Rozdział 5 część 3 - W ukryciu.

1K 94 29
                                    


Agnes siedziała w autobusie, w drodze na Alaskę. Wybrała ten rodzaj transportu, bo podróż samolotem sama w sobie przeraża ją, a i Muriel za nic nie pozwoliłaby jej na taki wybór. Wprawdzie jazda tym środkiem lokomocji trwała bardzo długo, jednak dziewczyna była zadowolona, miała bowiem czas by poskładać swe myśli w jakąś logiczną całość. Bagażu nie miała ze sobą dużo, ot jedna walizka, bo nie potrzebowała zbyt wiele. I chociaż jej przyszłość nie rysowała się różowo wiedziała, że postąpiła słusznie. U Muriel będzie bezpieczna, przynajmniej przez pewien czas. A to na razie musiało jej wystarczyć. Barbara nie mogła towarzyszyć jej w tej podróży, bo miały ciężki okres w pracy, a już nagła prośba Agnes o zwolnienie wywołała w firmie małe zamieszanie i braki kadrowe. Wymyślona prędko bajeczka o ciężko chorej krewnej, którą dziewczyna musiała się zaopiekować jako jedyna z rodziny, została skutecznie sprzedana szefowi i reszcie koleżanek w pracy. A czy wszyscy uwierzyli, to już nie martwiło Agnes zupełnie. Podobnie jak samotna podróż w nieznane. Samotność miała stać się od tej pory jej chlebem powszednim. Przynajmniej ona tak to widziała. Nie docierało jeszcze do niej, że przecież nie jest i już nie będzie samotna, bo nosi w sobie dziecko. I choć dopiero co zostało poczęte, było już zalążkiem nowego człowieka, nowego istnienia, które uratowało ją od śmierci. Wspomnienie minionych kilku dni wciąż żywe w jej pamięci wywoływało ból. Zwłaszcza myśl, że Adrian jest teraz nie wiadomo gdzie i nie wie co się z nią dzieje. Grellu Sutcliff, który tak bardzo jej się przysłużył, mówił wprawdzie o tym, że Adrian udał się na poważną rozmowę ze swym przełożonym. Agnes wierzyła jednak, że wszystko się ułoży i, że jej ukochany w końcu ją odnajdzie. Zwłaszcza, że przedziwna księga o której wspominał Grell nadal leżała w wieży na kominku. Nie była pewna tego czy wtedy będą bezpieczni, ona, Adrian a zwłaszcza ich dziecko. Może dla jego dobra lepiej będzie, kiedy Adrian ich nie odnajdzie, bo shinigami mogą przecież wytropić swego kolegę bez trudu. A wtedy naprawdę może być niewesoło. Niepewność co do losów Adriana powodowała u niej największy strach. Ona mogła jeszcze łudzić się znikomym poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawało jej ukrycie się u ciotki Barbary. Natomiast on narażał dla niej swe życie, kto wie czy nawet nie w tej chwili. Autobus pędził szosą i wiózł ją wprost do nieznanej, niepewnej przyszłości. Krajobraz za oknem zmieniał się, co oznaczało, że powoli zbliżają się do celu. I choć w Nowym Jorku była już wiosna, tu na Alasce panowała jeszcze zima. Śnieg zalegał na polach i w lasach, a powietrze było mroźne i rześkie. Agnes wysiadła w małej mieścinie, tak odległej od wielkich metropolii jak Pluton od Słońca. Dziura dechami zabita, gdzie na dodatek diabeł mówi pewnie dobranoc. Na przystanku czekała na nią ciotka Barbary. Była to bardzo niezwykła osoba. Drobna i szczupła, o miłej powierzchowności, która na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie słabej i kruchej. Nic bardziej mylnego. Osobowość miała mocną, charakter silny, bo też los nie oszczędzał jej wcale. A to zawsze hartuje człowieka. Spojrzała na Agnes z życzliwością, w lot oceniając sytuację jednym rzutem oka.

- Witaj moja kochana, jesteś nareszcie, ogromnie się cieszę!

- Dzień dobry pani!

Agnes była już bardzo zmęczona długą podróżą. Tak, że ledwo stała na nogach. Nic nie umknęło cioci Muriel. - Ale dziecko drogie, mów mi po imieniu, lub po prostu ciociu. Kochanie, wyglądasz na bardzo znużoną – i serdecznie uściskała dziewczynę.

Potem zaprowadziła ją wprost do starego pikapa tak zdezelowanego, że trudno było określić jakiej marki właściwie jest ten samochód. Lakier poodpadał w wielu miejscach na karoserii, a tam gdzie odpadł wykwitały brązowe plamy rdzy. W środku czuć było ropą i czymś dziwnym, nieokreślonym, ale miłym. Muriel zaprowadziła Agnes do kabiny, jedną ręką otwarła jej drzwi, a drugą wrzuciła walizkę na pakę. Kiedy dziewczyna usiadła ciotka szybko i zwinnie niczym nastolatka wskoczyła na miejsce za kierownicę i ruszyły.

OKULARY SHINIGAMIWhere stories live. Discover now