Rozdział 2 część 5 - Pakt

1.5K 154 19
                                    

Agnes drżała ze strachu i obrzydzenia kiedy twarz jej oprawcy zbliżyła się do jej twarzy, a pozostali rechotali zachęcająco. Nagle z ciemności dobiegł stanowczy głos.

- Zostawcie ją!

Zaskoczeni napastnicy spojrzeli w tamtą stronę, serce dziewczyny drgnęło, ponieważ rozpoznała ten głos. I poczuła ulgę, bo wiedziała, że nic już jej nie grozi i, że on nie pozwoli im jej skrzywdzić.

- Bo co? – zaczepnie odpysknął jeden z nich.

- Bo pożałujecie, że przyszliście na ten świat!

Adrian wyszedł z ciemności, widok jaki zobaczył rozgniewał go nie na żarty. Jego Agnes w łapach tych zboczonych wyrostków! Była blada jak płótno, a w jej oczach czaił się strach, kiedy zaś ich spojrzenia spotkały się wyraźnie jej ulżyło, jakby sama jego obecność dawał jej poczucie bezpieczeństwa. I tak po prostu było, bo od teraz nikomu nie pozwoli jej skrzywdzić! Wyszedł więc z cienia tak by przeciwnicy widzieli z kim mają do czynienia , ale nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Mylnie osądzili, że jeden przeciw czterem to żadna przewaga.

- Co ty nie powiesz chłoptasiu? Dlaczego niby mamy ją zostawić? Mamy ochotę się zabawić, a jak już z nią skończymy to może ty będziesz następny w kolejce, bo niezły z ciebie piękniś. Tylko na początek troszkę ci przestawimy tę twoją uroczą buźkę.

Pozostali trzej znów się roześmiali, robiąc kilka kroków w jego stronę, a czwarty nadal trzymał mocno dziewczynę. Oczy Adriana błysnęły złowieszczo.

-Mówię wam ostatni raz po dobroci, zostawcie ją, bo pożałujecie.

Agnes jęknęła, zrozumiała właśnie, że jeden Adrian niewiele może zdziałać przeciw czterem zbirom. Skrzywdzą go – czego ona nie będzie mogła znieść i na co nie będzie mogła spokojnie patrzeć, a potem skończą co zaczęli. Zadrżała ze strachu, nie o siebie bynajmniej.

-Adrian! – wyrwało się jej rozpaczliwe wołanie, tych czterech znów się zaśmiało, a ci którzy byli bliżej niego ruszyli w jego stronę. Dziewczyna zamknęła oczy. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet nie zdążyła zaskoczyć, co tak właściwie się stało. Usłyszała coś jakby świst powietrza, jęk napastników i odgłos upadku trzech ciał na ulicę. Otworzyła oczy, bo jej oprawca, który wciąż mocno ją trzymał krzyknął z przerażenia, a takiego krzyku Agnes w życiu nie słyszała. Nie wiedziała czy to co ujrzała było prawdziwe, czy tylko jej się zdawało. Jej oczom ukazał się zatrważający widok. Trzy ciała wijące się z bólu w kałużach własnej krwi. To było straszne, ale jeszcze bardziej przeraził ją widok jej ukochanego. Adrian wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle. Oczy mu płonęły, ociekał krwią, a w dłoni trzymał coś na kształt broni przypominającej swym wyglądem kosę. Miał na sobie długi czarny, kloszowany płaszcz którego poły świszczały groźnie przy każdym jego ruchu. Czy jej się zdawało, czy jego włosy były teraz o wiele dłuższe niż ostatnim razem. Ale przecież to niemożliwe, nikomu włosy nie rosną aż tak szybko, a Adrianowi sięgały już niemal bioder, połyskując srebrną poświatą. Nie dane jednak było jej zbyt długo mu się przyglądać gdyż zbir, który więził ją w uścisku nagle poderwał ją mocno w górę i poczuła zimny dotyk stali na swej szyi. Napastnik przyłożył jej do gardła nóż.

- Co teraz zrobisz pięknisiu? – wykrzyknął w stronę zbliżającego się Adriana – już nie jesteś taki mocny, co?

Agnes wyczuła w jego głosie paniczny strach. Aż cały się trząsł, bo pewnie takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewał. Jego trzej towarzysze konali w męczarniach tuż pod jego stopami, a on nie miał już prawie żadnej przewagi. Nie mając nic do stracenia postanowił zastraszyć przeciwnika w taki właśnie sposób, łudząc się, że uda mu się wyjść z tego cało.

Adrian zrobił kilka kroków w ich stronę. Błysk stali odbił się w jego oczach.

- Radzę ci, abyś natychmiast ją puścił i ocalił swe nędzne życie. Inaczej spotka cię los twoich towarzyszy.

Ale mężczyzna go nie posłuchał, nadal naiwnie wierząc, że nóż który trzymał przy szyi dziewczyny daje mu przewagę.

Nie docenił szybkości swego przeciwnika. Nie mógł wiedzieć jak szybcy są shinigami, o wiele szybsi od zwykłych śmiertelników. Agnes też nie była tego świadoma, jej oczy nawet nie zdążyły zobaczyć tego co się potem wydarzyło. Zdawało jej się tylko, że widzi oślepiający ją blask , świst ogłuszył jej zmysły i bezwładne ciało jej oprawcy obsunęło się pod jej nogi. Czy to było złudzenie, czy też z rany na jego piersi wraz z fontanną krwi wystrzeliły w górę długie ciemne smugi i poszybowały wysoko we wszystkich kierunkach, migocąc tysiącami obrazów. Krzyknęła przerażona, a potem bezwładnie osunęła się prosto w ramiona Adriana. On wziął ją na ręce i przytulił, a potem szybko i sprawnie jak na boga śmierci przystało uniósł ze sobą w dal.

Nie zauważył, a co gorsza nie wyczuł obecności demona czającego się w mroku. Sebastian Michaelis przyglądała się całej tej scenie z błyskiem w swych czerwonych oczach. To co było jego przypuszczeniem teraz zamieniło się w pewność. Wybornie. Wiedział już to co chciał wiedzieć. Zakochany bóg śmierci zupełnie stracił głowę i co najlepsze swe wyczucie shinigami, które pozwalało mu zlokalizować każdego demona.

Wybornie – Adrianie Crevan – wybornie! 

OKULARY SHINIGAMIWhere stories live. Discover now