Rozdział 6 część 1 - Ostatni

915 89 24
                                    


Alice wraz z babcią stały nad świeżo usypaną mogiłą, obłożoną licznymi kwiatami. Dziewczynka zastanawiał się jak wiele nieszczęść w życiu jeszcze ją spotka. Śmierć dziadka była kolejnym ciosem, bo był dla niej jak ojciec którego nigdy nie znała. A ponieważ jej matka umarła krótko po porodzie, dziadkowie zastępowali jej rodziców prawie od urodzenia. Wychowali ją. Kochali i rozpieszczali, zwłaszcza dziadek. Teraz umarł, a ona straciła kolejną bliską osobę. Babcia była bardzo dzielna i całkiem nieźle to znosiła. Stała obok niej, dumna jak zawsze. Z wysoko uniesioną głową, poważna i smutna, ale nie płakała. Babcia zresztą w ogóle nigdy nie płakała. Brała życie jakie było i radziła sobie z kolejnymi przeszkodami, jakby były czymś naturalnym z czym po prostu wiąże się codzienność każdego z nas. Dziadek był podobny. Oboje byli cudownymi ludźmi, którzy obdarzyli ją tym wszystkim czym powinni obdarzyć ją rodzice, gdyby ich miała. Wychowali ją też podobnie, w duchu życiowej zaradności, mądrości i spokoju. Nauczyli ją przyjmować kolejne ciosy jakie dawało jej życie z dumą, godnością i ze spokojem. Alicja też nie płakała. Położyła na sporym już stosie kwiatów bukiet białych bzów, była bowiem wiosna. Spojrzała w jasne, pełne spokoju oczy babci, chwytając jej dłoń.

- Idziemy babciu?

- Już, kochanie.

- Babciu?

- Tak skarbie?

- Co my teraz poczniemy?

Chwila słabości zakradła się do serca dwunastolatki, wraz z żalem który wciskał się palącymi łzami. Alice nagle poczuła ogromną pustkę i chęć wypłakania się za wsze czasy. Dwie łzy ukazały się w ogromnych, zielonych oczach dziewczyny. Oczach o niezwykłym odcieniu zieleni, jakby świetlistych i otoczonych długimi rzęsami. Babcia pochyliła się nad swą dużą, piękną wnuczką. Przytuliła ją do siebie bardzo mocno.

- Nie martw się kochanie, będzie dobrze. Damy sobie radę.

- Myślisz babciu?

Na widok jej smutnej twarzy Lilian przytuliła ja raz jeszcze i pogłaskała jej jasne włosy, w których przebłyskiwały popielate pasma. Dziwne miała te włosy, naturalny blond jaki odziedziczyła po swej matce powoli przechodził w dziwny szarosrebrny popiel. Lilian nigdy nie widziała, by u nastolatki włosy zmieniały kolor na tak odmienny od naturalnego. Mogła się tylko domyślać po kim mała odziedziczyła ten dziwny kolor oczu i włosów. Ale tego tematu też nie poruszała wcale ze swa wnuczką. Uśmiechnęła się za to dziarsko.

- Damy radę, chodź, musimy jeszcze zajść do grabarza i rozliczyć się za pogrzeb.

Alice wzięła głęboki oddech i opanowała się. Cała babcia. Praktyczna i opanowała nawet w takiej chwili. Ale Alice wiedziała co się kryje za tym spokojem i opanowaniem, całe pokłady miłości.

- To chodźmy.

Ruszyła wąską alejką starego cmentarza, dziewczynka obejrzała się raz jeszcze na obsypany kwiatami grób, a potem poszła za babcią. Po drodze minęły bardzo dziwny grób, z białym pomnikiem, bez tabliczki, napisów czy dat. Zamiast tego do płyty były przymocowane okulary, bardzo dziwne i piękne, a obok w marmurowym wazonie stał ogromny bukiet białych róż . Ciekawe czyja to mogiła, pomyślała Alice i zaraz przypomniała sobie, że jej mama też nie ma grobu. Babcia wytłumaczyła jej, całkiem niedawno dlaczego tak jest. Alice zawsze żałowała, że nie może zanieść kwiatów na grób mamy, ani zapalić znicza. Teraz na grobie dziadka będzie mogła uczcić pamięć swojej mamy. Tak jak ktoś pamiętał o tym bezimiennym grobie. To ją nie wiadomo czemu bardzo pocieszyło i wzruszyło. Poszły więc dalej. Dom grabarza mieścił się tuż za cmentarzem, wraz z kostnicą i sklepem z trumnami. Było tam też coś w rodzaju biura, do którego skierowały swe kroki.

OKULARY SHINIGAMIWhere stories live. Discover now