Rozdział 5 cześć 4 - W ukryciu.

946 87 10
                                    

Adrian ocknął się nagle. Leżał na zimnej posadzce, gdzieś w ciemnym lochu. Usiadł z trudem, bolało go całe ciało. Powoli wracała mu świadomość i wiedział już gdzie się znajduje. Podziemia biblioteki, gdzie znajdowały się cele, których wszak nikt nie używał od wieków. Żaden z obecnych shinigami wiedział dlaczego właściwie się tam znajdują i w jakim celu je zbudowano. Strzępki wspomnień wracały powoli, znacznie wolniej niż ból opanowujący z wolna jego głowę. Pamiętał naprawdę niewiele, chyba próbował rzucić się na Willa, ale nie był tego pewien. Tak samo, jak tego skąd nagle znaleźli się tam inni shinigami. Musiał stawiać opór, bo nieźle oberwał, ale nie to martwiło go teraz najbardziej. Bał się o Agnes. Wiedział, że nie da rady wydostać się z lochów. Nie na darmo tu go zamknięto, były strzeżone przez pradawne siły i tylko odpowiednie klucze, w których posiadaniu był aktualny przełożony bogów śmierci, mogły otworzyć te kraty. A w tym przypadku oznaczało to nie mniej, nie więcej niż Williama T .Spearsa we własnej osobie. Adrian żałował, że to nie on zgodził się zostać przełożonym shinigami kiedy mu to proponowano. Odmówił, bo wolał nadal być aktywny jako shinigami, niż zaszyć się na długi czas w bibliotece, by móc wciąż kontrolować i sprawdzać swych towarzyszy. Siedząc teraz w tej celi, ten jeden jedyny raz pożałował swego wyboru. Wstał z trudem, ale i z uporem. Dobrze, że go nie przykuli, bo ogromne okowy zwisały z wilgotnej ściany tuż nad jego głową. Pewnie nie jeden demon dokonał tu swego żywota. Demon! Przypomniał sobie o Sebastianie i jego pakcie z Agnes. Dlaczego Sebastian Michaelis zgodził się pomóc Williamowi i co z tego miał, że zwabił Adriana w pułapkę? Czyżby Will obiecał coś mu w zamian? Myśli Adriana potęgowały ból w jego głowie. Miał w niej totalny mętlik. Przecież William nie mógł obiecać demonowi, że pozwoli mu zabrać duszę Agnes? Żaden shinigami nigdy nie mógł pozwolić demonowi zabrać żadnej duszy, o ile to było możliwe. Więc aż tak daleko posunął się Will w swoich fanatycznym wręcz uwielbieniu do przestrzegania prawa bogów śmierci, że sam je złamał? Krew w skroniach pulsowała w zawrotnym tempie, a w uszach wciąż szumiało. Zrobił kilka kroków i głębokich wdechów, siły powoli wracały. Wszak nadal był najlepszym z shinigami i nie z takich tarapatów stawał na nogi. Myśl Adrianie, co teraz? Musi przecież jakoś się stąd wydostać, aby ocalić Agnes. Musi zdążyć. Nie był pewny co się stanie z jego ukochaną, kiedy już dziecko przyjdzie na świat. Postanowił oczyścić swój umysł ze wszystkich myśli, co zawsze bardzo pomagało mu w opanowaniu sytuacji. Usiadł więc z powrotem na ziemi i przyjąwszy pozycje lotosu zamknął oczy. Nie dany mu był jednak spokój. Nagle usłyszał kroki na kamiennych schodach, a kiedy otworzył oczy zobaczył światło które powoli zbliżało się z za zakrętu, a za nim podążał ten co je niósł. William stanął przed nim ze swym odwiecznym opanowaniem na twarzy i przez chwilę wpatrywał się w Adriana i nic nie mówił. Adrian wstał.

- Czego jeszcze chcesz ode mnie Willu? Zadowolony jesteś z przebiegu zdarzeń?

- Nie bardzo Adrianie, ale nie dałeś mi wyboru. Nie sądziłem, że w obronie tej śmiertelniczki gotów będziesz porwać się na swych towarzyszy. Znów mnie zawiodłeś, a twoje nieprzemyślane czyny zmusiły mnie, bym użył siły i odizolował cię. Nie myślałem, że kiedyś będę musiał to uczynić, że będę musiał wystąpić przeciwko jednemu ze swych braci. Jest mi z tego powodu niezmiernie przykro Adrianie, ale sam się o to prosiłeś. Nie mogłem postąpić inaczej i wiem, że to rozumiesz. Tak będzie najlepiej.

Tu Will odwrócił się, aby zostawić Adriana samego ze swoimi myślami, ale ten zatrzymał go.

- Zaczekaj!

Will zawahał się. I to wystarczył Adrianowi.

- Zaczekaj proszę – jego głos, na pozór spokojny miał coś takiego w sobie, że Will odwrócił się gwałtownie.

OKULARY SHINIGAMIWhere stories live. Discover now