Rozdział 3 część 1 - Razem

1.8K 156 28
                                    


Agnes ocknęła się z przerażeniem. Ale zaraz się uspokoiła. Leżała w ogromnym łożu ze staroświeckim baldachimem, w czystej, białej pościeli. Pokój w którym znajdowało się owo łoże był ogromny, miał ściany z ciosanego, surowego kamienia. Małe okna miały kolorowe witraże, a owalny kształt pokoju sugerował jej, że znajduje się w jakieś wieży i tak rzeczywiście było. Nie znała w swojej okolicy takich zabudowań, więc wywnioskowała, że znajduje się daleko od domu. W pokoju oprócz łóżka znajdował się ogromny kominek w którym płonął ogień, w kącie stała stara skrzynia, na trójnogim świeczniku paliły się świece, które prócz ognia z kominka były jedynym źródłem światła tak, że w pomieszczeniu było troszkę ciemno. Mimo to od razu zobaczyła Adriana stojącego twarzą do ognia, a plecami zwróconego w jej stronę. Wpatrywał się w trzaskający na kominku ogień. Był nagi od pasa w górę, a jego skóra lśniła w blasku ognia. Miał na sobie czarne obcisłe spodnie i bardzo długie buty, bardzo dziwne. Sięgały mu prawie do ud, a zapinane były od kostki po samą górę na szereg pasków których sprzączki błyszczały jak diamenty odbijając refleksy światła.

- Gdzie jesteśmy? – zapytała.

On natychmiast odwrócił się w jej stronę. Był nieziemsko piękny, co rzuciło się Agnes w oczy od razu, jeszcze piękniejszy niż kiedy wydziała go po raz pierwszy. Idealnie zbudowany tors, gładki jak u gladiatora z silnie umięśnionymi ramionami. Jaśniejsza niż pozostały odcień jego skóry długa, cienka blizna przecinała na skos jego pierś, podobną miał na szyi i czego wcześniej nie widziała, a co ogromnie ją zdziwiło – na twarzy. Biegła od prawego policzka do lewego oka i dalej na czoło gdzie ginęła pod gęstwiną srebrnoszarych kosmyków. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć? Blizna nie była świeżą raną, miała ten sam odcień co pozostałe na szyi i torsie wiec musiał mieć je od dłuższego czasu. Pewnie gdyby nie odblask ognia z kominka wcale nie była by widoczna, lub też umiał ją sprytnie maskować. Blizna jednak wcale go nie oszpecała, przeciwnie, był przez to jeszcze bardziej przystojniejszy, bardziej męski. Poczuła jak przyjemnie ciepło zalewa jej zmysły. Był szalenie pociągający. Kiedy podszedł do niej i pochylił się nad nią z trudem opanowała drżenie.

- Jak się czujesz?

Troska w jego głosie była jak balsam na jej obolałe ciało i zmysły. Był tak blisko, że chciała odgarnąć niesforną grzywkę z jego czoła, by móc spojrzeć w jego zadziwiające, cudowne oczy.

- Dobrze, gdzie jesteśmy?

- Pamiętasz co się wydarzyło?

Sprytnie ominął jej pytanie, nie dając odpowiedzi. Usiadł obok niej na łóżku, w Agnes załopotało serce. Był teraz naprawdę bardzo blisko niej. Zarumieniła się, bo uświadomiła sobie, że po za dolną częścią bielizny nie ma na sobie zupełnie nic. Od jego ciała jej zupełnie nagie ciało dzieliła tylko cienka narzuta. Rozejrzała się, jej ubrania leżały poskładane starannie na staroświeckiej skrzyni obok, a na krześle tuż przy łóżku stała miska z wodą, a w niej białe płótna. Przez poręcz przewieszony był biały ręcznik , wszystko mocno ubrudzone krwią. Czyżby była ranna? Dopiero teraz poczuła na szyi pulsujący ból, dotknęła tego miejsca, pod palcami miała opatrunek. Wzrok Adriana podążał za jej ruchami.

- Zostałaś ranna, ale nie martw się, nic poważnego. Musiałem cię obmyć i opatrzyć. Przepraszam.

-Przepraszasz? Za co? Za to, że uratowałeś mi życie? I ocaliłeś przed tymi, tymi .....

-Za to, że nie dość szybko cię złapałem. Nóż drasnął twoją szyję,

nim tamten ..

Arian zamilkł, widząc jej reakcję na bolesne wspomnienia.

- Ja nie ...- głos jej się łamał.

- Ciii – położył swą dłoń na jej ustach, miał ciepłą skórę, a jego dotyk wywołał u niej niespodziewane dreszcze. I wtedy emocje puściły. Szloch jaki wyrwał się z jej piersi rozdarł ciszę przerywaną jak dotąd tylko trzaskaniem ognia. Agnes nie mogła opanować łez spływających po jej twarzy. Musiała wypłakać cały ten strach, rozpacz i ból, a z każdą łzą czuła ogromną ulgę. On bardzo się wzruszył, ludzkie uczucia jakie się nagle obudziły w nim po tak wielu latach bardzo mu się podobały.

- No już – wyszeptał i przytulił jej twarz do swego ramienia – nie płacz moja śliczna Agnes, tu jesteś już bezpieczna.

Dziewczyna podniosła głowę, jego twarz była tuż przy jej twarzy, jego usta tak blisko jej ust. Przez chwilę patrzyła mu w oczy. Z tak bliska widziała je bardzo dokładnie, tęczówki rzeczywiście miały ten dziwny zielono-żółty odcień, a długie rzęsy jakie je otaczały, sprawiały, że były naprawdę niezwykłe. Wyjątkowe i piękne. Czas jakby się zatrzymał, a dziewczyna zastygła bez ruchu czekając na pocałunek, on jednak odsunął się od niej.

- Muszę chyba zmienić ci ten opatrunek, namókł od twoich łez i zaraz odklei się i spadnie, zaczekaj chwilę.

Wstał, zostawiając ją w stanie zupełnej konsternacji i wyszedł, ale wrócił szybko niosąc ze sobą gazę i inne materiały opatrunkowe po czym znów usiadł obok niej.

- Choć do mnie bliżej – jego miękki głos wyrwał ją z odrętwienia - będę musiał to zerwać jednym ruchem, co nie będzie przyjemne i zaboli, ale tylko chwilę, gotowa?

I nie czekając na jej reakcję, bez uprzedzenia pociągnął mocno z jednej strony. Zabolało. Jęknęła z bólu bo rana nagle straszliwie zapiekła, a strużka krwi spłynęła po jej szyi wprost na białą narzutę, którą była otulona. Chciała spojrzeć jak wielka plama utworzyła się na nieskazitelnie czystym materiale, ale Adrian syknął. Potrzymał jej głowę jedną ręką, a drugą sięgnął po ręcznik wiszący nadal na oparciu krzesła.

- Spokojnie, nie ruszaj się i nie schylaj głowy, zaraz będzie po wszystkim.

- Ale krew – wyjąkała, bo uścisk jego dłoni był mocny i nie pozwolił jej ocenić rozmiaru szkód jakie kapiąca krew wyrządziła na jego pościeli.

- Spokojnie – powtórzył – to nic, nie przejmuj się.

Delikatnie, bardzo delikatnie obmył jej skaleczenie czymś co mocno zapiekło i osuszył, a potem przykleił świeży opatrunek .

- No już po wszystkim, bardzo bolało?

- Odrobinkę – skłamała, bo czuła się winna kilku plamom z krwi, które dopiero teraz zobaczyła - przepraszam, nie gniewaj się.

-O co? – z rozbawianiem spytał on – o to? – wskazał czerwone smugi na pościeli – to nic, nie przejmuj się. Zaraz przyniosę nową , a ty tym czasem wstań i ubierz się. Musisz coś zjeść, by odzyskać siły.

Chciał wstać i wyjść, ale zatrzymała go pociągając za rękę.

- Nie jestem wcale głodna, zostań . Nie chcę jeszcze wstawać, posiedź przy mnie jeszcze chwile, proszę.

Wyraz jej oczu, spojrzenie jakim go obdarzyła było bardzo wymowne.

- Czuję się lepiej, kiedy jesteś przy mnie – dodała.

-Ach Agnes, moja śliczna Agnes. Jesteś tu całkowicie bezpieczna i nic ci nie zagraża, mówiłem już.

Nic oprócz mnie, pomyślał i odwrócił wzrok. Dziewczyna milczała. Kiedy ponownie na nią spojrzał cała drżała, a jej palce nerwowo gładziły kilka plam krwi na pościeli. Była taka uroczo bezbronna i zagubiona, nie chciał myśleć o tym, co by się stała gdyby nie zdążył na czas. Gdyby nie uratował jej w tym zaułku. Po raz pierwszy uświadomił sobie, że życie ludzkie jest taki kruche. I że tak łatwo je zakończyć, co on wielokrotnie robił, a teraz poczuł strach na myśl że mógł ją stracić. Wzruszała go, bał się o nią i czuł jeszcze coś dziwnego, nieokreślonego, a co powodował, że krew szybciej krążyła mu w żyłach, jakiś dziwny niepokój.

- Spójrz na mnie - poprosił, a kiedy podniosła wzrok bez namysłu pochylił się i pocałował ją.

OKULARY SHINIGAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz