teraz byłabym zupełnie gdzie indziej i nigdy nie dowiedziałabym się tego, co wiem o sobie. Ed pomógł mi wydobyć całą tą muzykę ukrytą głęboko we mnie i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Można powiedzieć, że zainspirował mnie nie styl jego piosenek, ale on sam. — Prostuję się i patrzę w obiektyw najbliższej kamery. — Za co mu bardzo dziękuję.

~~~
 
  Ciepłe promienie słońca sprawiają, że muszę ciągle odwracać wzrok i prawie nie widzę gdzie idę. W duchu modlę się o to, żebym nie napotkała na swojej drodze żadnych wystających płytek chodnikowych. Na szczęście mam jeszcze Julie, która w swoich ogromnych okularach przeciwsłonecznych i kapeluszu jest królową lata. Kiedy więc tylko zbaczam z wyznaczonej ścieżki, ona chwyta mnie władczo za nadgarstek i ustawia do pionu.
  Jakimś cudem w końcu udaje nam się dostać do budynku, w którym temperatura jest na szczęście o wiele niższa. Nie mam jednak czasu się tym ponapawać, bo praktycznie od razu Julie wciąga mnie do windy, a potem ciągnie w stronę wspólnego tarasu na naszym piętrze. Dopiero kiedy jesteśmy na miejscu Julie puszcza moją rękę i wyjaśnia o co chodzi.
  — Dawno nie miałyśmy dla siebie czasu — wyjaśnia z krzywym uśmiechem. — Stęskniłam się.
  Śmieję się i kręcę głową z niedowierzaniem.
  — Dlatego właśnie porwałaś mnie ze studia nagraniowego?
  Robi niewinną minkę i wzrusza ramionami.
  — Cóż, ci wszyscy producenci muszą w końcu dopasować się do mojego grafiku.
  Jestem tak rozbawiona, że nie mam siły się na nią gniewać.
  — Powiem im o tym następnym razem.
  Zajmujemy nasze ulubione wiklinowe fotele i przez chwilę siedzimy w ciszy. W końcu jednak moja najlepsza przyjaciółka nie wytrzymuje i zaczyna zasypywać mnie informacjami: począwszy na tym, jaką kawę piła dzisiaj rano, aż po zachwyty nad jej chłopakiem. Kiedy w końcu milknie opowiadam jej o tym jak minął mi dzisiejszy dzień i o tym, że znowu wróciłam do rysowania. Potem wyciąga jeszcze ze mnie historię o makijażystce, która chciała sabotować występ Eda i znika na chwilę w budynku, by powrócić z paczką pianek i wysłuchać mnie do końca. To wszystko sprawia, że coś w moim sercu się roztapia. Jest prawie tak jak kiedyś: my dwie, wymieniające teorie spiskowe, przekrzykujące się nawzajem, wpatrzone w niebo nad naszym miastem.
  Potem znowu zapada cisza, ale tym razem kryje się w niej pewne napięcie.
  Wiem, że coś jest nie tak, kiedy Julie zaczyna ciągle nerwowo na mnie zerkać aż w końcu wstaje i podchodzi do barierki.
  — Co się dzieje? — pytam, idąc w jej ślady.
  Nie muszę długo czekać na odpowiedź, bo milczenie i ukrywanie rzeczy nie jest w jej stylu. Wiem, że coś nie daje jej spokoju.
  — Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej o tym, co cię spotkało? — Pyta, a w jej czekoladowych oczach zbierają się łzy. — Przecież wiedziałaś, że możesz mi ufać. Pomogłabym ci jakoś.
  Na chwilę brakuje mi powietrza w płucach i czuję jak ogrania mnie znowu to przejmujące zimno. Nigdy nie lubiłam o tym mówić i to się nie zmieniło.
  Zastanawia mnie ile czasu wcześniej Julie spędziła na myśleniu o tym, zanim w końcu odważyła się zadać to pytanie.
  — Wiesz — wbijam wzrok w zachodzące słońce, praktycznie nie zauważając cudownych kolorów nieba. W pewnym sensie wspominanie o tym sprawia, jakby to znowu się działo. Wzdycham i podejmuję: — Chyba chodzi o to, że czułam się gorsza. Nie chciałam, żebyś ty też widziała tę stronę mnie. — Cała zawartość żołądka podchodzi mi do ust. — Nie chciałam, żebyś patrząc na mnie wyobrażała sobie te ohydne rzeczy, które się ze mną działy. Nie wspominanie o tym to było prawie tak, jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło.
  Nadal wpatruję się w słońce i zaciskam palce na barierce, kiedy ciepłe ręce Julie otaczają mnie w pasie a ona przyciska swoją twarz do mojego ramienia i tak po prostu wybucha płaczem.
  — Oh, Ni. — Czuję jak przełyka ślinę, a jej łzy moczą mi koszulkę. Jej ciepło sprawia, że mam ochotę zostać już tak na zawsze. To ciepło, które powoduje, że czuję się kochana i potrzebna. — Nigdy bym tak nie pomyślała. Dla mnie jesteś najsilniejszą osobą na świecie i jestem naprawdę wdzięczna, że mogę być częścią twojego życia. Kocham cię, Ni.
  Odwracam się, by spojrzeć w jej wyrażające jedynie szczerość oczy i przytulam ją znowu.
  — Ja ciebie też.
  Wszystkie trzymane we mnie emocje wybuchają razem ze łzami i po prostu stoimy tam tak, dwie ciemnowłose dziewczyny wtulone w siebie i płaczące, oświetlane przez zachód słońca. Stoimy tam tak, aż do czasu, kiedy nie zostaje w nas już żaden żal i w końcu wchodzimy do naszego mieszkania, by po raz pierwszy od dawna zrobić sobie maraton filmów.
  Dopiero teraz dociera do mnie, że to Julie sprawia, iż mniej boję się świata.
    — Wyglądasz na szczęśliwszą — zauważa nagle, odgarniając z twarzy swoje ciemne włosy.
   Nie mogę nie zauważyć, że ta zmiana nie dotyczy tylko mnie. Ona też się zmieniła i chociaż może nie jest to aż tak widoczne, to wiem, że dla niej to też był najwspanialszy rok w życiu.

— Bo taka jestem.

~

Wzdeeech.

Jeszcze tylko epilog.
Mam nadzieję, że nie zawalę

Nina * Ed Sheeran ✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin