Epilog

509 60 24
                                    

Ed

Nigdy nie czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Nigdy nie miałem wrażenia, że jestem w czymkolwiek lepszy od innych. I nigdy nie sądziłem, że mogę mieć coś, co sprawi, że tak się właśnie poczuję.

Może to dlatego, że nigdy wcześniej nie byłem tak zakochany jak teraz.

Nigdy nie byłem tak bardzo pochłonięty podziwianiem drugiej osoby jak w tym momencie. Jej oczu, ciemnych rzęs i piegów na nosie. Każdej krzywizny i krawędzi, która była tak miękka, jakby narysowano ją węglem. Jej dźwięcznego śmiechu, który przeganiał nawet największy mrok i jej słów, które sprawiały, że chciałem być lepszy.

Nina.

Tak właściwie nigdy nie czułem się tak, jakby to ona była moją fanką.

Ja zawsze byłem jej największym fanem i aż do końca swych dni chcę żyć tak, by na to miano zasłużyć. Chcę być przy niej zawsze, nawet kiedy ona będzie miała mnie już dosyć, chcę codziennie rano widzieć jej rozespaną twarz i śpiewać jej do ucha piosenki, które nawet w połowie nie wyrażą tego jak bardzo ją kocham. Chcę móc się z nią wygłupiać i robić szalone rzeczy, które potem będziemy wspominać. Razem.

Chcę jej się oświadczyć, ale nie wiem jak.

Nina

Majowe słońce mocno razi mnie po oczach i sprawia, że muszę iść z pochyloną głową, by cokolwiek widzieć. Kopię małe kamyczki na mojej drodze, posyłając je przed siebie i uśmiecham się, przypominając sobie jak kiedyś będąc dzieckiem robiłam to samo. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.

Przyspieszam kroku i delikatnie odgarniam włosy, rozglądając się na boki. Gdzieś tutaj miała czekać na mnie Julie, ale ja oczywiście musiałam zaklinować się w windzie i spóźnić na spotkanie z nią. Otaczają mnie drzewa, a jak powszechnie wiadomo znajdowanie drogi nigdy nie było moją mocną stroną, jakkolwiek metaforycznie to brzmi.

Zaczynam poważnie zastanawiać się nad tym, czy nie wykrzyczeć jej imienia, kiedy wychodzę zza zakrętu i mój wzrok pada na masę srebrno-fioletowych wstążek poobkręcanych wokół pni. Zaciekawiona wchodzę pomiędzy nie i wtedy właśnie praktycznie potykam się o leżące na ziemi pudełko. Ze środka wysypują się jakieś karteczki i chwilę zajmuje mi uświadomienie sobie, że tak naprawdę są to zdjęcia. Schylam się, by odłożyć je na miejsce, ale wtedy zauważam więcej szczegółów i zatrzymuję się w połowie drogi. Fotografie wydają mi się znajome, bardzo znajome... Może to dlatego, że ja na nich jestem. Moje serce zaczyna bić zdecydowanie za szybko i potrzebuję ogromnej siły woli, by nie zalała mnie panika. Może to nic takiego, może to sprawka Julie?

Ponownie schylam się i chwytam plik zdjęć, przeglądając je pobieżnie. Ja i Ed na wakacjach w Grecji. Nasze splecione dłonie. My, umazani tortem, który próbowaliśmy upiec dla Cala. Rudzielec obejmujący mnie jedną ręką, patrzący gdzieś przed siebie rozmarzonym wzrokiem. Zdjęcia z naszego pierwszego wspólnego występu na scenie. Cała masa wspomnień składająca się na moje życie.

Zdjęć jest całkiem sporo, a ja naprawdę nie mam pojęcia skąd wzięły się na środku parku. Rozglądam się, starając wypatrzeć w zaroślach cokolwiek co pomogłoby mi znaleźć odpowiedź na to pytanie, ale nie dostrzegam kompletnie nic. W końcu wpycham pudełko pod pachę i postanawiam wejść głębiej między ozdobione drzewa. Coraz bardziej oddalam się od głównej ścieżki, czując jakbym została zamknięta w jednej z baśni. Otaczają mnie drzewa, które szumią cicho, a jasnozielona trawa tłumi moje kroki.

Niebieski motyl, który przelatuje obok mnie jest prawie tak nierealny jak wiatr muskający moją skórę. Jak wszystko wokół.

Wszystko oprócz szaleńczego bicia mojego serca.

Nina * Ed Sheeran ✔Where stories live. Discover now