13. I don't know what to do, I'm always in the dark

601 85 15
                                    

*tyle udało mi się dla was napisać! Jeszcze nie wracam do regularnego publikowania rozdziałów, ale po prostu chciałam Wam dać to już teraz*

Ed

  Od pięciu godzin powinienem pisać jakąś piosenkę. Problem w tym, że nie mogę się skupić.
  Zamiast tego bezmyślnie gapię się w swoje dłonie, kurczowo zaciśnięte na pustych kartkach papieru. Tak je wymiąłem i przetarłem na brzegach, że wątpię, czy, nawet gdybym chciał, mógłbym na nich coś jeszcze napisać.
  Równie dobrze mógłbym włączyć telewizję – pożytek byłby z tego taki sam. Ale nigdy zbytnio nie przepadałem za tą formą rozrywki – może dlatego, że w dzieciństwie nie miałem z nią takiej styczności jak inni. W zasadzie, kiedy rodzice zdecydowali się podłączyć w końcu telewizję, oglądałem tylko Simpsonów i programy, które nadawano po nich: Bajer z Bel-Air, Zwariowany świat Malcolma i Buffy: postrach wampirów.

  Więc siedzenie i patrzenie w pustkę wydaje się znacznie bardziej rozsądne.
  Chociaż bardzo się staram zapomnieć, mogę myśleć tylko o Ninie.
Słyszałem kiedyś, że ból zawsze do ciebie powróci, nieważne, jak bardzo będziesz się starać, i w zasadzie mogę to potwierdzić. Wszystko sprowadza mnie do naszego ostatniego spotkania i jej słów. A raczej nie słów, bo to nie one tak mnie zraniły.

  To jej szare oczy pełne niewypowiedzianego bólu, strachu i obrzydzenia. Jakby ten pocałunek wyzwolił w niej rzeczy o jakich nie mogło mi się śnić. Jakbym właśnie ją zniszczył, całą tą delikatność zawartą w kącikach jej ust i łagodnym spojrzeniu.
  Wystarczy, że zamknę powieki, a jej obraz pojawia się, jakby był pod nimi wyryty. Bo może rzeczywiście jest. Może już zawsze tam zostanie i stanie się częścią mnie, bo w tym momencie nie wyobrażam sobie, że mógłby zniknąć.
  A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę do niej pójść. Nie po to, żeby znowu zobaczyć ten wyraz i nie by ją zranić.
  Mam wrażenie, że świat w tym momencie to jakiś żart. Może po postu na niego nie zasłużyłem.
  Drżąc, wypuszczam oddech i ściskam papier jeszcze mocniej, wybijając sobie przy tym paznokcie w dłonie.
  A może po prostu tak miało być. Cały mój świat przypomina ciągły bieg i stres, bycie gotowym na każdą ewentualność i na ucieczkę. Tak długo dążyłem do tego, by coś osiągnąć, że kiedy wreszcie mi się to udało, nie potrafię się zatrzymać. Może dlatego właśnie poszedłem wtedy na spacer i wylądowałem w tamtej kawiarence.     Chciałem się wyrwać, ale problem w tym, że nie miałem pojęcia jak.
  I pojawiła się ona.
  Jej oczy koloru burzowego nieba i jasne włosy wyglądające jak puch. Jej mlecznobiała cera i drobne piegi, które robiły się bardziej widoczne, im zimniej było. Jej piękny głos, który otwierał we mnie jakieś drzwi, które zamknąłem dawno temu. Jej opowieści. Ciepłe dłonie, usta i słodki zapach.

  Nina.

  Czas przed spotkaniem jej wydaje się być czymś tak odległym i niepewnym, że zaczynam się zastanawiać, czy nie był tylko snem. Wszystko przy niej wydaje się być takie wyraźne, takie właściwe.
  Prostuję palce, a puste strony opadają na podłogę. Zaciskam wargi i schylam się, by je podnieść. Mrużę oczy od panującego w pokoju półmroku i chwytam leżący na stoliku długopis. W zamyśleniu patrzę na papier przede mną, po czym kładę go na stole i wstaję, starając się na niego nie patrzeć.
  Czuję się, jakbym był pusty w środku i jakbym zniszczył właśnie coś pięknego.
  Zaczynam krążyć po pokoju, wydeptując ścieżkę w wytartym, ale nadal puchatym dywanie. Zdrętwiałe nogi sprawiają, że na początku krzywię się z bólu, ale w końcu to uczucie mija i skupiam się tylko na myśleniu.
  Jedyną rzeczą, która zawsze pozwalała mi wyrażać uczucia było tworzenie muzyki. Ale czy to nie będzie zbyt banalne? Jeśli napiszę jej to, co czuję, i poproszę w zamian o szczerość? Czy to nie spowoduje, że ona poczuje się jeszcze gorzej, zupełnie jakbym ją osaczał?

  Przystaję w miejscu i milknie stłumiony odgłos moich kroków. Pustym wzrokiem rozglądam się po pokoju i pocieram czoło dłonią.
  Jeśli tego nie zrobię, nigdy się nie dowiem, prawda?
  Nigdy nie będę typem, który łatwo się poddaje.
  Kantem dłoni stukam we włącznik światła i chwytam leżący na stoliku długopis. Po czym zaczynam pisać.
  Pierwszymi słowami, które zapisuję, są te, które stworzyliśmy razem z Niną:

Loving can hurt
Loving can hurt sometimes
But it's the only thing
That I know

  W pomieszczeniu rozlega się mój gorzki śmiech, zbyt głośny w porównaniu do obecnej dotychczas przytłaczającej ciszy. Tak, to szczera prawda.
  Kręcę głową, już bez uśmiechu i staram się nie płakać. Wszystko to zaczyna mnie przytłaczać, zupełnie jakby zostanie sławnym nagle odebrało mi coś ważnego, co potem oddała mi Nina. A teraz znowu jej nie ma.
  Po chwili na wymiętych kartkach pojawia się reszta słów, zupełnie jakby płynęły prosto z mojej duszy przez palce, aż w końcu stawały przede mną w postaci tuszu. I wtedy dochodzę do refrenu, którego nigdy nie zdążyliśmy stworzyć. Wtedy wstaję jakbym był w transie i chwytam moją gitarę.
  Zaciskam powieki i mając przed sobą tylko czerń, zaczynam wydobywać z instrumentu tą samą melodię, którą ona już słyszała.
  Już wiem, że nie zasnę tej nocy. Nie, dopóki nie skończę.
  Zrobię to dla siebie.
  I dla niej.



Dziękuję wszystkim, którzy komentują i gwiazdkują. Można powiedzieć, że to jedyna zapłata na Wattpadzie, która w dodatku jeszcze bardzo cieszy C: Więc po prostu: dziękuję za to i za waszą wyrozumiałość <3

Nina * Ed Sheeran ✔Where stories live. Discover now