Rozdział 1 część 2 - Spotkanie

3.5K 253 97
                                    


Telefon zadzwonił tuż po lunchu, kiedy obie z Barbarą wróciły już na swoje miejsca przed biurkiem. Pracowały obie w korporacji obsługującej ogromne firmy transportowe. Miały zawsze masę pracy papierkowej i ciężko pracowały. Obie mniej więcej w tym samym wieku, znały się niemal od kołyski z jednej ulicy, przez wieloletnie wspólne szkolne doświadczenia, aż po zwyczajną, banalnie nieciekawą , słabo płatną posadę. Agnes różniła się od swej przyjaciółki nie tylko wyglądem, ale charakterem. Podczas gdy Barbara, piękna, przebojowa, brunetka o sporym biuście i krótko ściętych lokach zawsze głośno i szczerze wyrażała swoje zdanie na temat wszystkiego, ona była filigranową, długowłosą blondynką, z pięknymi dużymi oczami w kolorze chabrów. Z zasady cicha i skromna szła przez życie bez problemów i większych fanaberii, które to nie rzadko dotykały jej wspaniałą skądinąd przyjaciółkę od serca. Ale nie martwiło jej to do tej pory, zawsze sumienna i pracowita, choć mimo to niezbyt doceniana i zauważana, nie wyróżniała się w pracy niczym szczególnym. Podobnie w życiu. Wiodła prosty, nudny żywot średnio wykształconej biuralistki, mieszkała sama w podmiejskiej okolicy Manhattanu.

Miała jednak, jak każda młoda dziewczyna swe marzenia o wielkiej miłości tyle, że nie spotkała jeszcze tego jednego, jedynego.

Telefon zadzwonił, odebrała odruchowo wyrzucając z siebie standardową formułkę firmową, przedstawiając się. Głos jaki usłyszała w słuchawce wielce ją zaskoczył, był miły, melodyjnie głęboki i niewątpliwie męski.

- Witam, nazywam się Adrian Crevan i dzwonię ponieważ ma pani coś co należy do mnie.

- Słucham? - niezmiernie zdziwiła się Agnes.

- Okulary – ciągnął głos w słuchawce – znalazła pani moje okulary. Dzwonię, bo kartkę z tym numerem znalazłem w miejscu gdzie je zostawiłem nierozważnie, a mianowicie na ławce w Central Parku.

-A tak, rzeczywiście, to ja zostawiłam tam swój numer i to ja znalazłam okulary. Niezmiernie się cieszę, że tak szybko się ktoś po nie zgłosił, bo chyba są bardzo cenne.

-Niezwykle - potwierdził głos w słuchawce - i bardzo mi potrzebne, jak najszybciej mógłbym je odzyskać? Nie ukrywam, że bardzo mi zależy, czy mógłbym odebrać je już teraz?

- Teraz? – zdziwiła się – teraz to niemożliwe, bo jestem w pracy.

-No, a kiedy? – właściciel niezwykłego głosu bardzo się niecierpliwił – to dla mnie sprawa niezmiernie ważna.

- No cóż – Agnes zastanowiła się chwilę, unikając dziwnego spojrzenia Barbary, która dawała jej znaki znad słuchawki, że bardzo pragnie dowiedzieć się z kim ona rozmawia.

- Kończę o siedemnastej, możemy się umówić kwadrans po, pod biurem w którym pracuję, ponieważ mam je ze sobą!

-Ależ to wspaniale – ucieszył się wyraźnie tajemniczy Adrian –będę o umówionej godzinie. Tylko gdzie mam się zjawić?

Agnes podała na adres wielce zdziwiona, że właściciel okularów zapamiętał go bez potrzeby zapisywania. Pożegnała się i odłożyła słuchawkę.

-No i co? - zapytała niecierpliwa Barbara – kto to był?

- Nie uwierzysz jak ci powiem.

............................................................................................................

Czas do końca dniówki wlókł się niemiłosiernie. Agnes co chwila niecierpliwie spoglądała to na swój zegarek, to na pulpit komputera, ale oba czasomierze wskazywały zawsze tę samą godzinę. Była niezmiernie ciekawa tajemniczego, nieznajomego właściciela okularów, którego niesamowity głos ze słuchawki wciąż miała w uszach. Na jej gust nie takim głosem brzmią podstarzali profesorkowie, nawet jeśli stać ich było na złote okulary. Głos w słuchawce należał do kogoś w miarę młodego, raczej w jej wieku lub niewiele starszego. Ciekawe jak mógł wyglądać ów Adrian Crevan? No, ale przecież niedługo się dowie.

OKULARY SHINIGAMIWhere stories live. Discover now