14. When do broken hearts go

611 59 8
                                    

Nina

   Zaskakujące jest to jak szybko ludzie tracą pamięć, zwłaszcza gdy tego nie chcą. Czytałam historię jakiejś pani, która jedenaście lat temu uderzyła się o kant biurka i do tej pory nie pamięta części swojego życia.
  Najstraszniejsze w tym wszystkim jest to, że takie osoby zazwyczaj mają bliskich. Całe życie przed sobą, plany na cały rok, na resztę swoich dni. Być może mają zostać matkami, ojcami, dziadkami.
  A ludzie, którzy oddaliby wszystko, żeby zapomnieć, żyją z całym tym bagażem.
  Czasami chciałabym zapomnieć. Ale potem uświadamiam sobie, że żeby być lepszą wersją siebie, muszę pamiętać. Nieważne jak bardzo będzie to czasem krzywdzić mnie i tych, którzy mi pozostali. W końcu się zagoi, a ja będę silniejsza niż przedtem. Bo już jestem bezpieczna.

 Jestem bezpieczna, a wszystkie rany się zagoją. Z czasem.

  To właśnie powtarzam sobie przez całe życie, kiedy ból znowu powraca.
  I często, prawie zawsze... To działa.
 

* * *

  Od tygodnia Julie przechodzi samą siebie starając mi się pomóc: zabiera mnie do kina, pizzerii, organizuje maratony filmowe i wysyła tonę śmiesznych obrazków z tumblra. Wszystko po to, żeby znów było w porządku. Naprawdę chciałabym, żeby takie rzeczy mogły mi do końca pomóc.
  Ale zamiast tego od siedmiu dni nachodzi mnie taki poczucie winy, że zaczynam się zastanawiać jak to jest normalnie oddychać. Bez tego uciążliwego głazu przygniatającego mi serce, która wydusza każdy oddech. Bez duszącego płaczu i budzenia się z krzykiem w środku nocy, zupełnie jakby ktoś otworzył dawno temu zatrzaśnięte drzwi do mojej sfery koszmarów i lęków. Znowu.

 Opieram głowę na dłoniach i staram się przełknąć dławiące mnie łzy. Tak bardzo żałuję, że skrzywdziłam Eda. Tak bardzo chciałabym, żeby wszystkie złe wspomnienia po prostu ze mnie uleciały. Chciałabym wreszcie być wolna, ale znowu mam wrażenie, że coś ciągnie mnie do tyłu. Pomimo całej tej nadziei, która trzymała mnie przez ostatnie lata, wystarczyło tylko jedno wydarzenie, by wspomnienia powróciły.

  - Nina? - ostrożne pytanie Julie sprawia, że podrywam gwałtownie głowę i wzdrygam się. Serce bije mi kilka razy szybciej niż zwykle, więc staram się je uspokoić głębokim oddechem. Wydawało mi się, że wyszła, ale najwyraźniej zdążyła już wrócić.

 - Nic mi nie jest - macham dłonią lekceważąco, jednocześnie gorączkowo myśląc o tym, co się właśnie stało. 

  Znowu się zaczyna. 

  Znowu boję się gwałtownych ruchów i czyjegoś głosu. Bo myślę, że to on. 

  Już po mnie.

  Chyba zaczynam dygotać.

  - Wcale, że nie - Julie mówi z wściekłością. Stoi nade mną z założonymi na piersi dłońmi i wbija we mnie ostre spojrzenie. Wygląda naprawdę groźnie, pomimo swojej błękitnej piżamki w reniferki, w którą jest ubrana. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miała taki wyraz twarzy. Jakbym naprawdę ją denerwowała, a ona miała już dość udawania. - Wszystko jest nie w porządku, a ty nie chcesz mi nic powiedzieć. Staram się, naprawdę się staram - parska śmiechem, trochę zbyt histerycznie - ale to ty wszystko utrudniasz - wycelowuje we mnie oskarżycielsko palec. - Jestem twoją przyjaciółką, do cholery, i staram się pomóc. A jedyne co T Y  robisz to użalanie się nad sobą. Całymi dniami widzę cię pod tym śmierdzącym kocem i nawet nie zadasz sobie trudu, by go uprać. Albo zrobić cokolwiek innego. - Opuszcza dłonie wzdłuż boków. Drżą. - Ile jeszcze, Nino? - Jej oczy zaczynają podejrzanie błyszczeć. Każde słowo wbija się głęboko we mnie. - Czemu całe życie mnie odtrącasz, a kiedy pojawia się on nagle znowu jesteś otwarta i nie masz oporów przed zaufaniem mu?

Nina * Ed Sheeran ✔Där berättelser lever. Upptäck nu